- Hayley, nie pójdziesz tak ubrana na imprezę! - Cora krzyknęła na nią, gdy weszła do jej garderoby. - W tej chwili odłóż te szmaty z powrotem do szafy!
- Co ty masz za problem? - Hayley spojrzała na bluzkę, którą trzymała w dłoni.
- Nie idziemy na stypę dla zmarnowanych kur domowych, króre będą pić z okazji tego, że umarła ich ostatnia nadzieja na lepsze życie. - Przyjaciółka wyrwała jej bluzkę z dłoni i rzuciła ją w głąb szafy. - Dobrze, że tu przyszłam, bo widzę, że muszę sama wybrać dla ciebie coś odpowiedniego. Nie można ci ufać w tej kwestii. - Cora zaczęła przeglądać zawartość szafy. - Co za bezguście... - Mruknęła pod nosem.
- Co ty powiedziałaś?
- Nie rozpraszaj mnie kobieto bez poczucia stylu. Próbuję się skupić. - Dziewczyna nadal zawzięcie przeglądała ubrania na wieszakach, odsuwając je na bok z wyrazem dezaprobaty. - Kochana, nastaw się na to, że w najbliższym czasie zabieram cię na zakupy. To co tu widzę to jakieś nieporozumienie i kiepski żart.
Hayley nic nie odpowiedziała. Rzeczywiście ubrania jakie posiadała nie były tymi, które do niej pasowały i Cora wielokrotnie zwracała jej na to uwagę. Zanim Hayley związała się z Tamarą ubierała się inaczej. Potem wszystko zaczęło się zmieniać. Tamara krytykowała jej ubiór określając zbyt wyzywającym, prowokującym spojrzenia innych lub nieprofesjonalnym. Wmawiała jej, że w takim wydaniu nikt nie będzie jej poważnie traktował i jedyne o czym będą myśleć podczas spotkań z nią to wizja tego, jak szybko da się przelecieć. Z początku Hayley starała się ignorować zaczepki ze strony Tamary. Z biegiem czasu było to jednak zbyt trudne, ponieważ działania dziewczyny przybierały na sile i na słownych przytykach się nie kończyło. Po kilku sytuacjach, które zakończyły się awanturami i odwołaniem wspólnego wyjścia Hayley zaczęła odpuszczać. Nie miała siły na walkę z żoną o to jak ubrana może wyjść. Gdy w jednej z kłótni w szale zazdrości Tamara nazwała ją dziwką, dziewczyna uznała, że dla świętego spokoju zacznie ubierać się inaczej. Nigdy nie uważała swojego stylu za prowokujący, jednak pod wpływem żony zaczęła postrzegać siebie inaczej. Czym więcej czasu mijało, tym bardziej traciła pewność siebie w zakresie tego jak postrzega swoje ciało. Patrząc w lustro nie widziała tej samej Hayley i nawet kiedy podczas dłuższej nieobecności Tamary próbowała założyć coś z wcześniejszego okresu swojego życia, nie czuła się w tym dobrze. Tak bardzo wchłonęła jej słowa, że sama zmieniła zdanie na ten temat.
- Hej... - Cora spojrzała na nią wyraźnie zaniepokojona jej milczeniem. - Nie chciałam zrobić ci przykrości.
- Nie zrobiłaś. - Brunetka uśmiechnęła się do niej. - Myślę, że zakupy to dobry pomysł.
- Wiem! - Cora ożywiła się. - Ja mam wyłącznie dobre pomysły! No, znalazłam! - Dziewczyna wyjęła z szafy czerwoną sukienkę upchniętą gdzieś w tyle szafy. - Widziałam cię w niej wieki temu ale pamiętam doskonale jak dobrze w niej wyglądałaś.
- Mam w niej iść do klubu?
- Innej opcji nie biorę pod uwagę. No już seksowna dupeczko. Zrzucaj ten szlafrok i przebieraj się. Zrobię ci makijaż i będziesz wyglądała jak milion dolarów, który wchodzi do obiegu.
- Dobrze, już dobrze. - Hayley wzięła sukienkę od przyjaciółki. - Będzie tak jak mówisz.
Przygotowując się do wyjścia, dziewczyna próbowała przypomnieć sobie ile czasu upłynęło od ostatniego razu, gdy wychodziła gdzieś z Corą nie oglądając się na to, co w związku z tym usłyszy. Ona nie ograniczała Tamary w żaden sposób i nigdy nie krytykowała tego, że chce spędzać czas w swoim towarzystwie. Wręcz przeciwnie, zachęcała ją do tego, bo uważała, że pielęgnowanie relacji z ważnymi osobami ma duże znaczenie. Sama nie miała takiej możliwości. Owszem, wychodziła z domu ale prawie zawsze zamykała za sobą drzwi będąc w złym nastroju, bo Tamara skutecznie psuła jej humor i wysysała z niej dobrą energię jaką wcześniej w sobie miała. Dziś wiedziała, że nie usłyszy niczego, co mogłoby ją przygasić ponieważ Tamara wyjechała gdzieś na cały weekend. Poza tym, mając świadomość, że podjęła pierwsze kroki aby się od niej uwolnić, nie miała zamiaru przejmować się tym, co powiedziałaby jej wkrótce była żona.
- Cora, możesz mi zapiąć zamek? - Hayley wyszła do przyjaciółki, która śpiewając w salonie rozkładała przeróżne kosmetyki na stole.
- Kobieto... - Cora podeszła do niej. - Wiedziałam, że ta sukienka to będzie strzał w dziesiątkę. Poczekaj tylko aż cię odpicuję. Będziesz jak dzieło sztuki!
- Ty też pięknie wyglądasz. Jak zawsze z resztą. Coś czuję, że Liz nie będzie mogła oderwać od ciebie wzroku.
- O to mi chodzi. - Cora puściła do niej oczko. - Mam zamiar zrobić wszystko co w mojej mocy, żeby po tej nocy zapisać się w pamięci Liz jeszcze bardziej.
- Ale cię wzięło...
- To musi być przeznaczenie! Tyle o niej myślałam po tamtym wieczorze. Zastanawiałam się kim jest i czy jeszcze kiedykolwiek ją tam spotkam. A potem co? Zobaczyłam ją w zupełnie innym miejscu i mogłam jej się przypomnieć, choć jak się okazało, ona też o mnie myślała. To nie może być przypadek. Mowię ci Hayley, ta bogini jest mi zapisana w gwiazdach!
- Kiedyś tez wierzyłam w przeznaczenie, ale jakoś mi przeszło. - Odpowiedziała Hayley sięgając do szkatułki z biżuterią, która stała na komodzie w korytarzu.
- Ta zdradziecka suka nie była ci przeznaczona. To przystanek na twojej drodze do prawdziwego szczęścia. Wprawdzie wyjątkowo zjebany przystanek, ale dzięki temu nigdy więcej nie dasz się już złapać w sidła tak podłej suki.
- Nie mówię o niej... - Dziewczyna wyjęła ze szkatułki naszyjnik, który leżał na jej dnie od kilku lat. Wpatrywała się w wisiorek przedstawiający dwie splecione dłonie, który miał symbolizować coś trwałego i przy tym był niespełnioną obietnicą pięknej historii.
- Hayley... - Cora stanęła za nią i chwyciła za dłoń w której trzymała naszyjnik. - Myślałam, że już dawno się go pozbyłaś.
- Nie... Nie mogłam. - Odezwała się cicho dziewczyna. - To jedyne co mi po niej zostało, poza pięknymi słowami, które do mnie mówiła.
- Sporo czasu minęło od ostatniego razu, kiedy cokolwiek o niej wspominałaś. - Przyjaciółka oparła brodę o jej ramię.
- Co nie oznacza, że o niej nie myślę. Teraz, gdy postanowiłam zmienić swoje życie, to zaczyna do mnie wracać. Trzeźwo oceniam to jakim człowiekiem jest Tamara i dostrzegam tak wiele różnic między nimi. Tamara jest zła, a ona... Pewnie zabrzmi to naiwnie ale ja, pomimo tego, że ona po prostu zniknęła, w stosunku do niej nie potrafiłam i nie potrafię znaleźć żadnego złego określenia. To jest tak głupie i niezrozumiałe dla mnie samej...
- Była między wami silna więź. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Zwłaszcza patrząc na warunki w jakich utrzymywałyście waszą relację.
- Tym bardziej jestem na siebie zła, że tkwiłam w czymś tak popapranym wiedząc doskonale, że Tamara nawet w połowie nie była taka jak ona. Weszłam w takie gówno, bo pozwoliłam zamydlić sobie oczy i wmówiłam sama sobie, że to jest dla mnie dobre. I jak to się skończyło?
- Kochanie,najważniejsze, że postanowiłaś z tym skończyć. Minie sporo czasu zanim oczyścisz swój umysł, ale tak się właśnie stanie. Każdy z nas podejmuje złe decyzje. Najważniejsze to uczyć się na błędach i wyciągać wnioski z przeżytych doświadczeń.
- Masz rację. Pomożesz mi z tym? - Hayley wręczyła przyjaciółce naszyjnik.
- Naprawdę chcesz go założyć?
- Tak... - Szepnęła brunetka. - Wiem, że to przeszłość, która nie wróci, ale przypomina mi czas, gdy ktoś zapewniał mnie o tym jaka wartościowa jestem i na jak wiele dobrego zasługuję. Jeśli będę o tym sobie przypominać, może sama także w to uwierzę...
CZYTASZ
Prawo przyciągania
RomanceHayley to dziewczyna, która pomimo tego jak wiele osiągnęła nadal nie wierzy w siebie. Jej poczucie własnej wartości zostało dodatkowo zaburzone przez osobę, z którą była w toksycznym związku. Peyton uchodzi za bezwzględną adwokat, która nie ma w z...