-Pomóc ci?- pytam bruneta, kiedy zatrzymujemy się pod blokiem w którym zamieszkuje ja i on.
-Nie trzeba- odpowiada od razu, na co przewracam oczami. Staje na równe nogi, jednak momentalnie traci grunt i pochyla się. Gdyby nie Jasiek obok to by pewnie wylądował na ziemi, bo z moim talentem łapania ludzi by skoczył jeszcze gorzej.
Pamiętam raz kiedy Robert potknął się o kamień i runął na ziemie. Oczywiście starałam się go złapać ale niestety wtedy i ja upadłam, przewracając się na niego i uderzając go dosyć mocno kolanem w krocze. Reszta sie z nas śmiała, kiedy my jęczeliśmy z bólu bo ja też oberwałam, ale głową o chodnik.
-Ledwo cie do samochodu zaprowadziliśmy- prycha blondyn, zaplatając ramię mojego chłopaka przez swój kark.
Idą już do środka, a ja natomiast zabieram rzeczy Kinny'ego które były z nim w szpitalu. Wchodze do budynku i już po chwili otwieram kluczami drzwi do naszego mieszkania.
Ściągamy buty i kurtki, pomagając w tym Wiktorowi. Pomimo tego że spędził długo na badaniach, nadal widać po nim że nie jest tak dobrze. Jest strasznie blady, wychudzony, ma wielkie wory pod oczami, troche dłuższe włosy oraz mały zarost który mnie wkurza. No co? Wkurwia mnie to że jak go całuje to mnie kłuje!
Pasula ciągnie go w kierunku kanapy, na której od razu go kładzie. Ten jednak ma inny zamiar i od razu siada, podpierając się o zagłówek mebla.
-Nic mi nie jest- mówi stanowczo, przez co ja i blondyn jednocześnie przybieramy poważne i zrezygnowane miny. Oboje także, w tym samym momencie głośno wzdychamy. Normalnie zsynchronizowani.
-Pierdolisz głupoty- oznajmia za mnie Jano, za co jestem mu troche wdzięczna. Jestem lekko psychicznie wypompowana i nie za bardzo mi sie teraz chce kłócić- Widać po tobie człowieku.
-Będzie okej- znowu próbuje wstać, jednak blondyn mocno popycha go do tyłu.
-Przestan do jasnej cholery- podnoszę głos- Przestan tak sie zachowywać! Jakby nic ci nie było! Byłeś dwa tygodnie w śpiączce! Daj sobie pomóc i nie zgrywaj jakiegoś twardziela!
-Jesteś gorszy niż dziecko Wiktor- wzdycha ociężale chłopak stojący obok mnie.
Brunet nic na to nie odpowiada, a jedynie co robi to ściska szczęke i mocno kładzie się na plecy. Robi ofochaną minę, patrząc nie na nas, ale w jakiś tylko jemu znany punkt na suficie.
-Naprawde to do ciebie nie dociera że chcemy dla ciebie jak najlepiej?- pyta go teraz spokojniej Jasiek- Jestem twoim najlepszym przyjacielem. Lidia jest dziewczyną. Jesteś jedyną osobą, którą ona naprawde i mocno kocha. Doceń to.
Nadal nic. Leży zapatrzony w totalnie nic. Prycham pod nosem już lekko zdenerwowana i odchodzę do kuchni. Podchodzę do lodówki i szafek z których wyciągam potrzebne mi rzeczy.
-Co robisz?- blondyn zostawia oburzonego bruneta, podchodzi do mnie i siada na jednym z krzeseł przy blacie.
-Spaghetii- oznajmiam- Moja babcia kiedy przyjeżdżała do nas w odwiedziny, zawsze ze sobą je przywoziła, albo jechałam do niej je robić. To były najlepsze momenty w moim dzieciństwie. Robiłam je tylko raz w swoim ,,nastoletnim" zyciu- szepczę czując jak powoli robi mi się coraz bardziej smutniej.
****
-Babcia!- krzyczę ośmioletnia ja widząc w progu drzwi swoją ulubioną osobę na świecie. Starsza już kobieta po 70-stce o siwych włosach i niebieskich oczach, rozpromienia się na mój widok. Od razu bierze mnie w ramiona. Czuje jak powoli brakuje mi powietrza ale nie odsuwam sie. Nie widze jej na codzień i chce teraz jak najdłużej chłonąc jej obecność.
CZYTASZ
the past isn't easily forgotten | Kinny Zimmer
Romance"Pamiętaj, wiek to tylko liczba. Najważniejsze jest to, co do siebie czujecie" "Tsaaa... w sumie racja. Tylko problem w tym że on nic do mnie nie czuje" "Jesteś tego taka pewna?" "Tak! Pewnie nawet jakbym była starsza nie zechciałby mnie!" "A mnie m...