-Lidia!- czuje jak moje ciało powoli osuwa się na ziemie, jednak w ostatniej chwili łapie mnie mój kuzyn- Kto to był?
-Wiktor- szepczę przez łzy, które zdążyły już wydostać się z moich oczu- On... on...
-Co on?- tym razem pyta bardzo zaniepokojma Maja.
-Miał wypadek. Jest w szpitalu- wypalam szybko, padając na kolana. W tamtym momencie nawet mi nie przeszkadza fakt, że Igor mnie obejmuje chociaż jeszcze nie przyzwyczaiłam się do jego dotyku-Muszę do niego jechać.
-Musisz się najpierw uspokoić i...
-Muszę do niego jechać!- przerywam Igorowi, podnosząc przy tym głos- Muszę przy nim być!
-No dobrze- pomaga mi wstać i szybko wychodzimy z mieszkania. Wsiadamy do samochodu, po czym szybko kierujemy sie w stronę przekazanego przeze mnie adresu. Całą drogę jestem przejęta, a krążące po mojej głowie myśli wcale nie pomagają.
****
-On z tego wyjdzie Lidia- po raz kolejny Igor próbuje mnie uspokoić. Razem z Mają siedzą na krzesłach, a ja krążę zdenerwowana po korytarzu, gdzie niedaleko operują chłopaka za którego oddałabym życie.
-A jeśli on umrze?- panikuje- Nie zniosę tego! Ja nie chce!- zaczynam prôbować wyrwać sobie włosy i opadam na kolana. Cała moja twarz jest we łzach i mam to gdzieś, że kilka nieznanych mi osób patrzy na mnie.
-Spokojnie- chłopak podchodzi do mnie- Wiktor to silny chłopak i da radę. Zaufaj mi- kiwam niepewnie głową, niedokońca przekonana w jego słowa.
Po paru minutach widzę znajome mi, zmartwione i przerażone twarze: Janka, Sebastiana, Borysa, Michała, Janusza, Kamila i Karol. Nie zwracam jednak nimi zbytniej uwagi, gdyż moją głowę zajmuje coś innego.
Jasiek proponuje mi kawę, na którą niechętnie się zgadzam. Po chwili przynosi mi żółty kubek z brązową, gorącą cieczą. Siadam na krześle, zaczynając popijać. Reszta również stoi gdzieś niedaleko albo siedzi na innych miejscach. Każdy jednak jest cicho i boi się odezwać chociażby jednym słowem.
****
-Pomimo krytycznego stanu, udało nam się uratować pana Jakowskiego- oznajmia lekarz, który przyszedł do nas po dwugodzinnej operacji- Jest teraz w chwilowej śpiączkę.
-Czy można do niego wejść?- pytam z nadzieją w głosie. Tak bardzo bym chciała go zobaczyć.
-Tak, ale tylko jedna osoba. Jest pani kimś z rodziny?
-Dziewczyną- mówię szybko, na co w głowie strzelam sobie facepalma. No to dowaliłam, ale poskutkowało. Wchodzę do sali, gdzie od razu w oczy rzuca się leżący nieprzytomnie Wiktor. Jego twarz jest blada, a włosy w nieładzie. Siadam obok niego na krzesełku i pochylam się. Całuje go lekko w policzek, po czym zaczynam bawić się jego włosami- Bałam się o ciebie Wiktor. Bałam się, że cię stracę, a tego bym nie przeżyła- zaczynam mówić, choć wiem że chłopak pewnie tego nie słyszy- Jesteś najważniejszą częścią mojego życia i proszę, bądź ze mną już na zawsze.
-Zostanę. Na tak długo jak będziesz tego chciała- słyszę bardzo dobrze, lekko zachrypnięty głos Kinny'ego. Przenoszę spojrzenie na jego twarz i łapie za jego dłoń, ściskając ją. Na naszych twarzach pojawiają się szerokie uśmiechy.
-Napędziłeś mi strachu.
-Aż tak bardzo się o mnie martwiłaś?- posyła mi ten swój charakterystyczny uśmieszek, na co przewracam oczami.
-O mało nie zemdlałam ze strachu- przyznaje, przypominając sobie sytuację sprzed paru godzin.
-Przepraszam- jego głos cichnie i spuszcza wzrok na nasze złączone dłonie. Delikatnie ściska je, jednak nadal na mnie nie patrzy- Uciekłem z tej imprezy i wsiadłem do samochodu. Niestety, ale byłem strasznie zdenerwowany przez co mało uważałem na drodze. Straciłem panowanie nad kierownicą i jebnąłem o drzewo.
CZYTASZ
the past isn't easily forgotten | Kinny Zimmer
Romance"Pamiętaj, wiek to tylko liczba. Najważniejsze jest to, co do siebie czujecie" "Tsaaa... w sumie racja. Tylko problem w tym że on nic do mnie nie czuje" "Jesteś tego taka pewna?" "Tak! Pewnie nawet jakbym była starsza nie zechciałby mnie!" "A mnie m...