4.

1.3K 159 12
                                    

- Ja pierdolę, Hayley! - Cora złapała dziewczynę za ramię gdy weszły do kancelarii.

- Co się stało? - Hayley spojrzała na przyjaciółkę, która patrzyła przed siebie z otwartymi ustami.

- Mam przejebane, przepadłam na wejściu! - Dziewczyna po krótkiej chwili wyszła z transu i spojrzała na nią przejęta.

- Nie rozumiem o co chodzi.

- Pamiętasz jak jakiś czas temu wróciłam z imprezy i mówiłam ci, że się zakochałam od pierwszego wejrzenia? - Cora zaczęła szeptać wyraźnie podekscytowana.

- Nie da się o tym zapomnieć. Nosiło cię chyba trzy dni po tym wszystkim.

- To ona! - Cora wskazała głową w kierunku recepcji.

- Która? - Hayley spojrzała dyskretnie w stronę, w którą zerkała jej przyjaciółka.

- Ta, która stoi w jasnej bluzce.

- Jesteś pewna, że to ona?

- Tak! Matko jedyna, ucieleśnienie moich marzeń tu pracuje! - Cora zasłoniła dłonią usta, gdy ostatnie zdanie wypowiedziała piskliwym tonem.

- Cora, wyjdziemy zaraz na dwie nawiedzone kretynki. - Hayley powstrzymała wybuch śmiechu.

- Ja tu zejdę jak ty pójdziesz na spotkanie!

- Cora, gdzie ta twoja przebojowość i pewność siebie?

- Zniknęła jak sobie przypomniałam jak ta bogini się rusza na parkiecie. Jakie ona ma ruchy... Pozamiatała mnie przy pierwszym kawałku jak zaczęłam z nią tańczyć.

- To nie bądź pizdą i dziś wykorzystaj okazję, skoro w klubie dałaś dupy i wyszłaś bez jej numeru. - Odpowiedziała Hayley klepiąc przyjaciółkę po ramieniu.

- Kurwa, ona tu idzie! - Cora znów się zmieszała.

- Dzień dobry. - Dziewczyna podeszła do nich szczerze się uśmiechając. Na pierwszy rzut oka robiła wrażenie bardzo pogodnej osoby. I co jak co, Hayley musiała przyznać, że była śliczna. Miała długie, zadbane lekko pofalowane jasne włosy i piękny uśmiech. Znała swoją przyjaciółkę i wiedząc jaką ma słabość do długowłosych blondynek natychmiast zrozumiała jej fascynację. - Zapewne jedna z was to Hayley. - Dodała dziewczyna po krótkiej chwili, która dla Cory pewnie była wiecznością.

- To ona. - Odezwała się czarnoskóra. - Ja jestem wolna i z nikim nie muszę się rozwodzić. - Rzuciła, czego zaraz pewnie pożałowała, bo tyle Hayley mogła wywnioskować z jej miny.

- Tak właśnie myślałam. - Odpowiedziała dziewczyna skupiając wzrok na przyjaciółce Hayley po czym znów się uśmiechnęła, jednak inaczej niż wcześniej. - Jestem Liz. Zapraszam za mną.

- Dziękuję. - Odpowiedziała Hayley po czym szybko nachyliła się w stronę przyjaciółki. - Ty też jej się podobasz. Widziałam jak na ciebie patrzy. - Powiedziała jej na ucho najciszej jak potrafiła a następnie ruszyła za dziewczyną.

Gdy zatrzymały się przed drzwiami do gabinetu Liz zapukała i zapowiedziała Hayley. - Napije się pani czegoś? - Zapytała uśmiechając się do niej serdecznie.

- Prosiłabym wodę. - Odpowiedziała Hayley zakładając, że na spotkaniu tego typu może zaschnąć jej w gardle.

- Oczywiście, za chwilę przyniosę. Peyton potrzebujesz czegoś?

- Więcej kawy. - Odpowiedziała kobieta, która wstała zza biurka i podeszła w ich kierunku. - Dzień dobry pani Morgan. Peyton Frost. Będę pani adwokatem podczas rozprawy rozwodowej jeśli się pani w trakcie nie rozmyśli. - Odezwała się wystawiając dłoń na przywitanie.

Prawo przyciąganiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz