Rozdział 50

6.7K 290 6
                                        

Clarissa

Od razu po powrocie do domu zostawiłam tatę na dole a sama udałam się na górę do pokoju Anthonego który od jego śmierci stał zamknięty. Stałam pod jego drzwiami przez dobre kilka minut i patrzyłam na nie, nie poruszając się choćby na milimetr. Krew w moich żyłach tętniła w rytmie mojego serca a dłonie pociły się ze strachu. Tak dawno nie zaglądałam do jego pokoju, że nawet nie pamiętałam, jak on wyglądał.

Wzięłam głęboki wdech i złapałam za klamkę, przekręciłam ją i pchnęłam drzwi które zaskrzypiały ze starości. Klucz nadał tkwił w zamku i po raz pierwszy cieszyłam się, że kiedy tata je zamknął postanowiłam go wykraść i schować w szkatułce w swoim pokoju. Gdybym tego nie zrobiła prawdopodobnie nadal byłby zamknięte.

Stałam w otwartych drzwiach i zrobiłam ten pierwszy trudny krok wchodząc do środka. Dotknęłam przełącznika światła i po chwili w całym pomieszczeniu zrobiło się jasno. Było dokładnie tak samo jak zapamiętałam. Ten sam niebieski kolor ścian ozdobiony plakatami samochodów i sławnych bokserów.

Pod ścianą z lewej strony stało biurko z fotelem, na którym już zebrał się kurz, ale zauważyłam leżące na nim rękawice bokserskie mojego brata. Obok wisiał worek, w który codziennie uderzał. Pamiętałam jak pewnego razu uczył mnie kilku ruchów, ale skończyło się na tym, że się popłakałam i nasza nauka się skończyła. Anthony jak to on od razu zaczął się ze mnie naśmiewać, ale po chwili mnie przytulił i powiedział, że nic nie szkodzi i że dalej on będzie mnie bronił tak jak to robił dotychczas.

Po prawej stronie mieściło się jego łóżko tak samo zaścielone, gdy był w nim ostatnio. Ta sama czarna pościel, która odznaczała się na tle jasnobrązowego łóżka i poduszka w kształcie kupy, którą mu kupiłam dla żartu, ale dla niego to był zajebisty prezent – tak się właśnie wyraził, kiedy mu ją dawałam.

Pod oknem piętrzyły się pudła w których znajdowało się to czego tak usilnie szukałam. Podeszłam do nich i usiadłam z podkulonymi nogami. Zdjęłam pokrywę i odłożyłam ją na bok. Trzęsącymi się dłońmi wyciągnęłam pierwsze zdjęcie w złotej ramce i nie mogłam oderwać od niego wzroku tak bardzo zatracona we wspomnieniach.

Byliśmy na nim we trzech: ja, Anthony i tata. W tym dniu ukończyliśmy szkołę z wyróżnieniem. Tata stał i obejmował nas z dumą i szerokim uśmiechem wypisanym na twarzy. Na zdjęciu nie było Van, ale tylko dlatego że to ona nam je zrobiła. Westchnęłam nieznacznie je odłożyłam je na bok, aby sięgnąć po kolejne które przedstawiało Anthonego z Vanessą podczas szkolnego ogniska. Obejmowali się a on szeptał jej coś do ucha, ona z kolei śmiała się z tego co powiedział. To zdjęcie przepełnione było tak wielką miłością ich obojga, że dało się to wyczuć nawet jeśli ktoś by ich nie znał.

Kolejne zdjęcia przedstawiały mnie z Anthonym, który wrzucał mnie do wody, a obok tata zaśmiewał się w najlepsze z Vanessą. Każde po które sięgałam uświadamiało mi, że zapomniałam o tych pięknych chwilach spędzonych razem a nie powinnam. Te wspomnienia były wszystkim co mi pozostało a ja wyrzuciłam je jak nic nie wartą rzecz.

W jednej chwili siedziałam na podłodze zapłakana ze zdjęciami naszej rodziny w rękach a w następnej zapakowałam je wszystkie z powrotem, do kartonu który po chwili podniosłam i zabrałam z sobą. Kiedy wyszłam z jego pokoju po raz ostatni rozejrzałam się po nim, ale na pewno nie ostatni. Wiązało się z nim za wiele wspomnień, żeby je tak po prostu porzucić.

Zeszłam po schodach i zatrzymałam się w połowie patrząc na miejsca po zdjęciach na ścianie. W dalszym ciągu wbite były w nią gwoździe jakby ten dom czekał na to aż pojawią się po raz kolejny. Z bólem w sercu i łzami w oczach wyciągałam po kolei zdjęcia, przecierałam kurz moją koszulką i zawieszałam je z potworem na swoich miejscach.

Anthony już zawsze będzie obecny w tym domu i nieważne co powie tata jego zdjęcia tutaj zostaną. To było ich miejsce i dziękuję za to moim bliskim, że byli przy mnie, bo dzięki nim zrozumiałam to zanim byłoby za późno.

Kiedy wyciągnęłam ostatnie zdjęcie i zawiesiłam je na ścianie poczułam na swoich ramionach czyjś dotyk. Bałam się odwrócić, dlatego spoglądałam na moje dzieło i czułam szczęście.

- Córeczko. – głos mojego taty był napięty więc odwróciłam się w jego stronę chcąc się z nim pokłócić o to co zrobiłam. Może nie był zadowolony, ale nie mógł przez całe życie ignorować tego, że Anthonego już z nami nie będzie. Jednak, kiedy patrzyłam na jego twarz widziałam, że miał łzy w oczach.

- Tutaj jest jego miejsce. – powiedziałam patrząc na swoje dzieło a raz na niego. Zdjęcia ułożone były tak jak były poprzednim razem i nawet nie musiałam się zbytnio zastanawiać, gdzie je umieścić. – Przydałoby się więcej miejsca na kolejne zdjęcia. Za długo ich nie robiliśmy a Anthony by tego nie chciał.

- Zrobię nowe miejsca, jeśli tego chcesz. – przytulił mnie od tyłu i pocałował w czubek głowy.

- Chcę. Już czas ruszyć dalej. – moje gardło było ściśnięte, kiedy wypowiadałam te słowa, ale czułam też ulgę, gdy tylko je wypowiedziałam.

- Cieszę się.

- Dlaczego? – przekrzywiłam głowę patrząc na niego z dołu.

- Po raz pierwszy od dawna wierzę, że odzyskałem córkę. – przytulił mnie mocniej i choć czułam się jak w potrzasku ignorowałam to, bo najwyraźniej jemu to pomagało. – A to wszystko dzięki niemu.

- Chmmm. – wymamrotałam pod nosem, bo nie za bardzo dochodziło do mnie to co mówił. Za bardzo skupiłam się na ścianie przede mną.

- Nie chmmm tylko tak. – parsknął śmiechem. - Wiesz o czym mówię więc nie udawaj, bo za bardzo cię znam.

- Wiem o czym mówisz, ale nie wiem co z tego będzie. Nie rozmawialiśmy jeszcze o tym. Za dużo się działo w tak krótkim czasie, ale jest dobrze tak jak jest. – wyznałam szczerze.

- Ale jesteś z nim szczęśliwa? – dopytywał jak troskliwy ojciec.

- Jestem. Nawet nie wiesz jak bardzo. – przy Matthew byłam zupełnie inna. Stałam się bardziej otwarta, rozgadana i częściej się uśmiechałam a wcześniej takie uczucia były mi obce. Wegetowałam a nie żyłam.

- Cieszę się. – spojrzał jeszcze raz na zdjęcia. – Pięknie to wygląda. A teraz chodź coś zjeść.

Pozwoliłam mu się oddalić jednak jeszcze chwilę stałam w tym samym miejscu. W końcu przyłożyłam dłoń do ust a potem przycisnęłam ją do zdjęcia mojego brata czując niesamowitą lekkość w piersi.

Bad decisionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz