13.

1.3K 124 12
                                    

- Peyton... - Liz weszła do gabinetu ciemnowłosej wyraźnie zmieszana.

- Co się stało? Widzę, że nie masz dla mnie dobrej wiadomości. - Peyton uniosła brew gdy spojrzała na przyjaciółkę.

- W skali od jeden do dziesięć, jak bardzo masz dobry nastrój?

- O co chodzi?

- Ktoś domaga się spotkania z tobą.

- Kto? - Prawniczka zamknęła pokrywę laptopa.

- Nie będziesz zadowolona...

- Lizzie, tyle to już wiem od chwili jak tu weszłaś. Kto przyszedł?

- Keppler. - Odpowiedziała cicho Liz.

- Czego ten skurwiel chce? - Peyton odruchowo wstała z krzesła i uderzyła otwartą dłonią w blat biurka.

- Nie wiem. Powiedział, że ma do ciebie sprawę.

- Powiedz mu proszę, że kazałam mu wypierdalać. - Ciemnowłosa głośno wciągnęła powietrze. Nie miała najmniejszej ochoty patrzeć na tę ludzką gnidę nawet przez ułamek sekundy.

- Nie wydaje mi się, że to sprawi, że sobie pójdzie. - Liz westchnęła zrezygnowana.

- Lizzie, ja nie chcę go widzieć.

- Wiem, ale on poinformował mnie, że nie odpuści i musisz się z nim zobaczyć.

- Ja nic kurwa nie muszę! Jedyne co muszę zrobić w życiu to umrzeć.

- Spróbuję go przegonić. - Liz kiwnęła głową i wyszła z gabinetu.

Peyton zirytowana podeszła do okna i otworzyła je szeroko, żeby zapalić. Wiedziała, że nie uspokoi jej to w żaden sposób. Mimo to chciała jednak spróbować. Nie zdążyła się nawet zaciągnąć a do jej gabinetu wparował mężczyzna.

- Próbowałam go zatrzymać... - Liz weszła tuż za nim.

- Wiem Lizzie. Proszę, zostaw nas samych.

- Peyton musimy porozmawiać. - Odezwał się Keppler jeszcze zanim Liz zamknęła drzwi.

- Nic nie musimy. Czego nie zrozumiałeś ostatnim razem gdy kazałam ci stąd wypierdalać? Widzę, że muszę pokazać ochronie budynku zdjęcie twojej gęby, żebyś miał tu zakaz wstępu.

- Posłuchaj... - Mężczyzna uniósł dłoń z groźną miną i wystawił palec wskazujący w jej kierunku.

- W dupę sobie wsadź ten palec Keppler. Wchodzisz jak do siebie i myślisz, że będę cię słuchać? To jest mój gabinet i ja tutaj rządzę. Nie mam ochoty patrzeć na twoją parszywą mordę więc proszę cię, wypierdalaj stąd i nie marnuj mojego cennego czasu i powietrza, które muszę z tobą dzielić podczas oddychania.

- Dlaczego ty jesteś na mnie taka cięta? - Mężczyzna podszedł bliżej jej biurka.

- Bo jesteś chujem. - Peyton spojrzała na niego chłodno i wzruszyła ramionami.

- Peyton!

- Serio Keppler? Ty się jeszcze zastanawiasz dlaczego nie mogę przebywać z tobą w jednym pomieszczeniu i mdli mnie na twój widok? Jesteś taki ograniczony, czy twoje skurwysyństwo nie pozwala ci dojść do żadnych konstruktywnych wniosków?

- Powinnaś mieć do mnie choć odrobinę szacunku! - Keppler krzyknął siadając w fotelu.

- Czy ja ci pozwoliłam usiąść? Kazałam ci stąd wyjść, a ty się dalej panoszysz. Pierdolisz mi o szacunku, kiedy ty sam nikogo nie szanujesz! Na szacunek durny chuju trzeba sobie zasłużyć. Ja z założenia w stosunku do śmieci nie mam sentymentów i uważam, że trzeba się ich pozbywać a nie męczyć się w ich otoczeniu.

Prawo przyciąganiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz