Rozdział 25

8.5K 320 15
                                        

Clarissa


Jak ten telefon nie przestanie pikać to zaraz go wyrzucę przez okno i mówiłam serio. Wygrzebałam się jednak z pościeli i sięgnęłam po telefon. W nogach czułam poruszającego się Charliego, który także nie był zadowolony, że ktoś przeszkadzał mu w spaniu. Usiadłam i pogładziłam go po głowie i w końcu spojrzałam na ekran.

Miałam na nich kilka nieprzeczytanych wiadomości od Matthew i teraz żałowałam, że w ogóle podałam mu swój numer telefonu. Dopiero kiedy wyszedł tata uświadomi, że zostawił dla mnie swoją wizytówkę w razie gdybym chciała się z nim kontaktować. A że wykorzystałam okazję i napisałam mu wiadomość, że to mój numer najwyraźniej popełniłam błąd.

Sprawdziłam godzinę i dotarło do mnie, że była ósma rano. Przypomniałam też sobie, że przecież umawiałam się z nim na śniadanie, ale kompletnie wyleciało mi to z głowy. Lekko zaspana zaczęłam czytać jego wiadomości zaczynające się od tej najstarszej.


6:53

Matthew: Hejka :) Wstałaś już?

7:12

Matthew: Clarisso Bernardo czy ty mnie ignorujesz?

7:19

Matthew: .

7:21

Matthew: Bardzo :(

7:33

Matthew: Żyjesz??????

7:59

Matthew: Clarisso, proszę cię jestem głodny. Nie daj mi umrzeć z głodu.


Po raz kolejny przyłapałam się na tym, że się uśmiechałam a to tylko dlatego że Matthew zachowywał się jak dziecko. I w dodatku to ostatnie zdjęcie, które mi wysłał. Pies z wywieszonym językiem. Co to niby miało oznaczać?


Ja: Wiesz która jest godzina?

Matthew: Ósma :):):)

Ja: Kretyn.

Matthew: Ej no. Bo się obrażę.

Ja: Niektórzy próbują spać.

Matthew: Ale jest późno.


Zastanawiałam się o której godzinie on wstawał, skoro dla niego ósma rano to było późno. Chyba musieliśmy poważnie porozmawiać na temat tego jakie mieliśmy plany dnia, jak pracowaliśmy i jak spędzaliśmy wolny czas, bo coś mi się wydawało, że powstał niemały zgrzyt.


Ja: Nie dla mnie. Spotkamy się o dziesiątej w tej kawiarni, do której wysłał ci wczoraj adres. A teraz daj mi jeszcze pospać.


Odłożyłam telefon i spróbowała jeszcze zasnąć. Co jakiś czas przychodziły wiadomości, ale po prostu je ignorowałam.

***

Równo o dziesiątej weszłam do kawiarni, którą sama wybrałam a którą czasami odwiedzałam, bo mieli i pyszne jedzenie, ale i przystępne ceny. Miałam ochotę spóźnić się, ale wiedząc, że był głody i trochę go przetrzymałam nie potrafiłam. Może i byłam zła, ale nie aż tak żeby go karać. Nawet już na mnie czekał chociaż przy stoliku ustawił się rząd kobiet, które robiły sobie z nim zdjęcia.

Bad decisionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz