49.

1.8K 107 23
                                    

- Co ty tu robisz? - Hayley zdziwiła się widząc Corę pod swoim domem. Spodziewała się gościa, ale nie miała być nim jej najlepsza przyjaciółka.

- Dzwoniłam niedawno, ale nie odebrałaś i nie raczyłaś nawet oddzwonić.

- Przepraszam. Brałam prysznic, a potem byłam zajęta. - Hayley nie skłamała, bo rzeczywiście tak było. Planowała oddzwonić do przyjaciółki, jednak najpierw chciała uporać się ze wszystkim co miała jeszcze do zrobienia.

- Ostatnio to standard. Musimy pogadać. - Odpowiedziała ciemnoskóra. - Wpuścisz mnie?

- Nie jest to dobry moment, ale pewnie... Wchodź.

- No i właśnie w tym rzecz. - Odezwała się Cora wchodząc do domu. - Ostatnio każdy moment jest nieodpowiedni. Zły czas, złe miejsce, nic nie pasuje i nie masz możliwości, czasu, ochoty... Twój grafik taki upchany nie wiadomo czym albo nie wiadomo kim. - Przyjaciółka dodała z wyrzutem.

- Cora, tłumaczyłam ci, że jestem teraz bardzo zajęta i potrzebuję sporo czasu, żeby się skupić i ogarnąć to wszystko.

- Masz mnie za idiotkę?

- Co?

- Myślisz, że ja jestem głupia? Ok, może nie zawsze wszystko trybię jak należy, ale nie jestem debilką.

- Przecież ja tak nie uważam. - Brunetka widziała, że dziewczyna jest zirytowana.

- Nie masz zupełnie czasu dla mnie. Nie chodzi mi o same wyjścia, bo na ostatnim byłam wyjątkowo drażliwa. Unikasz mnie nawet telefonicznie. Odpisujesz mi zdawkowo, często nie odbierasz... Co się dzieje?

- Mam teraz sporo na głowie. To naprawdę nie ma nic wspólnego z tobą.

- Co jest? Masz jakieś kłopoty? - Cora podeszła do niej i chwyciła ją lekko za ramiona. - Przecież możesz mi wszystko powiedzieć.

- Spokojnie... Mam trochę zawirowań w pracy i terminy mnie gonią. Muszę siedzieć nad zleceniami po godzinach, żeby się ze wszystkim wyrobić.

- Ciekawe zlecenie po godzinach... - Cora weszła do salonu i wskazała na stół, który częściowo był przygotowany do podania kolacji. - Spodziewasz się kogoś? Sama raczej nie miałaś zamiaru pić wina z dwóch kieliszków. Masz czas przyrządzać kolację w domu i spędzać czas z gościem, a nie masz czasu, żeby odezwać się do swojej najlepszej przyjaciółki?

- Cora... Naprawdę masz zamiar robić mi wyrzuty z tego powodu? To nie tak, że ja cię teraz ignoruję. Mówiłam ci ostatnio, że nałożyło mi się dużo spraw i muszę się tym zająć. Czy nie mogłabyś być po prostu trochę bardziej wyrozumiała?

- Trudno o wyrozumiałość, gdy nie wiem co się dzieje.

- To wcale nie jest takie trudne. Znamy się tyle lat, ufamy sobie. Wystarczyłaby odrobina twoich chęci i pohamowanie tych zapędów, że wszystko musisz wiedzieć i by ci to wyszło.

- Na kogo czekasz?

Zanim Hayley zdążyła odpowiedzieć, rozległ się dźwięk dzwonka. Wiedziała, że nie musi mu odpowiadać, ponieważ odpowiedź na to pytania lada moment stanie w progu.

- Przepraszam za spóźnienie. - Odezwała się Peyton, gdy tylko weszła do środka. - Taksówkarz zagapił się po drodze i źle pojechał. O, cześć, Cora. - Prawniczka wystawiła dłoń, żeby się z nią przywitać. - Nie wiedziałam, że Hayley ciebie też zaprosiła.

- Bo mnie nie zaprosiła. - Fuknęła ciemnoskóra. - Wprosiłam się sama.

- Rozumiem. - Peyton zdjęła płaszcz. - Kupiłam więcej wina, więc bez problemu dla nas starczy.

- Nie przejmuj się tym. - Rzuciła Cora. - Ja tu nie zostaję. Macie najwidoczniej swoje ważne sprawy, skoro ciebie moją najlepsza przyjaciółka zaprasza na kolację, a ode mnie nie potrafi nawet odebrać telefonu.

- Chcesz koniecznie wiedzieć, dlaczego zaprosiłam Peyton? Powiem ci, bo ci przecież czajnik wybuchnie.

Peyton spojrzała zaskoczona na Hayley. Sama chyba była ciekawa, co za chwilę usłyszy.

- No słucham. - Cora skrzyżowała ręce na piersi. - Tłumacz się.

- Po raz kolejny potrzebuję Peyton w roli swojego prawnika. Mam od dłuższego czasu problemy z jednym klientem. Nie dość, że nie był zadowolony z projektu i zmian, za które przestałam już doliczać cokolwiek, byle się go pozbyć, to teraz nie chce mi zapłacić zupełnie za nic i zaczął straszyć mnie sądem. Ja nie byłam w stanie się z nim dogadać i Peyton była na tyle miła, że w swoim natłoku pracy znalazła dla mnie czas, żeby przyjrzeć się temu i rozwiązać ten problem. Dlatego w ramach podziękowania przyrządziłam dziś kolację, przy której będziemy mogły omówić szczegóły i plan działania, żeby dał mi spokój i nie nadszarpnął dobrego wizerunku mojej firmy.

Cora spojrzała podejrzliwym wzrokiem na Hayley, a następnie na Peyton.

- Tak. Udało mi się zebrać potrzebne dokumenty i podstawę prawną, na której możemy się oprzeć. - Peyton szybko weszła w swoją rolę. - Jeśli uda nam się dziś opracować wszystko, jutro w kancelarii napisze odpowiednie pismo i się z nim do niego skieruję.

- Dobra... - Cora uniosła dłonie w górę na znak poddania się. - Zaraz zacznie się korpo paplanina, której na pewno nie zrozumiem, więc lepiej będzie, jeśli sobie pójdę i zostawię was same.

- Ja w moim imieniu zapraszam do fascynujących rozmów o prawie. - Peyton uśmiechnęła się do Cory.

- Podziękuję. - Ciemnoskóra objęła Hayley. - Przepraszam, że się tak uniosłam. Teraz widzę, że rzeczywiście masz problem na głowie i cieszę się, że Peyton ci pomoże, bo z nią ostatnio podobno też ciężko się umówić na cokolwiek. Liz ma z nią ten sam problem, jak ja z tobą.

- Obiecuję ci, że jak zrobi się spokojniej to nadrobimy zaleglosci, dobrze? Teraz muszę pozbyć się tego upierdliwego dupka. - Hayley mocno przytuliła Corę. - Pamiętaj, że bardzo cię kocham.

- Wiem. Ja ciebie też. Trzymajcie się. Pa, Hayley! - Dziewczyna pomachała prawniczce i po chwili wyszła.

Hayley zamknęła za nią drzwi i poczuła ciepły dotyk na swoich plecach.

- Upierdliwy klient, tak? - Peyton wyszeptała jej do ucha. - Masz świetne zdolności aktorskie, gdy sytuacja tego wymaga. Byłam już skłonna wyjmować dokumenty z aktówki, żeby wyglądało to realnie.

- No cóż... - Hayley odwróciła się w jej stronę i przyciągnęła ją bliżej siebie. - Musiałam ratować sytuację, żeby nie zadawała już żadnych pytań i wyszła. Dzięki temu będzie spokój, a ja będę cię miała tylko dla siebie.

- Wybrnęłaś z tego po mistrzowsku... - Peyton zaczęła delikatnie całować jej szyję. - Potrafisz improwizować.

- Pani mecenas... Potrafię improwizować na wielu płaszczyznach... - Wyszeptała brunetka i wplotła palce we włosy Peyton. - Zasłużyłam chyba na nagrodę.

- W jaki sposób chce być pani nagrodzona? - Peyton zbliżyła usta bardzo blisko ust brunetki.

- Właśnie w taki, o którym pani teraz myśli. - Przyciągnęła ją jeszcze bardziej, żeby zainicjować pocałunek.

Peyton przywarła do niej ustami. Pocałunek nie był subtelny i delikatny. Był zachłanny, zachęcający do czegoś więcej, co Hayley zaczynała czuć z każdym kolejnym zetknięciem się ich ust coraz bardziej. Napięcie, tym razem przyjemne narastało w jej ciele.

- Hayley... - Wyszeptała Peyton pomiędzy pocałunkami. - Jeśli będziesz mnie tak dalej całować, trudno będzie mi pozwolić na spróbowanie kolacji, którą przygotowałaś, a miałam ocenić twoje zdolności kulinarne.

Brunetka westchnęła i uśmiechnęła się. - Dobrze... - Powiedziała cicho i pocałowała ją raz jeszcze. Zróbmy przerwę na kolację.

- Przerwę? - Peyton zaśmiała się.

- Tak. - Hayley chwyciła ją za dłoń i poprowadziła do stołu. - Nigdy nie wiadomo, czy w dalszej części nie pojawi się jakaś dodatkowa improwizacja...

Prawo przyciąganiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz