39.

1.3K 115 24
                                    

- Jak to? Wychodzicie już? - Liz wstała z kanapy. - Myślałyśmy, że poszłyście po drinki i czekałyśmy na następną kolejkę, a wy nie dość, że wróciłyście bez niczego to jeszcze sobie idziecie?

- Poradzicie sobie bez nas. - Odpowiedziała obojętnym tonem Peyton.

- Przecież niedawno dopiero tu przyszłyśmy! - Lizzie była wyraźnie rozczarowana.

- Wiem, ale Hayley źle się poczuła i nie ma sensu, żeby się tu męczyła. Powinna odpocząć. Dlatego jedzie do domu.

- A ty też źle się czujesz, że wychodzisz razem z nią?

- Poprosiłam ją, żeby pojechała ze mną. - Odezwała się Hayley.

- Bardzo dobrze! - Cora uśmiechnęła się do swojej przyjaciółki. - Jeśli Hayley źle się czuje, ktoś powinien mieć ją na oku i dopilnować, żeby dotarła cała do domu.

- No dobrze... - Lizzie westchnęła. - Po prostu szkoda, że już nas zostawiacie.

- Nadrobimy to innym razem. Bawcie się dobrze. - Peyton przytuliła blondynkę. - Nie gniewaj się.

- Słoneczko moje, mam nadzieję, że szybko poczujesz się lepiej. - Cora podeszła do brunetki i mocno ją objęła. - Dobrze wiem, że wymykacie się z innego powodu. - Powiedziała jej do ucha. - Lepiej, żebyś miała na sobie komplet fikuśnej bielizny, bo skoro zabierasz ją do siebie...

- Zamknij się, kretynko. - Hayley klepnęła Corę w ramię. - Nie o to chodzi.

- Może teraz nie, ale kto wie co się wydarzy, gdy będziecie już u ciebie. Łóżko masz wygodne i duże. Szkoda, żeby tak marnowało swój potencjał do gier zespołowych.

- Cora!

- No co? Korzystaj, póki ta seksowna bestia ewidentnie ma na ciebie ochotę.

- To nie jest tak.

- Jeszcze... To tylko kwestia czasu. - Cora przytuliła ją mocniej. - Udanego wieczoru wam życzę. Na pewno taki będzie.

- To jak? - Peyton zwróciła się do Hayley. - Gotowa na ewakuację?

- Gotowa.

- Doskonale. - Dziewczyna chwyciła ją za dłoń, co oczywiście nie umknęło uwadze Cory.

- Peyton, zaznaczasz swoją własność? - Zapytała ciemnoskóra.

- Nie. Chcę mieć pewność, że nikt nie będzie zaczepiał Hayley po drodze.

- Coś ci nie wierzę.

- Jakoś mnie to nie obchodzi. - Peyton wyraźnie się tym nie przejęła. Wzruszyła ramionami i poprowadziła Hayley w kierunku wyjścia.

Gdy były już na zewnątrz prawniczka wskazała na sklep niedaleko. - Chodźmy od razu zrobić zakupy. W międzyczasie zadzwonię po taksówkę.

- Tu już chyba nikt nie będzie mnie zaczepiał, więc spokojnie możesz mnie puścić.

- Nigdy nie wiadomo. - Odpowiedziała Peyton. - Jesli nie chcesz żebym trzymała cię za rękę, sama możesz mnie puścić. Wiem jednak, że tego nie zrobisz.

Hayley bez słowa ruszyła za dziewczyną. Troska Peyton sprawiała, że poczuła coś, co już od dawna było jej obce. Przy niej czuła się ważna i zauważana. Oczywiście dzięki Corze miała zawsze poczucie, że jest przy niej ktoś, dla kogo wiele znaczy, jednak z Peyton było to coś zupełnie innego. Prawniczka była w jej życiu od niedawna, a w tak krótkim czasie wiele razy pokazała jej, że dobrze zna jej myśli, nawet te niewypowiedziane, a to jak Hayley coś widzi i co czuje jest dla niej istotne.

Prawo przyciąganiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz