- Cześć Tom. - Peyton odezwała się, gdy jej przyjaciel odebrał telefon.
- Hoho, dzwonisz do mnie w godzinach pracy, więc podejrzewam, że masz dla mnie coś nowego?
- Dokładnie. - Kobieta otworzyła swoją skrzynkę mailową. - Będę potrzebowała twojej pomocy przy nowej sprawie. Możemy spotkać się w poniedziałek i to omówić?
- No pewnie. Chyba, że masz dziś czas po pracy, to mogę wpaść do ciebie. Ciągle nam nie po drodze, żeby spotkać się w innych warunkach niż twoja kancelaria lub moje biuro a brakuje mi tych naszych wspólnych wieczorów przy dobrej whisky. Tym samym daję ci do zrozumienia, że nie przyjdę z pustymi rękami.
- Dobra, niech będzie. - Peyton po krótkiej chwili namysłu zgodziła się. Miała inne plany na dzisiejszy wieczór i pomimo tego, że nie lubiła zbytnio modyfikować tego, co wcześniej postanowiła uznała, że skoro weekend też nie będzie wyglądał tak jak zamierzała, może zmienić też plany na dziś. - Kupię lód jak będę wracać z kancelarii.
- I to mi się podoba! - Mężczyzna wyraźnie się ucieszył. - Dam ci znać, że zmierzam do ciebie jak wpakuję się do taksówki.
- Dzięki Tom. Do zobaczenia.
Po uporaniu się ze wszystkim Peyton zamknęła gabinet i poszła zamienić kilka słów z przyjaciółką przed opuszczeniem budynku. Liz energicznie uderzała palcami w ekran telefonu mając szeroki uśmiech na ustach.
- Widzę, że ktoś jest w doskonałym nastroju. - Powiedziała stając naprzeciwko dziewczyny.
- Zgadza się. - Liz uśmiechnęła się do niej i wróciła do pisania na ekranie.
- Upolowałaś jakąś nową zdobycz? Bez powodu nie szczerzysz się tak do telefonu.
- Nie do końca nową i nie do końca upolowałam. - Dziewczyna poruszyła wymownie brwiami.
- Miałam cokolwiek z tej wypowiedzi zrozumieć?
- Powinnaś. Jeśli nie wyszło, nic nie szkodzi. Słuchaj... Jest pewna ważna sprawa, którą muszę z tobą omówić. - Liz odłożyła telefon na blat i oparła się wygodnie na krześle. - To sprawa wysokiej rangi.
- Liz, po raz kolejny ci mówię, że na temat podwyżki musisz rozmawiać z kimś innym.
- Co? Nie! - Dziewczyna machnęła ręką. - Ja tu o czymś, co na ten moment jest najbardziej istotne. - Dodała kręcąc głową w rytm melodii, którą zaczęła nucić.
- O nie... Lizzie, nie ma takiej opcji. - Peyton od razu zrozumiała o co chodzi.
- Peyton proszę cię, nie bądź od razu negatywnie nastawiona.
- Liz, nie miałam w planie żadnej imprezy w ten weekend.
- No i co w związku z tym? Ja wiem, że ty sobie wcześniej wpisujesz w grafik dnia nawet takie wyjścia ale więcej spontaniczności ci nie zaszkodzi. Przecież nic nie wyszło z twoich planów i masz wolny weekend. Podejdź do tego jak do zmian w grafiku zawodowym. Mało zmian zachodzi jak wypadnie ci zaplanowane wcześniej spotkanie? Potraktuj to w ten sposób.
- Lizzie... - Peyton oparła się o blat pochylając się nad dziewczyną. - Czy ja naprawdę twoim zdaniem tak takiego grubego kija w dupie jeśli chodzi o spontaniczność?
- Mam być szczera czy miła? Nauczyłaś mnie, że często nie da się tego połączyć. - Przyjaciółka uśmiechnęła się do niej. - Nie bez powodu nazywają cię firmową spinką. Spinasz dupę jak mało kto.
- Walczysz moją bronią? - Peyton zignorowała słowa przyjaciółki odnośnie określenia jakie przypisali jej w kancelarii.
- Uczę się od najlepszych.
Mecenas westchnęła. - Ja po prostu nie jestem w nastroju na imprezowanie. Nie chodzi już nawet o modyfikowanie moich planów, bo z tym potrafię sobie poradzić. Nie ma we mnie nawet odrobiny chęci na wyjście do klubu.
- Ale ja chcę cię wyciągnąć do klubu dopiero jutro. Masz czas, żeby się nastroić. Proszę cię, zależy mi na tym, żebyś ze mną poszła.
- Potrzebujesz przyzwoitki? - Peyton spojrzała na nią zrezygnowana czując, że dziewczyna i tak jej nie odpuści.
- Potrzebuję mojej przyjaciółki. Chcę z nią spędzić czas i dobrze się bawić w jej towarzystwie. Poprawisz tym mój komfort psychiczny i będę czuła się lepiej.
- Próbujesz grać mi teraz na emocjach i nakłonić mnie do wyrażenia zgody na wspólne wyjście, bo w innym przypadku będę miała wyrzuty sumienia, że jestem złą przyjaciółką i nie możesz liczyć na mnie w potrzebie? W dodatku, gdy sytuacja jest tak trudna i dramatyczna? - Peyton przewróciła oczami i zaśmiała się. Liz prawie zawsze stosowała takie zagrywki, gdy próbowała ją do czegoś przekonać spotykając się ze sprzeciwem na samym początku.
- Sama mówiłaś, że w stosunku do pewnych osób wystarczy stosowanie tych samych mechanizmów działania i najlepiej właśnie od nich zaczynać aby sprawdzić, czy kolejnym razem to znów się sprawdzi. Jeśli nie, wtedy należy szukać innych opcji. Moje pytanie brzmi, czy metoda, która działa na ciebie tym razem też jest skuteczna? - Liz spojrzała na nią wyczekująco. - Po prostu powiedz, że się zgadzasz i nie przeciągajmy niepotrzebnie tej rozmowy, skoro i tak stanie na moim.
- Lizzie... Jeśli otworzę swoją kancelarię, zabieram cię ze sobą. Będziesz świetnym prawnikiem i takiego nabytku nikomu nie oddam. - Peyton posłała przyjaciółce serdeczny uśmiech.
- Przestań mnie zawstydzać! - Lizzie zarumieniła się. - Pilnie się uczę i mam dobrego nauczyciela.
- Naprawdę jestem z ciebie dumna Liz. Napawa mnie dumą nawet to jak uważnie bierzesz do siebie moje słowa i sprawnie wykorzystujesz je przeciw mnie.
- Sprawnie? Czyli idziesz jutro ze mną? - Dziewczyna wstała z fotela i szybko do niej podeszła. - Wiedziałam, że się zgodzisz! - Krzyknęła podekscytowana i mocno uścisnęła Peyton. - Będzie zajebiście!
- Ty z pewnością będziesz się dobrze bawić. - Kobieta odwzajemniła uścisk.
Komórka Peyton zaczęła wibrować w kieszeni jej marynarki. - Tom? Nie dasz jednak rady dzis?
- Ja w innej sprawie. Nie chcę z tym czekać ani chwili dłużej. - Odpowiedział mężczyzna.
- O co chodzi?
- Mamy coś na Kepplera. Do zobaczenia później.
Kobieta rozłączyła się i zamykając oczy powoli schowała telefon do kieszeni. Serce zaczęło bić jej szybciej przez to co usłyszała. Informacja ta wywowała w niej jednocześnie podekscytowanie, że Tom coś odkrył jak i gniew z powodu nazwiska człowieka, którym gardziła ze wszystkich sił...
![](https://img.wattpad.com/cover/244459703-288-k943750.jpg)
CZYTASZ
Prawo przyciągania
RomanceHayley to dziewczyna, która pomimo tego jak wiele osiągnęła nadal nie wierzy w siebie. Jej poczucie własnej wartości zostało dodatkowo zaburzone przez osobę, z którą była w toksycznym związku. Peyton uchodzi za bezwzględną adwokat, która nie ma w z...