Draco Malfoy siedział skulony na krześle przy jednym z biurek w Pokoju Wspólnym. Był środek nocy, ale nie mógł spać. Pojedyncza świeca stała na podstawce i paliła się delikatnie. Ledwo oświetlała kawałek pergaminu, na którym pisał już od dłuższego czasu. Miał na sobie gruby sweter i pidżamę, ale i tak było mu zimno z powodu tego, że miał gołe stopy. Nie chciał jednak wrócić do łóżka i udawać, że nie miał problemu z zaśnięciem. Teodor spał mocno od kilku godzin w dormitorium. Draco nie chciał się tam kręcić i obudzić współlokatora. Merlin świadkiem, że Nott potrzebował tego snu. Z każdym tygodniem wglądał coraz gorzej.
Zatrzymał stalówkę pióra tuż nad pergaminem.
Dostał dzisiaj list od Remusa. Pełen słów otuchy, zapewnienia, że z nim wszystko w porządku i że mężczyzna ma dla niego informacje, ale powie o nich dopiero, jak się spotkają osobiście. Draco śledził wzrokiem każde zdanie. Widział, jak miękkie słowa wtopiły się w papier. Delikatnie dotknął również podpisu Remusa, który ten umieścił na końcu listu. Dlatego siedział teraz i odpisywał.
Gdy postawił ostatnią kropkę w swojej odpowiedzi, przeczytał list od początku. Był nieco zbyt długi i za bardzo osobisty. Nie starał się pisać ładnie czy starannie. Przelewał swoje chaotyczne myśli na papier, które nie miały większego sensu. Było kilka skreśleń i plam atramentu.
Roześmiał się gorzko, kiedy skończył czytać, to co napisał. Merlinie, nie mógł tego wysłać. Na pewno nie z taką ilością tajemnic i sekretów, które tam umieścił. Gdyby list trafił w niepowołane ręce, byłby martwy, zanim zdążyłby powiedzieć quidditch. Poza tym za bardzo odsłonił tam siebie. Przelał na pergamin wszystko, z czym się zmagał. A takie coś nie było akceptowalne.
Draco wstał z krzesła i podszedł do palącego się ognia w kominku. Bez zastanowienia czy chwili wątpliwości, wrzucił pergamin prosto w języki ognia, które zaczęły go od razu spalać. Słowa znikały wraz z dymem, jakby nigdy nie istniały. Draco pragnął, by podobnie mogło być z tymi wszystkimi myślami, które kłębiły się w jego umyśle. Czy można je po prostu spalić? Usunąć i udawać, że nigdy ich tam nie było?
Draco odwrócił się od kominka w momencie, kiedy list stał się tylko popiołem i dymem. Kiedy nie istniał żaden dowód, że coś takiego w ogóle istniało.
Lunatyku,
Jest źle. Samo przyznanie się do tego jest równie złe. Uprzedzałeś mnie i sam wiedziałem, że nie będzie to spacer po lesie, ale nie sądziłem, że może być tak źle. Czasami trudno jest mi myśleć o czymkolwiek innym niż o fakcie, że otacza mnie tyle ludzi, ich zapachy mieszają się ze sobą, ich uczucia wręcz sączą się z nich, jak pot, który spływa im po skórze. Wilk ma tego dość. Ja też. To staje się jeszcze trudniejsze, kiedy Harry jest obok, a Wilk nie może pokazać wszystkim, że on należy do nas. To tak jakbym ciągle toczył bitwę, której wiem, że nie będę w stanie wygrać. Mam ochotę się poddać. Chcę odpocząć od tego wszystkiego, co teraz stało się moją codziennością. Chcę się schronić przed światem, zanim ten świat mnie połknie w całości, albo Wilk pokaże wszystkim kim, czym się stałem.
Wszystko jest takie intensywne. Każde uczucie, ruch czy dotyk. Odczuwam wszystko kilka razy mocniej, a moje wychowanie, które miałem jako dziedzic rodu Malfoy'ów tylko przypomina mi jakie to złe. Uczucia powinno się tonować, ukrywać za maską obojętności i nie ukazywać światu, a przede wszystkim nie ulegać im. Nie potrafię, Lunatyku.
Chcę wrócić do tego, co było. Chciałbym z powrotem być, tylko Draco Malfoy'em. Nie chcę już mieć Wilka we własnym umyśle, odliczać dni do pełni i czuć jego zwierzęcych emocji. Chcę mieć kontrolę nad swoim ciałem, uczuciami i odruchami. Nie chcę być wilkołakiem.
CZYTASZ
Skazany na życie || Drarry
FanficGdzie Draco zostaje wilkołakiem. Wszystko przez to, że Lucjusz Malfoy nie wykonał rozkazu Czarnego Pana i nie przyniósł mu Przepowiedni z Departamentu Tajemnic. Dał się pokonać kilku członkom Zakonu Feniksa i grupce uczniów. Znowu zawiódł jak to ują...