45.

851 96 10
                                    

- Dlaczego Peyton nie przyszła? - Cora nie dawała za wygraną i już trzeci raz pytała o to Hayley od czasu, gdy usiadły w pubie przy stoliku.

- Nie mogła. Ile razy mam ci to jeszcze tłumaczyć?

- Jest piątek. Nie ma jutro pracy. Mogła wpaść chociaż na chwilę.

- Nie mogła! - Brunetka podniosła głos. - Pisała mi, że nie da rady się z nami spotkać, bo ma już zaplanowany wieczór. Wiesz, że ma sporo zajęć, więc powinno to być zrozumiałe.

- Ostatnio jest zawsze bardzo zajęta, gdy mamy się spotkać na mieście. Wiem, że poprzednim razem jej dokuczałam, ale to nie powód, żeby mnie od razu tak unikać.

- Cora, Peyton jest naprawdę zajęta. Nawet dla mnie nie ma ostatnio czasu. - Odezwała się Lizzie. - Żyje trochę w swoim świecie.

- A z tobą się chociaż widuje? - Cora odwróciła się w stronę Hayley. - Przyznaj się.

- Nie. Ze mną też się nie widuje. - Odpowiedziała smutno Hayley. Choć wiedziała z jakiego powodu Peyton jest teraz bardziej niedostępna, nie zmieniało to faktu, że tęskniła za nią. Po tamtej nocy, gdy dziewczyna tak bardzo się przed nią otworzyła, po tym jak spędziły razem noc leżąc po prostu przytulone do siebie i po tych pocałunkach... Coś się w Hayley zmieniło. Zaczęła patrzeć na Peyton w zupełnie inny sposób. Choć to może nie do końca tak, że nagle spojrzała na nią inaczej. Bardziej trafne mogłoby być określenie, że przestała zagłuszać pewne myśli związane z dziewczyną. Po tamtych rozmowach poczuła się pewniej na tym gruncie i wiedziała już, że pewne rzeczy nie są tylko wytworem jej wyobraźni i dzieją się naprawdę.

- Dziwne to jest. - Cora sięgnęła po drinka.

- Nie ma w tym nic dziwnego. - Odpowiedziała brunetka. - Peyton poinformowała mnie ostatnio, że w najbliższym czasie będzie trochę niedostępna, ponieważ musi skupić się na ważnych sprawach i wymaga to od niej dużego zaangażowania. Prosiła o wyrozumiałość, którą ja jej daję. Ty znowu, choć masz w tym temacie najmniej dogadania, najbardziej kłapiesz dziobem, jakby ci się z tego powodu działa jakaś krzywda.

- Hej! - Cora się oburzyła i klepnęła ją w ramię.

- Choć nie. Ciebie po prostu zżera ciekawość, bo masz zbyt mały zasób informacji i twój czarny łeb się już gotuje z tego powodu.

- Nie jestem wścibska!

- Kochanie... Bywasz... - Lizzie zaśmiała się i przytuliła ciemnoskórą. - Czasem za bardzo interesują cię rzeczy, które cię zupełnie nie dotyczą.

- Uważam, że ten temat mnie dotyczy, bo między Hayley i Peyton ewidentnie coś się dzieje. Hayley jest moją przyjaciółką, więc to jak najbardziej temat, który mnie dotyczy.

- Cora... - Lizzie pokręciła głową. - Peyton jest moją najlepszą przyjaciółką i wiem, że czasem znika dla reszty świata, gdy ma natłok pracy. Nie ma w tym nic dziwnego i nie ma co drążyć. Będzie chciała to się z nami spotka. Mówiłam ci, że rozmawiałam z nią na ten temat i kazała ci przekazać, że cię nie unika. Po prostu nie może teraz poświęcać wieczorów na wyjścia towarzyskie.

Brunetka, chociaż od kilku dni nie widziała się z Peyton, każdego dnia była z nią w telefonicznym kontakcie. Dziewczyna wysyłała sporo wiadomości i wieczorami co najmniej godzina upływała im na rozmowie. Spędzały razem czas. Po prostu robiły to na odległość. To nie przeszkadzało im w tym, żeby jeszcze bardziej zbliżać się do siebie i poznawać się coraz lepiej. Peyton poświęcała jej czas, pytała o wiele rzeczy i dawała jej tyle uwagi ze swojej strony, ile tylko mogła w obecnej sytuacji. Hayley wiedziała, że prawniczka ma teraz trudny okres i miała zamiar dać jej maksimum zrozumienia i wsparcia ze swojej strony. Peyton jasno dawała jej do zrozumienia, że chciałaby ją zobaczyć, zabrać gdziekolwiek i być blisko, ale nie jest to teraz możliwe.

Hayley wstała i sięgnęła po swoją torebkę. - Dobra, dziewczyny. Ja się będę już zbierać.

- Chyba jaja sobie robisz. - Cora machnęła rękami. - Niedawno tu przyszłyśmy.

- Wiem, ale wolę wrócić do domu. Nie mam już ochoty tu siedzieć.

- Hayley... Nie idź jeszcze. - Lizzie podeszła do niej. - Cora już nie będzie się odzywać w tym temacie.

- To nie o to chodzi. Po prostu... - Brunetka westchnęła. - Nie mam jakoś nastroju, żeby siedzieć w pubie. Wolę odpocząć w domu.

- Rozumiem.

Hayley pożegnała się z dziewczynami i wyszła na zewnątrz. Cora wyjątkowo mocno drażniła ją dzisiaj swoimi wypowiedziami. Uznała więc, że lepiej będzie wrócić do domu, bo nie chciała się pokłócić z przyjaciółką.

Stojąc przed pubem rozejrzała się i nie widząc żadnej taksówki w pobliżu, zamówiła jedną i stanęła w spokojnym miejscu. Jej uwagę przykuł pewien samochód, który od kilku dni dostrzegała bardzo często w swoim polu widzenia bez względu na to, w której części miasta akurat się znajdowała. Zdążyła już zwrócić uwagę na numer rejestracji i miała pewność, że za każdym razem to ten sam samochód. Teraz stał zaparkowany niedaleko pubu. W środku siedział mężczyzna i Hayley wydawało się, że nadal zerka w jej stronę.

Gdy wsiadła do taksówki i podała swój adres, obejrzała się za siebie. Światła samochodu się zaświeciły i po chwili pojazd dołączył się do ruchu. Hayley próbowała dyskretnie zerkać za siebie, żeby upewnić się, czy podejrzany samochód jedzie tą samą trasą jak taksówka.

- Kurwa... - Zdenerwowanie natychmiast dało się we znaki, gdy zobaczyła, że po raz kolejny pojazd skręca w tę samą ulicę. - Wie pan co, pojedźmy jednak pod inny adres, dobrze? - Powiedziala Hayley, po czym szybko podała adres Peyton.

Prawo przyciąganiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz