|20|

815 30 24
                                    

-Lidia!- czuje jak moje ciało powoli osuwa się na ziemie, jednak w ostatniej chwili łapie mnie mój kuzyn- Kto to był?

-Wiktor- szepczę przez łzy, które zdążyły już wydostać się z moich oczu- On... on...

-Co on?- tym razem pyta bardzo zaniepokojma Maja.

-Miał wypadek. Jest w szpitalu- wypalam szybko, padając na kolana. W tamtym momencie nawet mi nie przeszkadza fakt, że Igor mnie obejmuje chociaż jeszcze nie przyzwyczaiłam się do jego dotyku-Muszę do niego jechać.

-Musisz się najpierw uspokoić i...

-Muszę do niego jechać!- przerywam Igorowi, podnosząc przy tym głos- Muszę przy nim być!

-No dobrze- pomaga mi wstać i szybko wychodzimy z mieszkania. Wsiadamy do samochodu, po czym szybko kierujemy sie w stronę przekazanego przeze mnie adresu. Całą drogę jestem przejęta, a krążące po mojej głowie myśli wcale nie pomagają.

****

-On z tego wyjdzie Lidia- po raz kolejny Igor próbuje mnie uspokoić. Razem z Mają siedzą na krzesłach, a ja krążę zdenerwowana po korytarzu, gdzie niedaleko operują chłopaka za którego oddałabym życie.

-A jeśli on umrze?- panikuje- Nie zniosę tego! Ja nie chce!- zaczynam prôbować wyrwać sobie włosy i opadam na kolana. Cała moja twarz jest we łzach i mam to gdzieś, że kilka nieznanych mi osób patrzy na mnie.

-Spokojnie- chłopak podchodzi do mnie- Wiktor to silny chłopak i da radę. Zaufaj mi- kiwam niepewnie głową, niedokońca przekonana w jego słowa.

Po paru minutach widzę znajome mi, zmartwione i przerażone twarze: Janka, Sebastiana, Borysa, Michała, Janusza, Kamila i Karol. Nie zwracam jednak nimi zbytniej uwagi, gdyż moją głowę zajmuje coś innego.

Jasiek proponuje mi kawę, na którą niechętnie się zgadzam. Po chwili przynosi mi żółty kubek z brązową, gorącą cieczą. Siadam na krześle, zaczynając popijać. Reszta również stoi gdzieś niedaleko albo siedzi na innych miejscach. Każdy jednak jest cicho i boi się odezwać chociażby jednym słowem.

****

-Pomimo krytycznego stanu, udało nam się uratować pana Jakowskiego- oznajmia lekarz, który przyszedł do nas po dwugodzinnej operacji- Jest teraz w chwilowej śpiączkę.

-Czy można do niego wejść?- pytam z nadzieją w głosie. Tak bardzo bym chciała go zobaczyć.

-Tak, ale tylko jedna osoba. Jest pani kimś z rodziny?

-Dziewczyną- mówię szybko, na co w głowie strzelam sobie facepalma. No to dowaliłam, ale poskutkowało. Wchodzę do sali, gdzie od razu w oczy rzuca się leżący nieprzytomnie Wiktor. Jego twarz jest blada, a włosy w nieładzie. Siadam obok niego na krzesełku i pochylam się. Całuje go lekko w policzek, po czym zaczynam bawić się jego włosami- Bałam się o ciebie Wiktor. Bałam się, że cię stracę, a tego bym nie przeżyła- zaczynam mówić, choć wiem że chłopak pewnie tego nie słyszy- Jesteś najważniejszą częścią mojego życia i proszę, bądź ze mną już na zawsze.

-Zostanę. Na tak długo jak będziesz tego chciała- słyszę bardzo dobrze, lekko zachrypnięty głos Kinny'ego. Przenoszę spojrzenie na jego twarz i łapie za jego dłoń, ściskając ją. Na naszych twarzach pojawiają się szerokie uśmiechy.

-Napędziłeś mi strachu.

-Aż tak bardzo się o mnie martwiłaś?- posyła mi ten swój charakterystyczny uśmieszek, na co przewracam oczami.

-O mało nie zemdlałam ze strachu- przyznaje, przypominając sobie sytuację sprzed paru godzin.

-Przepraszam- jego głos cichnie i spuszcza wzrok na nasze złączone dłonie. Delikatnie ściska je, jednak nadal na mnie nie patrzy- Uciekłem z tej imprezy i wsiadłem do samochodu. Niestety, ale byłem strasznie zdenerwowany przez co mało uważałem na drodze. Straciłem panowanie nad kierownicą i jebnąłem o drzewo.

the past isn't easily forgotten | Kinny ZimmerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz