- Peyton! Świetna robota! - Kobieta usłyszała głos za swoimi plecami.
- Wiem. - Prawniczka uśmiechnęła się zadowolona. Nie miała w zwyczaju dziękować za stwierdzenie faktu.
To kolejne gratulacje, jakie ktoś jej składał po wygranej sprawie. Satysfakcja jaką odczuwała była jeszcze większa ze względu na przeciwnika, którego pokonała. Każda wygrana sprawa, w której drugą stronę reprezentował Keppler smakowała o wiele lepiej. Uwielbiała te chwile, kiedy sąd odczytywał wyrok korzystny dla jej klienta, a ten dupek zaciskał nerwowo szczękę próbując przełknąć gorycz kolejnej porażki jaką poniósł za jej sprawą. Do tej pory Keppler nie wygrał z nią ani razu. Wielokrotnie spotkali się na sali sądowej i za każdym razem to ona wychodziła zadowolona z siebie po usłyszeniu wyroku. Kilka razy miała momenty zwątpienia. Obawiała się, że nie uda jej się przechylić szali na swoją stronę. Ostatecznie okazywało się jednak, że klient Kepplera miał więcej na sumieniu niż się na początku wydawało. Gdy pewnego razu Keppler wkurwiony podszedł do niej po ogłoszeniu wyroku, na pytanie jakim cudem znów go załatwiła, powiedziała mu, że najwidoczniej w przyrodzie wiele rzeczy odbywa się wprost proporcjonalnie i z racji tego, że jest podłym skurwysynem, trafia mu się strona, która jest większą szumowiną. Dlatego dopada ją ręka sprawiedliwości. Uznała, że jego świadomie wybierają ludzie, którzy mają wiele do ukrycia i ich zachowanie zasługuje na potępienie.
- Lizzie... - Peyton podeszła do przyjaciółki. - Potrzebuję chwili dla siebie, więc proszę nie przełączaj do mnie żadnych rozmów i nie wpuszczaj do mnie nikogo, dobrze?
- Jasne. - Dziewczyna uśmiechnęła się z wyrozumiałością.
Kobieta zamknęła drzwi do swojego gabinetu i oparła się o drzwi. Każda walka z tym człowiekiem kosztowała ją sporo energii. Uwielbiała zwyciężać i pogrążać swojego wroga, jednak nie była w stanie opanować tego, jak emocjonalnie wyeksploatowana czuła się po każdej potyczce.
Siadając przy biurku sięgnęła po telefon i wybrała numer osoby, której w tym momencie najbardziej potrzebowała.
- Peyton, skarbie! Co to się dzieje, że dzwonisz do mnie w czasie swojej pracy?
- Cześć mamuś.
- Stało się coś? - Mama zapytała wyraźnie zmartwionym tonem.
- Wygrałam dziś kolejną sprawę z Kepplerem. Było naprawdę ciężko, ale ten pewny siebie dupek znów nie miał ze mną szans.
- I jak się z tym czujesz, dziecko? Jesteś usatysfakcjonowana?
- Jestem zadowolona z wygranej, zwłaszcza, że to walka z nim. Nie mogę powiedzieć, że jestem usatysfakcjonowana.
- Córeczko... Kiedy ty odpuścisz?
- Dopiero wtedy, gdy go zniszczę.
- Dziecko, martwi mnie to, że twoje działania są napędzane nienawiścią do tego człowieka.
- Mamo, nie o to chodzi. Fakt, nienawidzę tego skurwysyna, ale to coś więcej. On musi zapłacić za wszystkie swoje złe uczynki. Nie spocznę, dopóki nie dopadnie go ręka sprawiedliwości. - Prawniczka zacisnęła pieść pod biurkiem.
- Peyton, ta twoja krucjata w pojedynkę cię wykończy.
- Prędzej, czy później ja jego wykończę. Zapłaci za wszystko, co zrobił. Nie odpuszczę, rozumiesz? Nie mogę znieść myśli, że taka gnida chodzi sobie na wolności, jakby nigdy nic. Całe życie wszystko uchodziło mu płazem. Ja to zmienię.
- To jest niebezpieczny człowiek. Wiesz jakie ma powiązania. - Mama brzmiała na coraz bardziej zmartwioną. - Nie chcę, żeby coś ci sie stało, jeśli się dowie, że próbujesz mu zaszkodzić. Obiecaj mi, że nie narazisz się na żadne niebezpieczeństwo.
CZYTASZ
Prawo przyciągania
RomansHayley to dziewczyna, która pomimo tego jak wiele osiągnęła nadal nie wierzy w siebie. Jej poczucie własnej wartości zostało dodatkowo zaburzone przez osobę, z którą była w toksycznym związku. Peyton uchodzi za bezwzględną adwokat, która nie ma w z...