Peyton siedziała na kanapie w salonie z podkulonymi nogami. Mocno ściskała kubek ciepłej herbaty i próbowała zebrać myśli. Cały wieczór spędziła na analizowaniu dokumentów do sprawy rozwodowej Kepplera. Pierwsza rozprawa zaplanowana jest na poniedziałek i chciała jak najlepiej się do tego przygotować. Miała dowody na to, że od dawna zdradzał żonę. Udało jej się nawet przekonać dwie kochanki do zeznawania w sądzie. Jednej nie musiała nawet namawiać zbyt długo, ponieważ Keppler nie zapłacił jej tyle, ile początkowo obiecał za spełnianie jego zachcianek. Głównie z tego względu kobieta chętnie zgodziła się zeznawać, żeby chociaż w taki sposób się na nim odegrać.
Dziewczyna była sfrustrowana tym, że teraz jej życie tak bardzo kręci się wokół tego człowieka. Miała wrażenie, że gdzie się nie obejrzy, coś ma związek z Kepplerem. Każdego dnia była zmuszona myśleć o nim i to zdecydowanie więcej niż by chciała, bo najchętniej nie myślałaby o nim wcale. Teraz niestety przewijał się jako główny temat w pewnych rozmowach, a poza tym cały czas próbowała razem z Tomem zdobywać nowe informacje.
Ogromnym zaskoczeniem w ostatnich dniach było dla niej zachowanie Olivii. Dziewczyna już dwa razy z zupełnie innego numeru wysłała jej informacje odnośnie tego z kim Keppler ma się spotkać w najbliższym czasie. Z jednej strony zastanawiało ją to, jak blisko Kepplera musi być Olivia, skoro ma takie wiadomości. Z drugiej zaś, nie mogła wyzbyć się wielkiego znaku zapytania w swojej głowie odnośnie motywów jej działania. Nie musi się wychylać i ryzykować, że wpadnie. Peyton jej o to nie prosiła. Ona jednak podejmuje to ryzyko, mając świadomość, że gdy Keppler się o tym dowie, dla Olivii to się nie skończy zbyt dobrze.
Znów musiała posunąć się do kłamstwa. Mama zapraszała ją na weekend do domu i Peyton z oczywistych względów wolała odmówić. Zasłoniła się natłokiem pracy. Gdy mama zapytała ją, czy dzieje się coś złego, od razu zaprzeczyła, żeby ją uspokoić. Skończyło się tylko na kłamstwie przez telefon. Jeśli pojechałaby do domu, przez cały weekend musiałaby udawać, że wszystko jest w porządku i jej napięcie i poddenerwowanie jest spowodowane tylko i wyłącznie zbyt dużą ilością spraw, które musi teraz prowadzić. To byłaby dla niej męka, ponieważ nie pamięta, kiedy po raz ostatni okłamała mamę chociażby w jakiejś drobnej sprawie. Od czasu, gdy ich rodzinne tajemnice wyszły na światło dzienne obiecały sobie, że nie będą już niczego przed sobą ukrywać i szczerość będzie jedną z podstaw w ich relacji. Teraz Peyton była zmuszona złamać tę fundamentalną zasadę i czuła się z tym okropnie.
Wpatrując się w zawartość kubka zaczęła myśleć o tym, że chętnie zamieniłaby herbatę na drinka. Może to jakoś by ją odprężyło. Chociaż trochę. Myśl o drinku sprawiła, że pomyślała o Hayley. Miała nadzieję, że dobrze bawi się z dziewczynami na mieście i nie upije się za bardzo. Nie pisała do niej nic od dłuższego czasu, bo chciała dać jej trochę swobody i spokoju, żeby mogła się odprężyć i zrelaksować. Złapała się na myśli, że chciałaby ten wieczór spędzić z nią, bo dla niej obecność dziewczyny byłaby najlepszym środkiem na odstresowanie.
- Co jest? - Peyton zerwała się z kanapy słysząc energiczne pukanie do drzwi. Nikogo się dziś nie spodziewała. - Hayley? Co ty tu robisz? - Zapytała zdziwiona, gdy wpuściła dziewczynę do środka.
- Pomyślisz, że zwariowałam, ale ja nie zwariowalam. Nie wymyśliłam sobie tego. To nie jest żaden wymysł. - Dziewczyna była zdenerwowana i mówiła niezwykle chaotycznie.
- Hayley... - Peyton chwyciła ją za ramiona. - Co się dzieje? Nic z tego nie zrozumiałam.
- Ktoś mnie śledzi. Ktoś mnie, kurwa, śledzi. - Dziewczyna zdjęła buty i złapała Peyton za rękę, po czym prawie biegnąc zaprowadziła ją do okna. - Patrz!
- Na co mam patrzeć?
- Ten czarny samochód... On mnie śledzi już od kilku dni. Gdzie nie jestem, tam jest i on. Nie wymyśliłam sobie tego. Pamiętam rejestrację. Dziś czekał na mnie pod pubem i jechał za taksówką. Spanikowałam i zamiast jechać do siebie, przyjechałam tu. Peyton... Dlaczego ktoś mnie śledzi? O co im chodzi?
- Hayley... - Peyton westchnęła i zasłoniła okno. Usiądź proszę na kanapie i poczekaj na mnie, dobrze? Zaraz wrócę.
- Gdzie idziesz? - Zapytała zaniepokojona brunetka. Usiadła, ale dosłownie cała chodziła w środku i w odczuciu Peyton w ciągu minuty przemieści się na kanapie co najmniej kilka razy.
- Zaraz wrócę. Ty po prostu tu na mnie zaczekaj. - Peyton założyła buty i sięgnęła po kurtkę z szafy.
- Idziesz tam? Do niego? Nie idź. - Hayley podeszła do niej i złapała ją za rękę.
- Spokojnie... Nic mi się nie stanie. Proszę cię ostatni raz. Usiądź i poczekaj na mnie. Zaraz wrócę.
Prawniczka wyszła z mieszkania i szybkim krokiem udała się do miejsca, w którym stał wskazany przez Hayley samochód. Zatrzymując się obok drzwi od strony kierowcy, pokazała mężczyźnie, żeby opuścił szybę. - Czy głównym poleceniem związanym ze zleconym wam zadaniem nie było przypadkiem to, że macie to robić dyskretnie? Hayley miała nie zorientować się, że ktoś ją obserwuje, tu co? Od pierwszego dnia nabrała podejrzeń, a teraz spanikowana u mnie w mieszkaniu twierdzi, że ktoś ją śledzi. Gdzie ta dyskrecja? - Peyton starała się nie podnieść głosu. - Płacę wam ogromną kwotę za to, żeby Hayley była bezpieczna i nie miała powodów do niepokoju. I co mam? Wystraszoną dziewczynę, która od kilku dni czuje się śledzona.
- Przepraszam, Pani Frost. Trzymamy się procedur i staraliśmy się być w miarę niewidoczni.
- Widać jak te procedury się świetnie sprawdzają i jacy jesteście niewidoczni. - Prychnęła Peyton.
- Co teraz?
- Na dziś masz już wolne. Jedź do domu, bo ja dopilnuję, żeby Hayley nie wyszła z mojego mieszkania aż do rana. Gdy już się dowie w czym rzecz, postaram się ją przekonać do tego, żeby zgodziła się na to, że będziecie czuwać nad jej bezpieczeństwem. Dam znać twojemu szefowi, a teraz zmykaj i odpocznij.
Mężczyzna podziękował i odjechał. Peyton wybrała numer Toma. - Słuchaj... - Odezwała się, gdy odebrał. - Twoi ochroniarze zjebali sprawę. Hayley się zorientowała, że ktoś ciągle za nią jeździ, bo samochód wszędzie rzucał jej się w oczy. Będę musiała jej powiedzieć, dlaczego miała ogon.
- Kurwa, mówiłem im przecież, żeby zmieniali samochody i nie jeździli ciągle jednym.
- Nie posłuchali. Dam ci znać, czy Hayley wyrazi zgodę na dalsze działanie.
- Debile... - Westchnął Tom. - Dobra, maleńka. Informuj mnie.
Peyton wróciła do mieszkania i zobaczyła jak brunetka nerwowo po nim krąży.
- Co mu powiedziałaś, że odjechał?
- Powiedziałam mu, że nie wywiązał się ze swojego zadania i ma wolne na dziś, bo zostajesz ze mną na noc.
- Jakiego zadania? - Zapytała Hayley z mocno zaskoczoną miną.
- To jeden z ochroniarzy, który ma czuwać nad twoim bezpieczeństwem. Mieli to robić dyskretnie i w taki sposób, żebyś się nie zorientowała. Nie wyszło i od razu rzucili ci się w oczy.
- Masz jakieś papierosy?
- Skończyły mi się. - Odpowiedziała Peyton.
- Wychodzę. - Hayley zaczęła się ubierać.
- Nie idź, proszę. Wszystko ci wytłumaczę...
- Oczywiście, że mi wytłumaczysz. - Hayley spojrzała na nią zdenerwowana i machnęła ręką. - Ale z tych nerwów muszę zapalić. Idę do sklepu. Sama idę. - Dodała, gdy zauważyła, że Peyton znów zakłada kurtkę.
- Ale...
- Nie. - Hayley wymierzyła palec w jej stronę. - Teraz ty na mnie poczekasz. Zaraz wracam. - Po tych słowach dziewczyna wyszła z mieszkania zamykając za sobą drzwi zdecydowanie zbyt głośno.
![](https://img.wattpad.com/cover/244459703-288-k943750.jpg)
CZYTASZ
Prawo przyciągania
RomantikHayley to dziewczyna, która pomimo tego jak wiele osiągnęła nadal nie wierzy w siebie. Jej poczucie własnej wartości zostało dodatkowo zaburzone przez osobę, z którą była w toksycznym związku. Peyton uchodzi za bezwzględną adwokat, która nie ma w z...