25.

1.2K 113 11
                                    

- Wiesz... Biorąc pod uwagę nasze ostatnie spotkanie poza twoją kancelarią, nie spodziewałam się, że będziesz chciała wchodzić ze mną w jakiekolwiek interakcje. - Brunetka z każdą chwilą była coraz bardziej zaskoczona pozytywnie zachowaniem Peyton.

Prawniczka spojrzała na nią i się uśmiechnęła. - Nic w tym dziwnego. Moje zachowanie było jasnym komunikatem, że ten kontakt mi nie odpowiada. Po takiej reakcji raczej każdy doszedłby podobnych wniosków. Nie chciałabym jednak, żebyś odbierała to personalnie.

- Co masz na myśli?

Peyton zwolniła kroku. - Moje wkurwienie nie było wywołane przez twoją obecność. Nie chcę, żebyś myślała, że miałam problem z tobą. Miałabym problem z kimkolwiek, bez względu na to, kto by to był. Byłam wkurwiona przez sytuację, w której się znalazłam, nie przez to, z kim przyszło mi spędzić czas. Jeśli dałam ci wtedy odczuć, że mam problem z tym, że to ty tam jesteś, przepraszam. Nie leżało to w mojej intencji. Wiem, że często jestem zbyt oschła, jednak nie chcę przy tym sprawiać komuś przykrości. Zwłaszcza, jeśli sobie na to nie zasłużył. Ty sobie nie zasłużyłaś i nie powinnam wyładowywać swojej frustracji na tobie.

- Rozumiem. - Hayley była wdzięczna za wyjaśnienia, chociaż zupełnie ich nie oczekiwała. - Powiedz mi... Dlaczego więc dziś nie masz problemu z tym, że spotkałyśmy się w nieformalnych okolicznościach?

- Ponieważ wiedziałam, że też będziesz w tym klubie. To, że się dziś spotkałyśmy było kwestią mojego wyboru. Przyszłam świadomie, znając wcześniej stan osobowy. Wtedy zostałam postawiona przed faktem dokonanym, do tego wbrew moim zasadom. Dziś spędzamy razem czas, bo ja tak zadecydowałam. Nikt nie zrobił tego za mnie i nic mnie nie zaskoczyło.

- Dobrze, Peyton. Możemy uznać, że twoje działania w celu ocieplenia swojego wizerunku zakończyły się sukcesem.

- Hm... - Prawniczka uśmiechnęła się po raz kolejny. Hayley pomyślała, że dziewczyna powinna robić to zdecydowanie częściej. - Poszło mi to zadziwiająco łatwo.

- Ja nie mam o tobie złego zdania. Jesteś profesjonalistką i zapewne przez trzymanie się ustalonych zasad ten profesjonalizm jeszcze łatwiej ci zachować.

- Przyznaję, że początkowo nie chciałam się tu pojawić. Byłam przeciw głównie przez myśl, że jesteś moją klientką. Później jednak zastanowiłam się nad tym trochę bardziej i doszłam do wniosku, że muszę spojrzeć na to z trochę innej perspektywy.

- To znaczy?

- Widzę jak Liz zaangażowała się w relację z Corą. Dobrze ją znam i widziałam ją już w stanach zauroczenia. Teraz jest zupełnie inna i wiem, że bardzo jej zależy.  Dlatego zakładam, że to, co się rozwija między nimi może nie być czymś przelotnym. Jeśli tak właśnie będzie, nasz kontakt nie urwie się po doprowadzeniu twojej sprawy rozwodowej do końca. Będziemy się widywać przy okazji wspólnych spotkań i wtedy nie będziesz już tylko moją klientką, ale jedną z najbliższych osób dziewczyny mojej przyjaciółki. Liz lubi organizować takie spotkania jak dziś, więc nie mogę cię odpychać i być wrogo nastawiona, bo to w dalszym etapie znajomości utrudni nam dobry kontakt.

- Masz rację. - Hayley pokiwała głową. - Corze też bardzo zależy i mam nadzieję, że wszystko między nimi dobrze się potoczy. Moja przyjaciółka nie trafiała zbyt dobrze jeśli chodzi o związki i przez ostatnią dziewczynę na której jej zależało trudno było jej myśleć nawet o tym, żeby w cokolwiek się zaangażować. Przy Liz jednak to się zmieniło.

- Być może obydwie musiały się sparzyć wiele razy, żeby wreszcie dobrze trafić. Dzięki wcześniejszym doświadczeniom będą wiedzieć, co powinny robić, a czego unikać, źeby ich relacja rozwijała się w dobrym kierunku. Liz to naprawdę dobra dziewczyna i gwarantuję, że nie ma złych intencji.

Prawo przyciąganiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz