- Cora, nie dam rady. - Hayley oparła dłonie na parapecie i ciężko oddychała. Stres jaki teraz odczuwała sprawiał, że kręciło jej się w głowie.
- Hej... - Przyjaciółka podeszła do niej i ją objęła. - Wiem, że zestresowała cię przyspieszona godzina ale myślę, że to nawet lepiej. Stres i tak cie zjada, więc nie wpierdoli cię całkiem do pierwotnej godziny spotkania, bo wtedy będzie już dawno po.
- Mogłam się nie zgadzać jak ta sekretarka do mnie zadzwoniła.
- Słońce. Nerwy biorą teraz górę. Sama zobacz. Odruchowo się zgodziłaś, bo choć cię to przeraża, tak naprawdę chcesz mieć to za sobą. Tyle razy mówiłaś, że chcesz to zrobić i się nie wycofasz. Błagam cię, nie mów mi, że zmieniłaś zdanie.
- Daj mi chwilę. Muszę zebrać myśli. - Powiedziała cichym głosem Hayley.
Gdy Cora wyszła z pokoju zostawiając ją samą, dziewczyna zamknęła oczy próbując skupić się na miarowym oddechu. Kręciło jej się w głowie. W ostatnim czasie to była w jej przypadku norma. Nie czuła się zbyt dobrze i często miała wrażenie, że świat wiruje jej przed oczami. To nie tak, że chciała się wycofać. Bo nie chciała. Przerażała ją myśl, że doszła już do takiego etapu, w którym po prostu pękła i wie, że nie ma już odwrotu. Było jej przykro, że coś co miało być dobre i w założeniu na całe życie posypało się na kawałki a ona przez długi czas nie dostrzegała tego, że to wszystko jest iluzją i skrupulatnie zaplanowaną grą. Grą w którą grała zbyt długo nie mając świadomości, że nawet bierze w niej udział. Z jej strony wszystko co robiła, każde działanie było prawdziwe i podyktowane dobrymi zamiarami. Okazało się, że było to jednostronne. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że gdyby nie zawziętość Cory i to, że wreszcie zaczęła dopuszczać do siebie prawdę nadal tkwiłaby w gównie.
- No dawaj miękka pipo. Zbierz się do kupy i walcz jak postanowiłaś. - Powiedziała cicho do samej siebie i uderzyła pięścią w parapet. - Wystarczy już tego.
Stała tak jeszcze chwilę zanim wyszła do przyjaciółki. - Dobra Cora, ogarnęłam dupę.
- Słońce, poradzisz sobie z tym wszystkim. - Dziewczyna podeszła do niej i ją mocno przytuliła. - Cokolwiek by się nie działo masz mnie po swojej stronie a jak będzie trzeba załatwię łopatę i te kurwisko zakopie w głębokim dole, który sama wcześniej wykopię. A zanim te dziwkę zasypię to jeszcze nasram na jej ścierwo i napluję udeptując ziemię.
Hayley wybuchnęła śmiechem. Mimowolnie wyobrazila sobie Corę w akcji. - Przecież nie znosisz zajęć w których możesz się ubrudzić.
- Widzisz? Dla ciebie się cała upierdolę i spocę. Jeśli dzięki temu będziesz szczęśliwa idę w to!
- Mówiłam ci już, że cię kocham?
- Ja ciebie też, dlatego nie pozwolę na to, żeby ktoś cię krzywdził. Cieszę się, że sama chcesz coś zmienić, żeby dać sobie na to szansę, bo w innym przypadku zostałoby tylko morderstwo doskonałe. I to ja bym szukała dobrego adwokata a nie ty, bo znając moje możliwości coś bym w tym całym procesie zjebała i się podłożyła, że to moja sprawka. - Cora próbowała zachować poważny ton. - Nigdy wcześniej nie miałam morderczych zapędów, ale twoja pożal się Boże żona obudziła we mnie mroczną naturę, która swoją drogą jest całkiem seksowna. Czekoladowa zabójczyni w lateksowym wdzianku brzmi ponętnie, nie sądzisz?
- Chcesz się przekwalifikować?
- Wiesz... - Cora odsunęła się i spojrzała w górę. - Mając odpowiednie szkolenie i dobrą instruktorkę mogłabym być w tym całkiem dobra. Specjalizowałabym się w usuwaniu toksycznych suk i skurwysynów z powierzchni ziemi. Gdyby ktoś pytał czym się zajmuję, mogłabym śmiało mówić, że zajmuję się usuwaniem szkodników i nie budziłoby to żadnych podejrzeń. Jakie szczury, taka deratyzacja.
- Ty jesteś niereformowalna. - Hayley znowu się zaśmiała. Kochała w swojej przyjaciółce wiele rzeczy, a to jak umiejętnie potrafiła rozładować napięcie w nerwowych chwilach było jedną z tych rzeczy, które urzekły ją na samym początku ich znajomości. Podziwiała Corę za to jak dobrze odnajdywała się w każdej sytuacji, bez względu na to czy trzeba było być poważnym czy wyluzowanym, dziewczyna bez większego wysiłku w naturalny sposób dobrze wypadała w każdym towarzystwie. W wielu sytuacjach w których Hayley wątpiła w siebie to właśnie Cora ciągnęła ją za rękę i pchała do działania dając jej maksymalny wyraz wsparcia i otuchy.
- To co, doprowadzisz do idealnego stanu swoją piękną buźkę i jedziemy? Wstąpimy po drodze na kawę a po wszystkim zabiorę cię do cukierni na dobre ciacho w nagrodę.
- Umowa stoi.
Gdy dziewczyny znalazły się pod budynkiem w którym znajdowała się kancelaria, Hayley poczuła jak dłonie zaczynają jej drżeć. - Stwierdzam, że to naprawdę dobra opcja, że szybciej będę miała to za sobą.
- Też tak uważam. - Cora wyjęła kluczyki ze stacyjki. - Zobaczysz, że po tej rozmowie wyjdziesz z tego budynku silniejsza, bo będziesz czuła, że zrobiłaś coś wielkiego i zaczęłaś solidnie działać, żeby być wolna. To co teraz robisz to oznaka twojej siły. Bo jesteś silna tylko tego jeszcze nie widzisz. Ale nic sie nie martw, w chwilach słabości obok będę ja i nie pozwolę ci się poddać. Wypierdolimy wszystkie chwasty z twojego życia i któregoś dnia będziesz miała piękny życiowy ogródek.
- Cora... Ja nie wiem co ja bym bez ciebie zrobiła. Gdyby nie ty, sama pewnie nie byłabym w stanie zdobyć się na cokolwiek. Nigdy nie dam rady pokazać ci jak bardzo jestem ci wdzięczna.
- Piękności moje, po pierwsze nie masz mi za co dziękować, bo nie robię niczego nadzwyczajnego. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką i wiesz, że twoja krzywda wzbudza we mnie więcej złości niż ta, która dotyka mnie bezpośrednio. Tak po prostu jest. Druga kwestia jest taka, że ty mi nic nie zawdzięczasz. Ja pomagam ci wydobyć to co w tobie siedzi, tylko zostało gdzieś głęboko zakopane. Wszystko co robisz to twoja zasługa, bo ja cię do żadnych działań zmusić nie mogę. Ty podejmujesz decyzje i ja jedynie co robię to zachęcam cię do podejmowania tych, które wydają się właściwe. Cokolwiek się stanie, będzie miało miejsce tylko dlatego, że ty tak właśnie zadecydowałaś a nie ktoś inny. Pamiętaj... - Przyjaciółka złapała ją za drżącą dłoń. - Siła jest w tobie. To jak się potoczy twoje życie zależy przede wszystkim od ciebie. Więc teraz moja waleczna lwico chodźmy do środka, żebyś zaczęła tę cholerną walkę.
CZYTASZ
Prawo przyciągania
RomanceHayley to dziewczyna, która pomimo tego jak wiele osiągnęła nadal nie wierzy w siebie. Jej poczucie własnej wartości zostało dodatkowo zaburzone przez osobę, z którą była w toksycznym związku. Peyton uchodzi za bezwzględną adwokat, która nie ma w z...