Rozdział 22

8.6K 352 8
                                        

Clarissa


Atmosfera był tak bardzo napięta, że można było ją kroić nożem. Każdy temat jakikolwiek bym nie zaczynała od razu ucinał mój tata. Nie pozwalał nawet wypowiedzieć się Matthew co zaczynało wzbudzać moją irytację.

Wiedziałam, że czuł się coraz bardziej niepewnie. Siedział sztywno a co jakiś czas widziałam, jak zaciskał rękę w pięść. Ze spokojem znosił docinki mojego taty choć były one dla niego obraźliwe.

Nie mogłam zrozumieć, dlaczego tak bardzo starał się wyprowadzić go z równowagi, skoro nie zrobił nic złego. Przeprosił tylko dlatego że czuł się winny i mój tata musiał to w końcu zrozumieć, że to nie była jego wina. Był uparty i czasami krótkowzroczny jednak kochałam go nad życie, ale w końcu kiedyś cierpliwość mi się skończy.

- Matthew, kiedy masz kolejną walkę? – zaczęłam temat, który miałam nadzieję, że przypadnie mojemu tacie do gustu.

- Za trzy tygodnie. – odpowiedział zdawkowo.

Chyba udzielił mu się humor mojego taty, ale to nic dziwnego. Po takich docinkach sama chciałabym stąd jak najszybciej wyjść. Dziwiło mnie tylko to, że do tej pory tego nie zrobił co pokazywało jak wiele znaczyło dla niego przeproszenie mojego taty.

- Denerwujesz się? – drążyłam temat.

- Każda walka jest dla mnie wyzwaniem. – spojrzał w moim kierunku znad pustego talerza po jedzeniu. - W każdym momencie mogę popełnić błąd i przegrać a tego bym nie chciał.

- W moich czasach się to nie zdarzało. – i znowu tata sprawił, że atmosfera stała się nieznośna. Zachowywał się jak obrażone dziecko. Na dłuższą metę sprawiało to, że miałam ochotę powiedzieć mu, żeby poszedł do siebie na górę. Skoro zachowywał się tak infantylnie to powinnam go tak potraktować.

Momentami miałam ochotę wyjść z kuchni i niech się dzieje co chce. Chyba już wolałam, aby zaczęli skakać sobie do gardeł, bo wtedy mogliby wszystko sobie powyjaśniać, tym bardziej że Matthew w każdym momencie mógł wybuchnąć. Może i tak wytrzymał bardzo długo obawiałam się, że to prędzej czy później nastąpi.

Gdyby zaszła taka sytuacja nie miałam pojęcia po której stronie bym stanęła. Tata oczywiście był moim rodzicem i jedyną rodziną, ale Matthew był zarówno moim gościem jak i przyjacielem. Od dzisiaj, ale kto by się tego doszukiwał.

- Dokładnie, kiedy? – wypaliłam zgryźliwie odwracając się do niego. No i sama straciłam opanowanie, ale no ileż można słuchać jego docinek.

- No...

- No? – przedrzeźniałam go.

- No wtedy...

- Kiedy ty walczyłeś. – sprostowałam. - A to było, kiedy? Dwadzieścia lat temu? – zapytałam stanowczym i opanowanym głosem a w środku aż się gotowałam. Wiedziałam, że z tymi latami przesadziłam, ale chciałam mu dopiec.

- Nie jestem aż tak stary. – odgryzł się.

- A ile ja mam lat? – nie spuszczałam z niego wzroku. – Jak dla mnie jesteś stary i dobrze o tym wiesz.

- Od zawsze tak było. - z zaskoczeniem przejęłam to, że odwrócił się w kierunku Matthew. - Nawet jak była mała potrafiła wygłosić mi reprymendę o moich walkach. Niech sobie przypomnę, jak ona to powiedziała. – zamyślił się na chwilę. – „Tato jesteś najlepszym bokserem na świecie a dajesz sobie obić pysk jak jakaś baba. Chociaż udawaj, że się bronisz". To chyba było jakoś tak. – spojrzał na mnie.

Bad decisionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz