Matt
- Matt musisz się skupić – po raz kolejny tracę rytm. Jutro walka a ja nie potrafię się skupić. Nie wiem co się ze mną dzieje, ale czuję jakiś niepokój. Może jestem już na to za stary albo po prostu mój czas się skończył.
Wytężam umysł i przypominam sobie kim jest mój przeciwnik. Carlos Erandeni. Ma dwadzieścia osiem lat. Jest ode mnie młodszy, dlatego ma przewagę. W ciągu swojej całej kariery przegrał tylko cztery razy. Za pierwszym razem został znokautowany. Po tym wydarzeniu już na to nie pozwolił. W kolejnych razach po prostu miał pecha.
Jednak ja wiem, że tym razem nie podda się tak łatwo. Nie ważne co zrobię chłopak nie podda się, dopóki będzie w stanie się podnieść.
Ja natomiast w mojej dwunastoletniej karierze przegrałem tylko raz. W każdą walkę wkładam cały swój zapał. A mam go wiele. Nie mogę sobie pozwolić na przegraną. Nie kiedy to może być mój ostatni sezon. Mam swoje lat i moje ciało nie jest takie jak kiedyś.
- Stop – słyszę głos trenera. Puszcza worek, który tak umiejętnie maltretuję i pojawia się przede mną. Splata ręce na piersi i staje na rozstawionych nogach. Znam tą postawę. Nie wróży nic dobrego. Pewnie kolejna bura.
- Co jest? – zaczynam zanim się rozkręci. Ściągam rękawice i podchodzę do ławki. Padam na nią zmęczony. Pot spływa po moim ciele. Łapię szybkie oddechy starając się uspokoić szybkie bicie mojego serca. Biorę bidon z wodą i szybko go opróżniam.
- To ja się pytam co jest? Nie słuchasz tego co mówię. Zachowujesz się jakby cię tu nie było – po jego głosie wnioskuję, że jest wkurwiony. Nigdy nie krzyczy. Nie. On po prostu mówi do ciebie tym spokojnym tonem, ale i tak wiesz, że cię opieprza.
- To przez tą walkę – nie będę nic przed nim ukrywał. Jest dla mnie jak ojciec, którego nigdy nie miałem.
- To do ciebie nie podobne – siada obok mnie.
- -To mój ostatni rok. Już zdecydowałem. Jestem na to za stary. Ale nie mogę przegrać. Nie kiedy kończę swoją karierę – wiem, że mówiąc to zranię go. Zawsze był przy mnie a teraz chcę go zostawić. Ale nie mogę dalej walczyć.
- Jesteś pewien?
- Jesteśmy na to za starzy. – pokazuję i na siebie, i na niego. - Pora na to, żeby zastąpił mnie ktoś młodszy.
- Może ty jesteś stary, ale popatrz na mnie. Mam branie wśród babek – uśmiecha się i wiem, że mnie rozumie.
- Twoje zdanie jest dla mnie ważne – tym razem jestem całkowicie poważny. Nie chcę stracić go nawet kiedy nie będę walczył. Jest ważną częścią mojego życia.
- Jesteś dla mnie jak syn. I powiem ci to co myślę. Jeżeli chcesz odejść nie będę cię zatrzymywał. To twoja decyzja, ale jeśli o mnie zapomnisz to przyjdę i nakopię ci do dupy – uderza mnie w głowę. Patrzy mi w oczy trzymając rękę na mojej szyi – Rozumiesz?
Jestem w stanie tylko kiwnąć głową. To, że mnie wspiera sprawia, że wygram tą walkę. Tą a także kolejną. Wstaję na nogi.
- Bierzmy się do pracy – poruszam rękami. Choć nie powinienem zakładam rękawice.
To będzie mój rok. A potem emerytura. Co będę po tymrobił nie wiem ale mam tyle kasy, że do końca życia jest nie wydam.
CZYTASZ
Bad decision
RomansaClarissa nie myślała, że spotka ją w życiu coś dobrego. Po stracie brata zamknęła się w sobie i odcięła od ludzi. Kiedy w końcu zrobiła ostatni krok i zdobyła się na odwagę, żeby zamknąć pewien rozdział w swoim życiu nie przewidziała pojawienia się...