2. Peyton

1.5K 144 11
                                    

Wpatrując się w ekran laptopa Peyton zmrużyła oczy. Obraz zaczął jej się rozmazywać i najchętniej zamknęłaby je na dłuższą chwilę. Nadeszła pora aby założyć okulary. Nadal wzbraniała się przed noszeniem ich przez cały dzień choć dobrze wiedziała, że powinna to robić. Nie mogła oswoić się z myślą, że jej wzrok nie był już tak dobry jak jej się wydawało jeszcze jakiś czas temu. Zakładając okulary obróciła się na krześle w kierunku okna z którego miała widok na panoramę miasta. Nie mogła zebrać myśli i łudziła się, że przeniesienie spojrzenia na inny punkt pozwoli jej się skupić i wrócić do pracy.

Dziś wyjątkowo trudno było jej funkcjonować na wysokich obrotach. Czuła się zmęczona i spięta. Marzyła o tym aby pojechać wreszcie do domu i położyć się w wannie z drinkiem i muzyką w tle.

Oczywiście musiało zdarzyć się tak, że siły opuściły ją w dzień w którym jej grafik był zapchany do maksimum. Miała do napisania trzy pozwy, musiała kolejny raz przejrzeć wszystko na poniedziałkową rozprawę w sądzie aby mieć pewność, że nic jej nie umknęło i czekały ją jeszcze dwa spotkania z klientami. Jak na ironię sama sobie narzuciła tyle obowiązków, ponieważ zależało jej na tym, żeby uporać się dziś ze wszystkim i weekend mieć wolne dzięki czemu zrealizuje swoje plany. W miarę możliwości starała się nie zabierać pracy do domu. Różnie jednak z tym bywało a tym razem chciała mieć pewność, że tego dnia domknie wszystko co powinna przed rozpoczęciem nowego tygodnia.

- Zwariuję tu dzisiaj. - Powiedziała sama do siebie podnosząc się z krzesła.

Wolnym krokiem skierowała się do drzwi i wychyliła ze swojego gabinetu na tyle aby dostrzec swoją asystentkę siedzącą przy biurku.

- Liz, mogłabym Cię prosić o kawę? - Zapytała próbując powstrzymać ziewnięcie.

Blondynka wstała i uśmiechnęła się do niej. - Wyglądasz jakbyś się miała zaraz przewrócić. Rozumiem, że ma być bardzo mocna?

- Jak Ty mnie dobrze znasz. Ale wiesz... Niech to będzie naprawdę mocna kawa. Potrzebuję kopa. Nie wiem, czy mi to pomoże. Spróbować jednak nie zaszkodzi.

- Przyniosę Ci jak będzie gotowa. - Dziewczyna posłała jej kolejny uśmiech.

Przeciągając się kobieta wróciła do swojego biurka i robiąc trzy głębokie wdechy położyła dłonie na klawiaturze. - Teraz się skup... - Mruknęła do siebie i czytając to co zdążyła napisać już wcześniej, przywołała w pamięci kluczowe kwestie do których miała się odnieść w konstruowanym dokumencie. Po napisaniu dosłownie kilku słów jej telefon zaczął wibrować.

- No kurwa mać...

- Cześć kochanie... - Usłyszała smutny głos tuż po odebraniu połączenia. - Dużo pracy ci jeszcze zostało?

- Bardzo dużo. Stało się coś? Nie dzwoniłabyś do mnie bez powodu.

- Muszę pojechać na weekend do babci. Czuje się coraz gorzej i jej opiekunka dzwoniła, że powinnam jak najszybciej się tam pojawić.

- Mam pojechać razem z tobą?

- Nie... - Po drugiej stronie padła odpowiedź, której Peyton się spodziewała. - Wiesz, że źle reaguje na obcych i nie chce niczym pogorszyć sytuacji.

- Olivia, tym sposobem ja zawsze będę obca, bo nigdy nie dajesz mi szansy jej poznać.

- Proszę cię, przestań. Jestem wystarczająco zdenerwowana i swoimi pretensjami tylko mi dokładasz.

Peyton wstrzymała oddech aby powstrzymać się od złośliwego komentarza. - Ja nie mam pretensji. Co w tym dziwnego, że chciałabym poznać jedyną osobę z twojej rodziny, która jest obecna w twoim życiu?

Prawo przyciąganiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz