Hayley leżąc owinięta kocem w salonie przeszukiwała bazę filmów na jednej z platform z nadzieją, że znajdzie coś co znów zwróci jej uwagę. Za oknem panowała już ciemność i właśnie po tym wiedziała, że przeleżała cały dzień. Z nikim się nie kontaktowała i liczyła na to, że uda jej się zdrzemnąć choć na chwilę. Niestety pomimo nieprzespanej nocy senność nie odłączyła jej od świata nawet na kilkanaście minut. Leżała więc z zamkniętymi oczami pozwalając swoim myślom napierać na siebie nawzajem, sprawiając tym samym, że od ich nadmiaru nie rozumiała tego co się z nią teraz dzieje. Wypełniało ją wiele sprzecznych emocji i próbując znaleźć ich źródło napotykała kolejną emocję lub myśl, której pochodzenie było zagadką nie do rozwiązania na ten moment. Myślała o tak wielu rzeczach jednocześnie, że zarazem odnosiła wrażenie jakby nie myślała o niczym konkretnym. Jej głowa była jednym, wielkim bałaganem. Jej bałaganem, który chcąc nie chcąc będzie musiała posprzątać.
Nie mogła wyrzucić z głowy Peyton i wydarzeń z minionej nocy. Prawniczka pomimo negatywnej reakcji na początku, zdawała się częściowo opuścić tarczę i nie udawała jakby Hayley tam nie było. Nie dystansowała się czego brunetka właśnie się spodziewała. Wręcz przeciwnie, rozmawiała z nią a bardziej mówiła do niej słowa, których nie musiała mówić. Hayley nie jest przecież nikim więcej niż kolejną klientką, której sprawę chce wygrać. Ona jednak przejrzała ją i bez zbednego owijania w bawełnę nazwała imiennie wiele kwestii i trafnie wytypowała słabe punkty Hayley, które jej zdaniem i tak były kroplą w oceanie jej słabości. Dlaczego to wszystko powiedziała przy pierwszej możliwej okazji? Być może Hayley w jej oczach była aż tak beznadziejnym i żałosnym przypadkiem, że Peyton uznała iż najlepszym co można zrobić dla takiej życiowej niedorajdy jak ona jest wymierzenie jej siarczystego policzka, który od siły uderzeń słów sprawia, że palące, nieprzyjemne uczucie sięga zdecydowanie głębiej niż powierzchnia skóry.
- Przestań... - Wyszeptała do siebie uderzając się dłonią w głowę. Miała nadzieje, że ta myśl dzięki temu po prostu zniknie. Choć było to cholernie trudne, wiedziała, że właśnie taki sposób myślenia musi wyeliminować. Nie może pozwolić na to, żeby być dla samej siebie największym katem i wyręczać Tamarę w zatruwaniu jej głowy. Nie może sama sobie wyrządzać takiej krzywdy. Zbyt wiele czasu pozwalała na traktowanie siebie w sposób przedmiotowy, jak nic niewartą istotę, która nie zasługując na miłość powinna cieszyć się z samego faktu, że ktoś chce przebywać z nią dłużej w tym samym pomieszczeniu.
Peyton na pewno nie miała złych zamiarów. To nie mogło być z litości. Nie wyglądała na kogoś, kto lituje się nad innymi. Sprawiała wrażenie osoby bezwzględnej, nie poświęcającej uwagi słabościom innych, jeśli nie miałaby z tego żadnej korzyści. Zapewne wiele razy wykorzystywała to, ale w odniesieniu do strony z którą walczyła w sądzie. A jaką korzyść mogłaby mieć w tym przypadku? Jest na tyle pewna siebie, że umoralnianie Hayley niewiele wniesie do przebiegu prowadzonej przez nią sprawy. Dlatego brunetka tak uporczywie zastanawiała się nad tym, po co ciemnowłosa na neutralnym gruncie postanowiła uderzyć w nią tak mocno. Nie było to złe, bo bezpośredniość w chwilach, gdy ktoś musi spiąć dupę i się wreszcie ogarnąć stanowiła pewnego rodzaju motor napędowy dający wiele do myślenia. Hayley wiedziała, że Peyton ma rację i nie była w stanie zakwestionować niczego co jej powiedziała.
Kolejna rzecz, która nie dawała jej spokoju to nagła zmiana w jej zachowaniu. Nic nie zapowiadało tego, że Peyton tak nagle wyjdzie z klubu. Hayley po tym zaskakująco pomocnym ćwiczeniu z kontaktem wzrokowym nastawiła się na to, że być może uda jej się nawiązać z nią rozmowę i z racji tego, że ich przyjaciółki były sobą zajęte zyska szansę, żeby lepiej poznać prawniczkę. Peyton była dla niej zagadką i brunetkę nurtowało to, czy wrażenie jakie odniosła przy pierwszym spotkaniu jest zgodne z tym jaka ta kobieta jest w rzeczywistości. Na ile jej postawa była wypracowanym mechanizmem przetrwania? Jaka jest poza miejscem pracy, wśród ludzi, którzy dobrze ją znają i nie musi bać się okazywać swoich słabości? Czy ona kiedykolwiek pozwala sobie na chwile słabości?
- Dlaczego ja ciągle o niej myślę? - Hayley zirytowana rzuciła pilota na stół. Wygrzebując się spod koca wstała i poszła do kuchni zrobić sobie herbatę. Opierając się plecami o blat wyjęła telefon, który cały dzień był w trybie wyciszonym, dzięki czemu nie sygnalizował wibracjami żadnego powiadomienia. Ignorując nieodczytane wiadomości i informacje o próbach połączenia weszła w tworzenie nowej wiadomości zaznaczając wcześniej numer prawniczki jako odbiorcę.
Do: Peyton Frost
Przepraszam, wiem, że nie powinnam pisać do Ciebie w sprawach niezwiązanych z moim rozwodem. Chciałam Ci jednak podziękować za to co mi powiedziałaś w klubie. Nie zdążyłam, przez to, że tak szybko wyszłaś. Twoje słowa dały mi wiele do myślenia i miałaś rację we wszystkim co powiedziałaś. Poza Corą nikt nie mówi mi otwarcie co myśli, więc mnie to zaskoczyło. W pozytywny sposób, bo to jest mi teraz potrzebne.- Kurwa... - Hayley westchnęła, gdy wysłała wiadomość. - Źle to napisałam. - Dziewczyna weszła w okno rozmowy raz jeszcze. Chciała poprawić to na co zwróciła jej uwagę prawniczka i nad czym powinna popracować.
Do: Peyton Frost
Wiesz co? Nie przepraszam, że napisałam. Za to przepraszać nie będę. Po prostu dziękuję Ci za Twoje słowa. Spokojnego wieczoru!Peyton schowała telefon do kieszeni nie spodziewając się jakiejkolwiek odpowiedzi. Poczuła po prostu silny impuls aby wysłać wiadomość i zrobiła to bez analizowania za i przeciw.
Zdziwiła się gdy po krótkiej chwili telefon w jej kieszeni zawibrował. Odblokowując ekran zobaczyła odpowiedź składającą się z jednego słowa.
Od Peyton Frost:
Wzajemnie.
![](https://img.wattpad.com/cover/244459703-288-k943750.jpg)
CZYTASZ
Prawo przyciągania
Любовные романыHayley to dziewczyna, która pomimo tego jak wiele osiągnęła nadal nie wierzy w siebie. Jej poczucie własnej wartości zostało dodatkowo zaburzone przez osobę, z którą była w toksycznym związku. Peyton uchodzi za bezwzględną adwokat, która nie ma w z...