Epilog

13.3K 462 48
                                    

Pół roku później

Clarissa

Minęło dokładnie sześć długich miesięcy od walki Matthew i Andrew, ale co to była za walka. Był po prostu niesamowity. Każdy jego ruch był wywarzony i przemyślany, ale i tak było ciężko. Z każdy wykonanym ciosem jego przeciwnik odpowiadała swoim. Matthew był cały spocony i pokryty krwią. Nie poddawał się aż do końca, a kiedy myślałam, że był na przegranej pozycji wyprowadził serię ataków która powaliła jego przeciwnika na matę. Po czymś takim Andrew z trudem się podniósł, ale i tak przegrał.

Od razu po ogłoszeniu wyników wbiegłam na matę i nie przejmując się tym jak wyglądał Matthew wpadłam w jego ramiona cała szczęśliwa, że wygrał a jednocześnie przerażona jego obrażeniami. Nie zdały się na nic jego słowa, które co chwilę powtarzał, że nic mu nie było. Kochałam go, ale z ulgą przyjęłam to, że to jego ostatnia walka.

Zaskoczył jednak mnie Andrew, kiedy podszedł do nas i pogratulował Matthew wygranej i przytulił go po przyjacielsku. Mężczyzna zaczął już odchodzić, ale powstrzymałam go łapiąc za ramię. Kiedy odwrócił się do mnie widziałam dezorientację malującą się na jego twarzy. Podeszłam do niego i go przytuliłam. A kiedy się pochylił wyszeptałam mu do ucha słowa, które pragnął usłyszeć od dawna.

„Wybaczam ci".

Wiedziałam, że obwiniał się o śmierć Anthonego, ale dłużej nie musiał. Każdy z nas popełniał błędy, ale najważniejsze to zrozumieć je i umieć się do nich przyznać co też zrobił więc nie mogłam pozwolić, żeby dalej się tym zadręczał. Po jego twarzy widziałam, że nie spodziewał się tego po mnie, ale odczuł ogromną ulgę.

Po zakończonej walce Matthew był cały poobijany i obolały więc zajęłam się nim jak najlepiej a to wiązało się z ty, że zamieszkałam w jego domu i tak już pozostało. Opiekowałam się nim jak najlepiej potrafiłam. Przez cały tydzień leżał w łóżku i odpoczywał a ja dbałam o niego, karmiłam. W trakcie jego rekonwalescencji nie umiałam mu odmówić, bo tak bardzo prosił więc ujeżdżałam go, ile się tylko dało. Sprawiałam mu przyjemność ustami na co nie narzekał a wręcz się cieszył. Zatraciliśmy się w naszym związku, że zapominaliśmy o całym świecie.

Ale ten świat się o nas upominał już miesiąc później. Było to dla nas zaskoczenie, ale cieszyłam się niezmiernie. Matthew do tej pory śmiał się, że to moja wina a ja gniewałam się na niego przez chwilę a potem mi przechodziło.

Spuściłam wzrok na mój brzuch, kiedy poczułam jak nasz synek zrobił w nim fikołka. Od kilku tygodni ruszał się coraz częściej i mocniej, ale to sprawiało, że byłam jeszcze bardziej szczęśliwa. Co wieczór Matthew przykładał głowę do mojego brzucha i mówił do niego, że bardzo go kochał i nie mógł się doczekać, kiedy go z siebie wypchnę co mnie rozbawiło. Tydzień temu zaskoczył mnie, kiedy powiedział, że chciał mu dać na imię Anthony a mały jakby to słysząc kopnął mnie mocno od środka.

Oczywiście zarówno tata i Mike nam gratulowali, ale i tak Matthew dostał w twarz od taty za to, że zrobił mi dziecko przed ślubem, ale szybko to naprawiliśmy biorąc ślub miesiąc temu. Trochę przeszkadzało mi to, że będąc w piątym miesiącu wychodziłam za mąż nie mogąc założyć swojej wymarzonej sukni, ale i tak byłam szczęśliwa.

- Jak się masz? – Matthew objął mnie od tyłu i pogładził mój brzuch.

- Jak piłka do koszykówki.

- Wyglądasz cudownie. – polizał mnie po szyi wywołując tym samym przyjemne dreszcze.

- Ekh... - obróciłam się w jego ramionach i zaważyłam za sobą stojących Vanessę z Thomasem, którzy swoją drogą zaczęli się spotykać tuż przed walką.

Bad decisionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz