Rozdział 16

9.1K 347 5
                                        

Matt


Starałem się o niej zapomnieć. Spotkałem się z kobietami na seks, ale nic nie mogło wymazać z moje pamięci tej konkretnej osoby. Clarissa. Minął ponad tydzień od walki a ja cały czas o niej myślałem. Wżarła się w moją głowę i nie chciała z niej wyjść. Jej oczy. Jej głos. Jej twarz. To był cholerny żart, że jakaś kobieta tak bardzo zawróciła mi w głowie.

Uderzałem w worek raz za razem. Raz szybciej, raz wolniej. Wiedziałem, że nie powinienem trenować, bo moje obrażenia jeszcze się nie zagoiły, ale tylko kiedy się zmęczyłem nie myślałem za wiele. Spałem jak zabity, ale wtedy i tak mnie prześladowała. Śniłem o jej pięknych włosach, idealnych ustach, oczach, w którym mógłbym zatonąć. O jej pięknym ciele. Każdej krzywiźnie, która wyryła się w mojej pamięci. To jakbym oglądał Wenus wynurzającą się z morza.

Ale kiedy nastawał dzień budziłem się ze wzwodem. Nawet prace ręczne nic nie dały a miałem wrażenie, że jeszcze pogarszały sytuację.

Kiedyś Mike mi powiedział, że mamy swoją połówkę gdzieś w świecie i kiedy ją znajdywaliśmy od razu coś przeskakiwało. Jakby nasze życie nabierało sensu. Ale nigdy jej nie spotkałem a co zadziwiające teraz wahałem się czy nie było w tym trochę prawdy. Ta kobieta była poraniona z każdej strony przez co nie wiedziałem jak miałem do niej podejść, żeby jej nie skrzywdzić.

Nie powinienem, ale sprawdziłem ją. Miała dwadzieścia sześć lat. Jej brat zginął tragicznie kilka lat temu, ale o tym wiedziałem. Jej ojciec był zawodowym zawodnikiem MMA a jej matka uciekła jak miała kilka lat. Nie wiedziałbym o tym jednak w czasach, kiedy jej ojciec walczył byli bardzo rozpoznawalni a gazety zleciały się pod ich dom, kiedy jego żona zostawiła go z dnia na dzień. Znalazłem nawet zdjęcie z tamtego okresu w jednym z brukowców. Clarissa była urocza jako dziecko z tymi kucykami na czubku głowy i tak podobna do swojego brata, że to wręcz nieprawdopodobne.

Poza tym wiedziałem o niej tylko tyle że pisze książki. I sądząc po tym jak bardzo wiele ich było szło jej niesamowicie dobrze. Nie zdziwiło mnie to, że nie mogłem znaleźć ani jej numeru telefonu ani adresu zamieszkania. Trochę mnie to zdziwiło, bo jeśli chodziło o kogoś rozpoznawalnego a Clarissa z pełną stanowczością do nich należała w Internecie powinny krążyć ten informacje. Jedyne wytłumaczenie było takie to, że jej ojciec naprawdę musiał wyłożyć sporo pieniędzy, aby ukryć te informacje.

Sam po sobie wiedziałem, jak to było. Kilka lat temu wypłynął do sieci mój adres zamieszkania. Po pół godzinie kręciło się tam pełno kobiet. Wszystkie chciały sprawdzić jak to było się ze mną przespać. Rzucały bielizną w stronę bramy, niektóre zahaczały się na jej szczycie, a inne lądowały po drugiej stronie.

Nie powiem, że mnie to nie cieszyło. Tyle pięknych kobiet mnie adorowało, ale po tygodniu miałem dość. Musiałem się przeprowadzić. Tylko Carl i Mike wiedzieli, gdzie mieszkałem obecnie. Nie przeszkadzała mi ta cisza i spokój jaki miałem, ponieważ w tych krótkich chwilach mogłem odetchnąć od tych wszystkich ludzi, którzy kręcili się wokół mnie.

Nie miałem pojęcia co mnie tak naszło, aby poznać, gdzie dokładnie mieszkała. Z jakiegoś powodu chciałbym móc zobaczyć ją jeszcze raz. Kompletnie zawróciła mi w głowie, ale kiedy była blisko włączał mi się instynkt opiekuńczy który kazał mi zasłonić ją własną piersią przed jakimkolwiek zagrożeniem. Chciałbym wziąć ją w ramiona i sprawić, że wszystkie jej problemy rozpłynęłyby się w powietrzu.

Kiedy moje poszukiwania spełzły na niczym wiedziałem, że jedynym sposobem na jej znalezienie był Mike. Tylko on wiedział, gdzie mieszkała, ale nie miałem na tyle odwagi, aby go poprosić. Wiedziałem, że w końcu go o to zapytam to zwariuję.

Byłem tak bardzo zamyślony, że otrzeźwił mnie dopiero worek treningowy który uderzył mnie prosto w twarz. Mina Mike jasno wskazywała na to, że zrobił to specjalnie. Spojrzałem na niego lekko zaskoczony, ale czego innego mogłem się po nim spodziewać, skoro wymagał ode mnie perfekcji a ja po prostu jak jakiś nowicjusz pozwoliłem myślom przejąć kontrolę nad moim ciałem.

- Co jest? – zapytał opierając się o worek. Jak mu nie powiem to będzie drążył aż nie dowie się wszystkiego. Najlepiej od razu postawić sprawę jasno i mieć to już za sobą, a może akurat ma dobry humor.

- Tak sobie myślałem... - zacząłem, ale mi przerwał.

- Myślałeś? To coś nowego. – wybuchnął śmiechem.

- Tak myślałem. – warknąłem. – Powiesz mi, gdzie mieszka Clarissa?

No i już, powiedziałem to. Mike od razu przestał się uśmiechać a na jego twarzy pojawiła się zaciętość i już wiedziałem, że nie miałem na co liczyć. Zadając takie pytanie od razu włączyła mu się czerwona lampka, tym bardziej że wiedział jakie bujne życie towarzyskie prowadziłem.

- Nie. – to jedno słowo sprawiło, że nieruchomiałem chociaż się tego spodziewałem.

Mike praktycznie nigdy mi nie odmawiał, ale wiedziałem, że starał się chronić Clarissę. Nie byłem wzorem cnót. W ciągu tych wielu lat miałem kobiet na pęczki z którymi spotykałem się tylko raz a potem wyrzucałem je ze swojego życia. Tak było najwygodniej, bo nie pragnąłem związku i tych wszystkich rzeczy związanych ze spędzanie ze sobą czasu, przymilaniem się do siebie i chuj wie jeszcze czego. To zbyt absorbujące.

Teraz też nie chciałem, ale pociąg do niej sprawiał, że nie myślałem jasno. Miałem nadzieję, że jeśli się z nią spotkam to w pewien sposób zamknę jakiś etap w swoim życiu i będę mógł ruszyć dalej.

- Dlaczego?

- Bo nie i więcej nie pytaj. – uderzył otwartą dłonią o bok worka i nie spoglądając na mnie więcej odszedł.

Może Mike dobrze zrobił nie dając mniej adresu. Możesz szybko o niej zapomnę, kiedy wyrzucę ją ze swojej głowy. Miałem przed sobą jeszcze kilka walk, na których musiałem się skupić, bo inaczej przegram a nie było takiej możliwości.

Pomimo zmęczenia jakie mnie ogarnęło wiedziałem, że nie mogłem robić sobie zbyt dużych przerw na odpoczynek. Żebra w dalszym ciągu mnie bolały jednak byłem w stanie znieść ten ból przez kolejną godzinę.

- Stary, potrzymać ci worek? – podszedł do mnie jeden ze stałych bywalców siłowni widząc najwyraźniej, że zostałem sam. Kiedy na niego spojrzałem nawet nie wiedziałem, jak miał na imię, ale jakoś zbytnio mnie to nie obchodziło.

- Jasne. – odpowiedziałem uderzając o siebie rękawicami.

W ostatniej chwili powstrzymałem się, aby go nie zwyzywać za to, że nazwał mnie starym, ale patrząc dla nas obu i porównując nasz wiek to musiałem przyznać mu rację. Byłem stary i skoro on to dostrzegł to mogli zrobić to też inni, dlatego decyzja jaką podjąłem o odejściu była słuszna.

Patrzyłem, jak chłopak ustawił się za workiem a wtedy mogłem zacząć uderzać. Z każdym mocnym ruchem i im bardziej się męczyłem powoli zapominałem o kobiecie, która tak bardzo wryła mi się w głowę.

Ona nie była dla mnie.

I musiałem sobie to zapamiętać.

Bad decisionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz