23.

917 84 6
                                    

- Nadal uważam, że to nie był dobry pomysł. - Odezwała się Peyton rozglądając się po klubie. Z racji tego, że był to środek tygodnia, ilość osób nie była zawrotna, dzięki czemu było ciszej i spokojniej. - W dodatku spóźniają się już dwadzieścia minut.

- Wiem. Najważniejsze, że udało mi się namówić cię na to wyjście.

Peyton spróbowała swojego drinka. - Barman pożałował mi soku z cytryny. - Dodała z grymasem.

- To pewnie dlatego, że ciągle na mnie zerkał, gdy realizował nasze zamówienie. - Lizzie kokieteryjnie zarzuciła włosami. - Po kolejną rundę idziesz ty. Na ciebie nie będzie się tak gapił i zapewne będzie niezwykle skupiony na swojej robocie. - Blondynka zaśmiała się i zabrała jej szklankę. - Rzeczywiście, nie popisał się tym razem, ale mi i tak smakuje.

- W takim razie możesz go wypić. Ja nie mam zamiaru na siłę zadowalać się czymś, co mi w pełni nie odpowiada.

- Idziesz sobie zamówić coś już teraz, czy poczekasz aż dziewczyny już będą i zamówi się też od razu dla nich?

- W sensie, że ja będę miała się tym zająć, tak?

Lizzie w odpowiedzi uśmiechnęła się szeroko.

- Dobrze, poczekam. Mam nadzieję, że niezbyt długo. - Peyton po raz kolejny zerknęła na zegarek. Nie znosiła niepunktualności. Od najmłodszych lat nie miała zbyt wiele wolnego czasu i nie lubiła, gdy cenne minuty uciekały jej  tylko dlatego, że musiała na kogoś czekać.

Kilkanaście minut później Cora pojawiła się w klubie. - Przepraszam was dziewczyny za spóźnienie.

- Cora... Jeśli to jest u was norma z takim pojawianiem się gdziekolwiek po czasie, proszę zamawiajcie sobie taksówkę pół godziny wcześniej. - Peyton odezwała się i wstała. - Gdzie jest Hayley? - Zapytała rozglądając się. - Jak mi powiesz, że jesteś jednak sama i nie dałaś znać, że coś się zmieniło... - Ton głosu Peyton bez wątpienia wskazywał na to, że była zirytowana.

- Stoi przed wejściem. - Odpowiedziała ciemnoskóra. - Byłybyśmy o czasie, gdyby nie to, że Hayley w ostatniej chwili uznała, że chce zostać w domu. Musiałam wyciągnąć ją siłą. Przepraszam cię Peyton. Wiem, że stawiam cię w kłopotliwej sytuacji, ale ja nie potrafię sobie z nią teraz poradzić. Dziękuje ci, że sie zgodziłaś.

- Ona wie, że ja też tu jestem?

Cora pokręciła przecząco głową. - Gdyby wiedziała, jestem pewna, że musiałabym zlecić włamanie do niej i uprowadzenie z dostarczeniem na miejsce.

- No dobrze. - Peyton wyjęła gotówkę z torebki. - Lizzie, zajmij się drinkami i dopilnuj, żeby tym razem barman niczego nie zapomniał, a ja pójdę do niej.

Zmierzając w stronę wyjścia Peyton doszła do wniosku, że to jedna z niewielu sytuacji w której nie ma określonego planu działania. Nie wiedziała jak się ma zachować i co ona ma tak naprawdę zrobić. Improwizowanie nie było dla niej czymś skomplikowanym, jednak lubiła mieć wcześniej zaplanowane jakiekolwiek ruchy. W tym przypadku nie miała nic. I to jej nie odpowiadało.

Szybko zlokalizowała Hayley. Dziewczyna stała niedaleko i wpatrywała się w ekran telefonu.

- Wiesz... Ten klub jeszcze aż tak się nie rozwinął, żeby serwowali drinki w plenerze. - Prawniczka odezwała sie stając tuż za nią, gdy podeszła niezauważona na co Hayley podskoczyła i upuściła telefon.

Peyton podniosła go i wystawiła dłoń w stronę dziewczyny, żeby jej go oddać. - Dobry wieczór, Hayley. - Powiedziała patrząc jej w oczy. Jedno spojrzenie wystarczyło, żeby dostrzec od razu, iż nie jest ona w dobrej kondycji.

Prawo przyciąganiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz