Rozdział 35

7.8K 329 7
                                        

Clarissa

W jednym momencie rozmyślałam nad tym czy nie skorzystać z jego propozycji i po prostu dać się ponieść, ale wtedy wszystko zostało zepsute przez menagera Matthew. Jego słowa sprawiły, że zwątpiłam we wszystko co do tej pory się wydarzyło pomiędzy między nami. Nasza przyjaźń rozkwitała z każdym dniem, ale zepsuł to w jednej chwili.

Nie potrafił przeciwstawić się innemu mężczyźnie a co za tym idzie zachował się jak kompletny dzieciak. Teraz już nie wiedziałam czy wszystko co do tej pory dla mnie zrobił miało jakieś znaczenie. Chciałam mieć przyjaciela, takiego prawdziwego, ale on chyba nie potrafi być dla mnie wsparciem.

Lawirowałam pomiędzy ludźmi nawet się z nimi nie żegnając, w ogóle ich nie znałam, dlatego nie miałam takiej potrzeby. Czy Matthew szedł za mną nie wiedziałam, ale dla niego lepiej, żeby odwiózł mnie do domu, bo nie chciałam szukać teraz taksówki.

Pomysł z zaproszeniem mnie na imprezę z jednej strony pozwolił mi zobaczyć jak naprawdę wyglądało jego życie, ale z drugiej uświadomił mi, że ja taka nie byłam i nie wiedziałam czy będę mogła być dla niego wsparciem. Nie po tym co przeszłam.

Kątem oka zauważyłam tego całego Carla, który bawił się najlepsze z młodymi kobietami, ale miałam też świadomość, że podążał za mną wzrokiem i uśmiechał się pod nosem. Wszystko co powiedział miało na celu zranienie mnie. Jeśli myślał, że tak łatwo dotknęły mnie jego słowa to był w kompletnym błędzie. Najbardziej z tego wszystkiego bolało to, że Matthew zachował się jak nastolatek przyłapany na gorącym uczynku i który nie potrafił racjonalnie się wysłowić.

W końcu dało mi się wyjść na zewnątrz i kiedy drzwi zamknęły się ze mną mogłam w końcu odetchnąć z ulgą. Cały ten zgiełk i hałas to nie było dla mnie. Potrzebowałam ciszy i spokoju a co najważniejsze czasu, aby przemyśleć sobie wszystko to co usłyszałam.

- Clarisso. – jego głos był jak niesiony na wietrze. Kiedy tylko na moich ramionach wylądowała jego marynarka ledwo opanowałam się, aby mu podziękować, ale i tak moje ciało delikatnie zadrżała na jego bliskość.

- Jedziemy? – zapytałam i ruszyłam na dół po schodach nie czekając na jego reakcję.

Matthew trzymając rękę na moich plecach prowadził mnie do samochodu zaparkowanego na tyłach a ja przez ten czas starałam się ignorować, że mnie dotykał. Pomimo tego co się wydarzyło nadal łaknę załam jego bliskości i nie miałam kompletnie pojęcia jak sobie z tym poradzić.

Po przejściu kilku metrów podeszliśmy do jego samochodu, gdzie od razu otworzył mi drzwi i poczekał aż ułożę suknię tak aby jej nie przytrzasnąć. Cały ten czas czułam na sobie jego wzrok który uparcie ignorowałam więc w końcu poddał się i zatrzasnął drzwi.

- Clarisso... - zaczął, kiedy tylko wsiadłam do samochodu.

Wyciągnął w moją kierunku dłoń z błagalnym wyrazem twarzy, jego oczy były pełne smutku i cierpienia, ale nie mogłam zmusić się do tego, żeby powiedzieć mu, że będzie dobrze. Nie mogłam, bo sama nie wiedziałam, jak miałam zareagować po tej sytuacji. Nie spodziewałam się, że coś mogłabym nie tak bardzo zranić i mimo tego, że teraz byłam na niego zła wiedziałam, że prędzej czy później mu wybaczę. Ale na pewno nie teraz.

- Proszę cię jedź. – przerwałam mu. Chciałam, żeby ten dzień skończył się jak najszybciej i abym mogła położyć się w końcu do łóżka.

Patrzył na mnie jeszcze kilka sekund po czym odpalił samochód i ruszył z podjazdu. Żwir chrzęścił po kołami a z rury wydechowej wydobywał się mruczący warkot silnika. Mężczyźni oglądali się za nami, kiedy nabieraliśmy prędkości, ale wcale im się nie dziwiłam. Ford mustang GT w złotym kolorze robił furorę, zwłaszcza kiedy przyspieszał w zawrotnym tempie. Ja jednak nawet nie zwracałam na to uwagi, przez cały czas obserwowałam Matthew. Dłonie trzymał mocno zaciśnięte na kierownicy, patrzył prosto przed siebie a ja mogłam w tym czasie mu się przyglądać.

Bad decisionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz