16.

1.4K 123 8
                                    

- Co to kurwa ma być? - Tamara zaczęła krzyczeć już od samego wejścia do biura Hayley.

- Przestań się wydzierać. Podkreślam, że jesteśmy w moim miejscu pracy więc nie rób scen. - Brunetka podniosła głowę znad projektu, żeby spojrzeć na dziewczynę.

Tamara machała ręką, w której trzymała kartkę papieru. Jej mina w połączeniu z podniesionym tonem wyraźnie wskazywała na to, że jest wściekła. - Co to kurwa jest?

- Ale o co pytasz? Nie rozumiesz co tam jest napisane, czy masz problem z czymś innym?

- Nie rób ze mnie kretynki! Mam problem z tym, że jakiś kutas dostarczył mi dziś pozew rozwodowy. Co ty odpierdalasz? - Tamara podeszła do niej i rzuciła dokument na jej biurko.

- Nie musisz mi tego pokazywać. Ja doskonale wiem co jest napisane w tym pozwie.

- Nie próbuj mnie dodatkowo wkurwić! Dlaczego to zrobiłaś?

Hayley była przygotowana na to, że Tamara zrobi jej dziś scenę, bo została poinformowana o tym, że pozew został dostarczony. Nie wiedziała tylko czy będzie musiała zmierzyć się z nią dopiero w domu, czy zostanie zaatakowana jeszcze w pracy.

- Złożyłam pozew, bo nie chcę już dłużej męczyć się w tym związku. - Brunetka odpowiedziała spokojnym tonem pamiętając o tym, co radziła jej Peyton. Prosiła ją o to, aby nie dała sprowokować się w żaden sposób i nawet jeśli będzie jej ciężko, ma zachować spokój i nie dać kobiecie jakiejkolwiek przewagi w obecnej sytuacji.

- Hayley, co cię opętało do kurwy nędzy?

- Powinnam w tym momencie powiedzieć, że chyba to działa trochę inaczej. Proces opętania dobiegł końca i egzorcyzmy zostały przeprowadzone z pozytywnym skutkiem. - Hayley czuła jak serce mocniej rozbija się w jej klatce piersiowej. Ze wszystkich sił próbowała skupić się na tym, żeby nie dać po sobie poznać jak bardzo sama jest zdenerwowana.

- Kiedy Ty zrobiłaś się taka odważna i wyszczekana?

- W chwili w której zmądrzałam. Zrozumiałam wreszcie, że tkwiąc w tym beznadziejnym małżeństwie marnuję swoje życie i czas to przerwać, żebym zaczęła funkcjonować normalnie szanując przy tym samą siebie.

- Co ty wygadujesz? Uważasz, że ja cię nie szanuję? - Tamara gwałtownie odsunęła krzesło znajdujące się po drugiej stronie biurka. Nie usiadła na nim. Zamiast tego nerwowo zaciskała palce na jego oparciu.

- Mówię jak jest. Wiem, że ty nadal będziesz udawać, że jest inaczej. Problem w tym, że ja już nie mam zamiaru niczego udawać i nigdy więcej nie będę sobie wmawiać, że coś jest w porządku kiedy czuję, że mnie to unieszczęśliwia.

- Jesteś ze mną nieszczęśliwa?

- Od dawna związek z tobą nie dawał mi poczucia szczęścia i mam już tego dość. - Hayley wypowiedziała te słowa ze spokojem co zaskoczyło ją samą. Właśnie w tej chwili uświadomiła sobie jak ciężar tych niewypowiedzianych wcześniej słów ją męczył. Nigdy nie powiedziała tego swojej żonie wprost. Głównie dlatego, że jakakolwiek próba delikatniejszych sugestii, że źle się czuje spotykała się z ignorancją i zupełnym brakiem zrozumienia ze strony Tamary. Przez to wiele dusiła w sobie, bo nie chciała czuć się jeszcze gorzej ze świadomością, że ktoś z kim dzieliła życie nie przejmował się tym, że nie jest szczęśliwa.

- Dawałam ci wszystko. Nie potrafisz docenić tego ile ja dla ciebie zrobiłam. Jesteś niewdzięczna i chcesz mnie po tym wszystkim zostawić na lodzie!

- To ty nie potrafiłaś docenić tego jak ja się starałam. I nie chodzi mi tu o to, że każdego dnia miałaś mnie wychwalać za cokolwiek. Choć było mi ciężko z tym jak mnie traktowałaś ja próbowałam robić wszystko co w mojej mocy, żeby cię usatysfakcjonować. Popełniłam wiele błędów w postaci tego, że zmieniałam się dla ciebie, bo myślałam, że jeśli już nie kochasz mnie takiej jaka jestem być może pokochasz mnie na nowo jeśli stanę się kimś, kim chciałabyś żebym była. Do czego to doprowadziło? Do tego, że ja z biegiem czasu zatracałam w tym wszystkim samą siebie coraz bardziej. Z twojej strony natomiast nic się nie zmieniało. Ja czułam się gorzej z tym w którą stronę zmierzam, a ty nadal bawiłaś się w najlepsze moim kosztem.

- Bawiłam się? - Tamara prychnęła oburzona. - Co ty pieprzysz? To twój problem, że jesteś beznadziejna i sobie z czymś nie radzisz. Nie pozwolę na to, żeby jakieś pojeby w sądzie uznały, że ja jestem winna czegokolwiek.

Serce Hayley gwałtownie przyspieszyło. Słowa kobiety sprawiły, że ogarnęła ją wściekłość. - Nie będziesz mnie już więcej obrażać.

- Nie będziesz mi mówić co mi wolno, a co nie!

- Uwierz mi, że w tej chwili mogłabym wygenerować w twoim kierunku wiele nieprzyjemnych słów. - Brunetka wstała. - Nie zniżę się jednak do twojego poziomu. Przynajmniej nie teraz.

- Posłuchaj mnie... - Tamara podeszła do niej wymachując rękami.

- Nie mam zamiaru. - Hayley przerwała jej. - W przeciwieństwie do ciebie ja nie udaję, że pracuję i nie będę marnować więcej czasu na słuchanie czegokolwiek co masz mi do powiedzenia. Teraz choć raz zrób coś dobrego i wypierdalaj z mojego biura. - Powiedziala otwierając drzwi.

- Pożałujesz tego. - Tamara zatrzymała się tuż przed nią. - Jeszcze będziesz mnie błagać o wybaczenie.

- Najbardziej to ja żałuję tego, że cię poznałam. Tego nic nie przebije.

- Żałosna idiotka! - Krzyknęła kobieta wychodząc na korytarz.

- Podła suka... - Hayley wypowiedziała te słowa już bardziej do samej siebie i zamknęła drzwi.

Prawo przyciąganiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz