|58|

349 6 7
                                    

*PERSPEKTYWA WIKTORA*

Jest godzina 19:00 a my busem kierujemy sie w strone miejsca w którym zatrzymamy sie na pare dni, czyli ogromnej chaty mojego wujka, który pozwolił nam za darmo użyczyć jej pod warunkiem że nie rozniesiemy jej z dymem. Niektórzy z ludzi śpi, dlatego o dziwo jak na pare osób jest cicho. Lidia również śpi, z głową na moim ramieniu.

Obok nas siedzi Jasiek razem z Solarem, który pisze co chwila coś na telefonie. Pewnie do Werki, która niestety nie zjawi sie. Jednak kiedy słyszę w jakim ona jest stanie, to jednak dobrze że została w swoim mieszkaniu.

Przypomniała mi się wczorajsza rozmowa na temat zdrowia dziewczyny. Pogadałem z Lidią o tym. Blondyna sądzi że jest szansa że może być w ciąży i skłamała na temat tego że Jasiek powinien sie martwić jak okres spóźni sie cztery tygodnie. Doskonale o tym wiedziałem, ale przyjaciel chyba nie. Za głupi jest po prostu.

Odkąd sie rano u nas zjawił jest poddenerowanay i pomimo starania sie go rozweselić, jest jakiś nieobecny. Pewnie przytłacza go ta myśl i wcale mu sie nie dziwie. Sam bym był zdenerwowany.

Pomimo tego że on chce mieć dzieic, to jeszcze nie jest na to gotowy. Ma dopiero 23 lata i trase koncertową oraz muzykę, którą kocha tak samo jak swoją rodzinę. Dziecko w jakimś stopniu może spowodować że będzie mieć mniej czasu  temu wszystkiemu poświęcać.

Wiem jednak doskonale, że gdyby Werka naprawdę okazała się być w ciąży, to Jasiek na 100% by jej nie zostawił. On po prostu taki nie jest. Miałby takie coś potem do końca życia na sumieniu i zadręczałby się.

***

-Ładnie tu- komentuje blondynka, która od razu łapie mnie mocno za ręke. Odwzajemniam uścisk i uśmiecham sie szeroko.

-Wiem o tym- przyznaje bo to była najprawdziwsza prawda. Nawet leżący śnieg nadaje temu miejscu niezły urok- Pokoje są dwu, trzy i czteroosobowe więc się dobierzcie i zajmijcie coś- oznajmiam pozostałym- Na samej górze. Nie bede wam więcej gadać bo sami zobaczycie sami.

Po moim ogłoszenu każdy razem z walizkami wchodzi do ogromnego budynku. Wybucha małe zamieszanie, jednak po jakiś trzech minutach mi i Lidzi udaje sie wejść do jednego z dwuosobowych pokoi. Dziewczyna od razu postawia swoje rzeczy i kładzie się twardo na łóżku.

Pokój jest duży z wielkim łóżkiem, szafą i widokiem na las za oknem. Znajduje sie tu również niewielki stolik i półki na różne rzeczy. Dominuje tu kolor beżowy i biały.

-Nie wyspana?- pytam rozbawiony patrząc na blondynkę. Ona otwiera oczy, jednak nie przenosi na mnie spojrzenia. Gapi się po prostu w sufit.

-Trudno jest spać w busie pełnych głośnych idiotów- śmieje sie, wzruszając ramionami.

-A mi sie wydawało że cały czas spałaś- marszcze brwi lekko zdezorientowany.

-Udawałam- posyła mi chytry uśmieszek- Chciałam po prostu poleżeć na twoim ramieniu. I... nie chciałam aby ktoś do mnie gadał.

-Jędza- mruczę pod nosem.

-No wiem- powoli wstaje na równe nogi. Po chwili do naszego pokoju puka i wpada jak zwykle uśmiechnięty od ucha do ucha Janusz Walczuk.

-Robimy seans filmowy niedługo. Pomysł Bediego- oznajmia szybko, po czym znika trzaskając drzwiami, nawet nie czekając na naszą odpowiedź.

-Debil- przewraca oczami blondynka. Podchodzi do mnie i mocno wtula się w moj tors. Odwzajemniam uścisk i całuję ją lekko w głowę- Nie za dużo ich ze sobą wzieliśmy?- pyta głupio, na co prycham ze śmiechu.

the past isn't easily forgotten | Kinny ZimmerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz