Rozdział 45

6K 240 2
                                    

Clarissa

- ... tu kurwa robisz? – schodząc na dół słyszę podniesiony głos Matthew co jest dla mnie dziwne, bo chyba tylko raz podniósł na mnie głos. Sytuacja musi być napięta dlatego przyspieszam kroku bojąc się, że razem z tatą postanowili jednak się nie lubić albo co najgorsze doszło między nimi do spięcia.

Wbiegam do kuchni i w momencie przystaję widząc zbiorowisko w niej. Matthew stoi naprzeciw mężczyźnie, którego spotkałam podczas balu i który dziwnie mi się przyglądał. Zupełnie o nim zapomniałam.

- Matthew o co chodzi? – przystaje za nim i łapię go za rękę. Trochę boję się tego mężczyzny, dlatego nie wychylam się za bardzo.

- Też chciałbym wiedzieć – odpowiada patrząc na mężczyznę wzrokiem, który wyraża czystą nienawiść.

- Może usiądziemy? – proponuje mój tata spiętym głosem.

- Po co? – tym razem Matthew patrzy na niego.

- I tak nie wyjdę a pan nie może tego dłużej przed nią ukrywać – mężczyzna patrzy na mojego tatę i wymienia z nim spojrzenia.

Jestem skołowana tą całą sytuacją, ale idę za resztą do salonu, gdzie każdy rozsiada się wygodnie i czekam na to co ma mi do powiedzenia Andrew. Teraz przypomniałam sobie jego imię.

- Wiec o co chodzi? Mów i spieprzaj.

- Matthew – strofuję go. Wiem, że to jego rywal, ale powinien chociaż w jakimś stopniu zachować się przyzwoicie.

- No co? – patrzy na mnie jak na głupią i jeszcze się ze mną kłóci.

- Przeproś – rozkazuje mu.

- Że co?

- Powiedziałam coś.

- A w życiu. – kłóci się ze mną.

- Chodź no tu – przyciągam go do siebie bliżej i zaczynam szeptać mu na ucho tak żeby tylko on mnie usłyszał. – Zachowaj się jak człowiek i go przeproś, bo zachowujesz się teraz jak dziecko. Kiedy już przeprosisz dostaniesz nagrodę, której nigdy nie zapomnisz ty ani twój fiut. – kładę nacisk na ostatnie słowa.

Patrzy na mnie a jego oczy błyszczą z podekscytowania. Zastanawia się jednak and moją propozycją wracając wzrokiem do naszego gościa to do mnie. Wiem, że i tak się zgodzi, bo ma do mnie słabość. Mężczyźni są tacy prości. – myślę sobie.

- Przepraszam za to co powiedziałem – łapie mnie za rękę i ściska ją jakby chciał mi przekazać, że czeka na nagrodę. Ledwo udaje mi się opanować powagę. Niby dorosły mężczyzna a zachowanie dziecka. Dać mu coś co lubi od razu wszystko  dla ciebie zrobi.

- Wiem, że mnie nienawidzisz za to co zrobiłem, ale po prostu chciałem na skróty zostać kimś. – swoje pierwsze słowa Andrew kieruje do Matthew. Wiem, jak to jest przyjaźnić się z kimś całe życie a potem go stracić. Na szczęście jest jeszcze Vanessa, która jest dla mnie jak siostra i nie wiem co bym zrobiła gdybym straciła jej przyjaźń.

- Nie powinieneś tego robić – odpowiada mu po chwili poważnym tonem.

- Wiem i to dorowadziło do tego, że w końcu chciałem powiedzieć prawdę nawet jeśli twój tata tego nie chciał. – swoje słowa kieruje do mnie a ja czuję się jakbym miała dowiedzieć się czegoś co na zawsze mnie załamie. – Przez moją drogę na skróty wpakowałem się w narkotyki i nawet nie wiem, kiedy zacząłem nimi handlować. W pewnym momencie podwinęła mi się noga i ktoś zakosił mi cały towar wart kilkanaście tysięcy. Wtedy osoba, która mi je dała wpadła w szał, ale nie miałem, jak go spłacić. Nie miałem aż tyle kasy. Dlatego unikałem go jak się tylko dało. Zmieniłem miejsce zamieszkania, odciąłem się od wszystkich i przestałem odpowiadać na telefony. Nie wiedziałem tylko jednego – zatrz6muję się jakby kolejne słowa była dla niego torturą.

- Czego? – pytam szybko. Czuję, jak pocą mi się ręce ze strachu a serce zaczyna coraz szybciej bić jakby chciało mi się wyrwać z piersi.

- Tego, że pójdzie na moją walkę i zacznie strzelać, żeby mnie ukarać. – wyznaję po czym zwiesza ramiona.

Długo myślę nad jego słowami i ich sensem jednak, kiedy to do mnie dociera nie mogę w to uwierzyć. To wszystko oznacza, że...

- Co? – jąkam się niedowierzając w to co usłuchałam.

- Wtedy zamiast mnie zginął twój brat. – potwierdza moje domysły.

Wraz z jego kolejny słowami moje serce zamiera. Dociera do mnie to co właśnie powiedział, ale także to, że mój tata o wszystkim wiedział. Jego mina mówi mi wszystko i to boli mnie jeszcze bardziej.

- Dlaczego? – kieruję do niego to pytanie a w moich oczach pojawiają się łzy.

Nie mogę uwierzyć w to, że mój własny tata ukrywał coś takiego przede mną. Że potrafił kłamać mi codziennie prosto w oczy wiedząc, że to nie był wypadek a po prostu pomyłka, przez którą zginął z winy innej osoby. Czuję się jakby całe moje życie było kłamstwem i jakby nic nie było w nim prawdziwego.

- Clari... nie chciałem ... - wstaje z kanapy i chcę do mnie podejść, ale nie mogę mu na to pozwolić. Zrywam się ze swojego miejsca i oddalam z każdym jego krokiem, z którym się do mnie zbliża. Staję za kanapą, która jest jednocześnie przeszkodą, którą musiałby pokonać, jeśli chciałaby się do mnie zbliżyć.

- Powinnam wiedzieć. Jak mogłeś mnie okłamywać dzień w dzień? – mój głos chrypi od łez spływających po mojej twarzy. Ciałem wstrząsają dreszcze a w gardle zaczyna tworzyć się gula, która uniemożliwia mi oddychanie. Łapię szybkie oddechy, ale nie jestem w stanie dostarczyć ich do moich płuc.

- Clarisso ... - jak przez mgłę słyszę Matthew, ale nie mogę stwierdzić, gdzie jest. Moje ciało staje się lekkie i czuję, jak siła opuszcza moje ciało.

Dociera do mnie tylko to, że leżę na podłodze a nade mną pochyla się Matthew który coś do mnie mówi jednak przez ból w klatce piersiowej nie mogę się skupić. W jednej chwili widzę go nad sobą a potem jest tylko ciemność, gdzie ból i cierpienie odlatują.

Bad decisionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz