|52|

365 10 2
                                    

Dwa tygodnie. Jebane dwa tygodnie.

Minęły już dwa tygodnie a Wiktor nadal się nie obudził ze śpiączki. Codziennie staram się razem z Jaśkiem odwiedzać go, jednak jego stan ani troche sie nie polepszył. Rany troche się zagoiły jednak to nie zmienia praktycznie niczego.

Jestem totalnie załamana. Do tego stopnia że teraz od jakiś trzy dni nie wychodzę z mieszkania. Nie dopuszczam do siebie Pasulę i Werkę albo moich przyajciół ze szkoły. Nie chce ich narazie widzieć.

Wszystko nagle przestało mnie interesować i w moje głowie kłębią sie myśli na temat Kinny'ego. Zaczynam powoli tracić nadzieje, że będzie lepiej.

Codziennie aby sobie ulżyć robie kolejne cięcia na rękach. Strasznie mnie bolą ale mam to w dupie. Szczerze? Chyba sobie na to zasłużyłam. Gdyby Kinny mnie nie poznał to nic by mu nie było. Byłoby mu lepiej beze mnie.

Przełączam kolejny kanał na telewizorze, nawet nie wiedząc czego konktretnie szukam. Odstawiam pilot, kiedy natrafiam na serial Grzmotomocni. Pustym wzrokiem gapię się na ekran totalnie nie skupiając sie na dziejących sie sytuacjach. W końcu wkurwiam się sama na siebie i wyłączam telewizor, pochłaniając otaczającą mnie ciszę, którą zagłuszają jedynie samochody na dole na ulicy.

Wyciągam telefon i wzdycham kiedy widzę 3 nieodebrane połączenia i 28 wiadomości od Jaśka, 10 wiadomości od z znajomych i jedno połączenie od White'a, jedno od Bedoesa, dwa od Beteo. Nawet dwa od Maty.

Nie mam jednak siły na to aby do każdego z osobna odzwonić więc postanawiam skupić sie na Jaśku gdyż on mi jest z nich najbardziej bliski.

-Hej- nie wiem dlaczego ale moje ciało spina się kiedy słyszę swój głos, którego nawet sama nie słyszałam od tych paru dni. Jest on mocno zachrypnięty i łamał się.

-W końcu- słysze dobrze znajomy mi głos- Nie spytam czy wszystko gra bo czuje że nie.

-Twoja podświadomość mylna nie jest- mówię obojętnie.

-Naprawde wszyscy sie już o ciebie martwimy. Nie wychodzisz nigdzie i ignorujesz nasze wiadomości. Musisz nam dawać jakiś sygnał. Nawet mała łapka w górę.

-Nie mam po prostu teraz na nic siły- przyznaje.

-Ja wiem. Naprawdę cię rozumiem, ale... musisz chociaż do nas przyjść. Coś porobić. Zająć głowę czymś innym.

-Nie chce.

-Bo przyjade zaraz tam do ciebie. I tak wytrzymałem trzy dni.

-Nie otworzę drzwi.

-To je wywarze- oznajmia nie miłym już tonem- Wbijam za godzine.

-Yhym- odpowiadam i rozłączam sie zanim cokolwiek jeszcze mówi.

Wstaje powoli na równe nogi i kieruje się w strone łazienki. Rozbieram się i wchodzę pod prysznic. Czuje jak moje spięte ciało luzuje się powoli, gdy styka się z lekką, chłodnawą wodą.

Prysznic to jedna z niewielu rzeczy która powoduje ze sie uspokajam. Raz tak się zastałam w nim, że spędziłam godzinę czasu praktycznie stojąc na bezczynnie nic nie robiąc, po prostu pozwalałam aby woda lała sie na moje ciało. Tylko tyle.

Po pół godzinie czas wychodzę z kabiny, po czym ususzam swoje ciało ręcznikiem i ubieram powoli się w bieliznę, beżowe dresy oraz czarną dopasowaną bluzkę z długim rękawem, którą kupiłam razem z Weroniką z mojej klasy jakiś miesiąc temu.

Myje szybko twarz zęby. Czesze jeszcze wilgotne włosy, które jedynie osuszyłam ręcznikiem. Makijażu nie mam zamiaru robić. Bo po co.

Pare minut później słysze dzwonek do drzwi. Wzdycham przeciągle i podchodzę do nich. Otwieram kluczem i od razu odchodzę nawet nie odwracając się za siebie.

the past isn't easily forgotten | Kinny ZimmerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz