Rozdział 2

11.3K 408 6
                                        

Matt

- O co ci kurwa znowu chodzi?

- Kurwa o to! – Carl pokazał mi gazetę a raczej rzucił nią we mnie. Kto normalny używał gazet w takich czasach? Nawet nie miałem siły, aby o to pytać. Po prostu zacząłem czytać artykuł, który go tak wkurwił, żeby jak najszybciej zakończyć tą bezsensową rozmowę.

Matthew Oddario, zawodnik MMA, znowu widziany był z kobietą.

Tym razem to znana aktorka Rozalia Roch.

Musimy zadać sobie pytanie czy ten playboy będzie w stanie walczyć,

skoro ugania się za spódniczkami zamiast trenować przed ważną walką,

która zaważy na całej jego karierze.

Czy to koniec znanego nam zawodnika walczącego pod pseudonimem „Atom"?

- Z czym masz problem? – zapytałem ponownie i odłożyłem gazetę na stolik.

Co z tego, że po ciężkich walkach i morderczych treningach chciałem się zabawić. A że ludzie wykorzystywali okazję i robili mi zdjęcia to nie moja wina. Z Rozalią spotykałem się od kilku miesięcy.

To był prosty układ – seks bez zobowiązań i wymagań. Rozumiała to i niczego więcej ode mnie nie chciała, ale z czasem przestała mnie pociągać. Stała się tak samo nudna jak jej poprzedniczki, więc kiedy przyszedł czas na rozstanie nie była zadowolona. Najwyraźniej pokazywanie się ze mną przysparzało jej fanów, ale to już nie był mój problem.

- Skup się na walce a nie na dupach. – wydzierał się na cały gabinet.

- Mam podzielną uwagę.

- Matt za trzy dni masz walkę, która przesądzi o tym czy przejdziesz dalej. – tłumaczył starając się uspokoić, ale nawet pomimo to widziałem jaki był wkurwiony. Nawet na jego czole zaczął perlić się pot jakby zaraz miał wygłosić jakąś ważną przemowę. - Przed tobą sześć walk, które musisz wygrać. Masz trzydzieści trzy lata i wiem, że za jakieś dwa lata zrezygnujesz. Dlatego musisz odejść z hukiem. Żeby każdy o tobie pamiętał.

- Nie martw się nie przegram. – podniosłem się z miejsca uznając temat za zakończony.

Nie miałem zamiaru mówić mu, że to już było skończone, tym bardziej że był tylko moim menadżerem więc jeśli najdzie mnie ochota to mogłem go w każdej chwili zwolnić. Mógł się uważać za nie wiadomo kogo, ale jego zadaniem było utrzymywać właśnie takie pismaki w ryzach, żeby nie przyprawiali mnie o irytację.

Dobrze wiedział, że nie byłem stały w uczuciach i nigdy z nikim się nie wiązałem. Taki już byłem i nic tego nie zmieni więc nie rozumiałem o co to całe halo.

- Matt chodź tutaj! – zawołał Mike.

Najwyraźniej czekał na mnie od jakiegoś czasu i kiedy w końcu mnie zobaczył nie zamierzał tracić czasu. Był moim trenerem, odkąd byłem nastolatkiem. Odkąd wykonałem swój pierwszy cios, bo dostrzegł we mnie coś więcej niż tylko zwykłego chłopaka który bijatykami chciał zagłuszyć własne problemy.

To dzięki niemu byłem tutaj, gdzie teraz. Tylko jego szanowałem za każdą decyzję jaką podjął w moim kierunku. Kiedy mówił, że miałem zrezygnować z walki nie brałem w niej udziału. A kiedy powiedział, że miałem w ciągu dwóch rund wykończyć swojego przeciwnika wykonywałem jego polecenia, ponieważ wiedziałem, że chciał abym stał się kimś.

- Jak dużo słyszałeś? - dobrze wiedziałem, że echo z gabinetu na tyłach ciągnęło się aż dotąd.

- Tyle żeby wiedzieć, jak zawaliłeś. – stwierdził. - Zaczynasz od rozgrzewki. Bieg, podskoki, przysiady, skakanka. Pięć serii. Zaczynaj.

Bad decisionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz