-Typie minął już ponad tydzień- wzdycha Pasula, jendocześnie popijając swoje piwo. Spuszczam wzrok na swoje, które od pół godziny jest nadal prawie pełne.
-Nie zostawie jej- oznajmiam szczerze- Nie potrzebuje innych ludzi. Mam ją i ciebie.
-Japierdole- przewraca oczami- Rozumiem że chcesz z nią być ale jesteś tu zamknięty jak w jakiejś klatce dla zwierząt. Byłeś nawet w jakimś pierdolonym sklepie?
-Nie.
-No właśnie. Widze was codziennie i niedługo zamienicie sie w trupy jak te w The Walking Dead. Żyjecie tak naprawde tylko na energetykach albo herbatach.
-To nie moja wina. Nie mam apetytu. Ona także.
-Nie wiem co ja mam z wami zrobić- spuszcza głowę- Myślałem że z dnia na dzień bedzie lepiej.
-Ja tak samo, ale jest dokładnie tak jak wcześniej.
-Myślałeś może nad psychologiem?
-Ta, ale ona sie za bardzo boi. Sama nie wie dlaczego, ale lekarze ją przerażają.
-Trzeba bedzie spróbować, pomimo jej strachu. Co jak co ale specjalista bedzie lepiej wiedział co robić. A teraz jakie metody stosujemy to jeszcze bardziej jest zdołowana.
-Ale chociaż częściej sie uśmiecha.
-Ledwo co. Nie możemy pozwolić na to aby zniszczyła siebie totalnie. Potrzebna nam pomoc kogoś obcego i z wiedzą na temat takich rzeczy.
-Może i masz rache- przyznaje.
-Bo mam. Jak wróce to od razu umówię wizytę. Mój wujek pracuje w takim jednym ośrodku niedaleko Żoliborza. Pewnie miejsce się jakieś znajdzie na za niedługo.
-Dzięki stary- posyłam mu delikatny uśmiech.
-Cieszcie się że macie mnie w swoim życiu.
*PERSPEKTYWA LIDII*
-Zostaw mnie!- krzyczę po raz kolejny, czują jak kolejne łzy wylatują z moich oczu- Zostaw! Błagam!- jednak dalej ignoruje moje słowa i przykłada rękę do mojej szyi.
Oplata dłonią ją i mocno ściska. Czuje jak coraz mniej mam powietrza. Walczę z nim, staram się wyrwać z jego objęcia jednak on jest za silny.
Coraz bardziej czuje się słaba i coraz bardziej nie mogę złapać oddechu. Czuje także jak kolor ucieka z mojej twarzy, a ciało robi się bezwładne, tak samo jak mózg. Nie potrafię teraz nawet niczego zrobić.
Widzę tylko te jego obrzydliwe zielone oczy, które patrzą na mnie zimnym wzrokiem z nutką radości. Jakby mój ból i cierpienie sprawiało mu satysfakcje.
-Do zobaczenia po drugiej stronie córko. Jeszcze tylko załatwie tego twojego blondasa.
I wtedy nastaje ciemność.
I w tym momencie z krzykiem podnoszę się po pozycji siedzącej. Łapie szybkie oddechy, po czym łapie się za szyję na której na szczęście nie ma jego dłoni. Czuje łzy na policzkach. Boli mnie głowa, a dłonie trzęsą się, tak samo jak całe moje ciało.
CZYTASZ
the past isn't easily forgotten | Kinny Zimmer
Romansa"Pamiętaj, wiek to tylko liczba. Najważniejsze jest to, co do siebie czujecie" "Tsaaa... w sumie racja. Tylko problem w tym że on nic do mnie nie czuje" "Jesteś tego taka pewna?" "Tak! Pewnie nawet jakbym była starsza nie zechciałby mnie!" "A mnie m...