Rozdział 44

6.2K 249 9
                                    

Matthew

Patrzę na nią jak śpi i nie mogę uwierzyć w to, że mam ją w swoich ramionach. Przy niej czuję się jakbym odnalazł się na nowo i za nic nie chcę z tego rezygnować. Nie chciałem nic do niej poczuć. Chciałem ją tylko przelecieć i mam przez to wyrzuty sumienia. Poznałem ją lepiej i wiem, że jest kobietą dla mnie. Jest odważna, ciepła, troskliwa i zawsze mnie rozśmiesza. A co najważniejsze traktuje mnie jak normalną osobę a nie jak kogoś kto ma dużo kasy i można na mnie żerować.

- Mmmm – Clarissa przeciąga się obok mnie ocierając się o mnie swoimi piersiami. Boże co za kobieta. Sprawia, że czuję się jak nastolatek. – Cześć.

- Cześć – odpowiadam przytulając ją do siebie i gładząc ją po plecach kreśląc na nich różne wzory. Jej skóra jest taka delikatna i taka gładka. Nie mogę przestać jej dotykać. – Jak się czujesz?

- Niesamowicie – szepcze w moje ucho.

Chciałbym tak zaczynać każdy dzień. Chciałbym budzić się przy niej i nigdy nie rozstawać.

- Zostaniesz moją... dziewczyną? – brzmi to głupio w moich ustach, nie jestem już taki młody a stresuję się jak przed pierwszą randką.

- Co?

- Jeśli nie chcesz...

- Chcę. Bardzo chcę. – przesuwa się do mnie i szybko całuje mnie w usta. – Więc teraz mogę ci mówić, że nie możesz patrzeć na inne kobiety.

- Jesteś niesamowita – śmieję się na jej słowa. – Tak teraz możesz tak mówić.

- I dobrze. Bo czasami byłam zazdrosna – odpowiada.

- Wiec teraz jako twój chłopak mogę cię rozpieszczać tak? – dopytuję przewracając się na nią.

- Raczej musisz – mruczy w moje usta i przyciąga mnie do siebie.

Znowu zrzucamy się na siebie a ja myślę, że życie nie mogło być lepsze.

***

Po kolejnej porcji seksu, prysznicu i ubraniu się schodzimy na dół coś zjeść. Clarissie zaczynało burczeć w brzuchu a ja nie mogę pozwolić, żeby moja dziewczyna chodziła głodna.

Pierwsze co robię po wejściu do kuchni jest nakarmienie Charliego. Kręcił się koło miski i nie miałem sumienia go tak zostawić. Po dzisiejszej akcji wiem, że już nie będzie mnie gryzł po nogawkach.

Wyjmuję dla niego karmę i wsypuję ją go jego miski a drugą napełniam wodą.

- Chodź Charlie – wołam a on szybko bieganie do mnie i zatrzymuje się koło mnie. Siadam na podłodze i zachęcam go do jedzenia.

Kiedy tak siedzę uświadamiam sobie jak ta sytuacja może wyglądać. Mały piesek i ja wielki jak dąb siedzę na podłodze i zajmuję się Charliem. Jeszcze pół roku temu nie pomyślałbym, że coś takiego może się wydarzyć, ale teraz nie wyobrażam sobie gdzieś indziej miejsca.

- Charlie, cześć malutki – obok mnie pojawia się Michael. Najwyraźniej wrócił wcześniej czego nie przewidziałem i myślałem, że będę miał więcej czasu dla niej. – Synu lubię cię, ale ubierz się, bo nie chcę wiedzieć co robiliście jak mnie nie było.

Patrzę na siebie i zauważam, że mam na sobie tylko spodnie a koszulka została na górze. W domu zawsze tak chodzę, ale zapomniałem, że nie jestem u siebie.

- Przepraszam – mówię podnosząc się i wracając na górę. Ja piedole co ze mnie za debil. Nie wykazałem się.

Clarissa chodzi po pokoju ubrana tylko w bieliznę. Oglądam jej piękne ciało, jędrne piersi i pośladki oraz jej piękne usta, oczy i włosy które błyszcząc się w świetle.

- Wrócił twój tata – mówię od progu.

- Powiedz, że miałeś koszulkę – chociaż jej wzrok wyraża uwielbienie wiem, że dodarło do niej tylko to, że jej tata wrócił do domu.

- Eeee... - zastanawiam się jak wybrnąć z sytuacji.

- Matthew – jęczy. Zbiera swoje ubrania i szybko zakłada je na siebie.

- Nie martw się. Twój tata powiedział, że mnie lubi – przytulam się do niej od tyłu. – Wiem, że nasze początki nie były dobre, ale teraz jest lepiej. Zwłaszcza że znalazłem Charliego i tym sposobem zapunktowałem.

- Naprawdę tak powiedział? – słyszę zdenerwowanie w jej głosie. Odwracam ją do siebie i spoglądam na jej twarzy. Unika mojego wzorku i patrzy gdzieś indziej byle nie na mnie. Ujmuję jej twarz w dłonie i zrównuje jej oczy ze swoimi.

- Hej, co się dzieje? – dopytuję.

- Chcę, żeby cię polubił, bo wtedy byłabym najszczęśliwsza. Dwóch najważniejszych mężczyzn w moim życiu lubią się a nie tylko tolerują. – wyznaje swoje obawy a ja normalnie przepadam. Ta kobieta sprawia, że dla niej chcę próbować coraz to nowszych rzeczy.

- Jeśliby mnie nie lubił i tak byłbym tutaj z tobą a z nim bym porozmawiał i powiedział, że jesteś dla mnie bezcenna i nigdy cię nie zostawię, a jak mu to nie pasuje to może iść się walić – oświadczam z mocą w głosie. Chcę, żeby wiedziała, że to co do niej czuje jest szczere.

- Ty kochaś śniadanie gotowe – w drzwiach pojawia się wcześniej wspomniany ojciec i po chwili znika pogwizdując.

- Teraz na pewno cię polubi - mówi i zaczyna się śmiać. W tym momencie jej twarz promienieje a w oczach widzę ogniki szczęścia.

Poklepuje mnie po ręce i wychodzi z pokoju. Zgarniam koszulkę z łóżka i wychodząc zakładam ją na siebie.

Bad decisionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz