- Peyton... - Liz weszła do gabinetu ciemnowłosej wyraźnie zmieszana.
- Co się stało? Widzę, że nie masz dla mnie dobrej wiadomości. - Peyton uniosła brew gdy spojrzała na przyjaciółkę.
- W skali od jeden do dziesięć, jak bardzo masz dobry nastrój?
- O co chodzi?
- Ktoś domaga się spotkania z tobą.
- Kto? - Prawniczka zamknęła pokrywę laptopa.
- Nie będziesz zadowolona...
- Lizzie, tyle to już wiem od chwili jak tu weszłaś. Kto przyszedł?
- Keppler. - Odpowiedziała cicho Liz.
- Czego ten skurwiel chce? - Peyton odruchowo wstała z krzesła i uderzyła otwartą dłonią w blat biurka.
- Nie wiem. Powiedział, że ma do ciebie sprawę.
- Powiedz mu proszę, że kazałam mu wypierdalać. - Ciemnowłosa głośno wciągnęła powietrze. Nie miała najmniejszej ochoty patrzeć na tę ludzką gnidę nawet przez ułamek sekundy.
- Nie wydaje mi się, że to sprawi, że sobie pójdzie. - Liz westchnęła zrezygnowana.
- Lizzie, ja nie chcę go widzieć.
- Wiem, ale on poinformował mnie, że nie odpuści i musisz się z nim zobaczyć.
- Ja nic kurwa nie muszę! Jedyne co muszę zrobić w życiu to umrzeć.
- Spróbuję go przegonić. - Liz kiwnęła głową i wyszła z gabinetu.
Peyton zirytowana podeszła do okna i otworzyła je szeroko, żeby zapalić. Wiedziała, że nie uspokoi jej to w żaden sposób. Mimo to chciała jednak spróbować. Nie zdążyła się nawet zaciągnąć a do jej gabinetu wparował mężczyzna.
- Próbowałam go zatrzymać... - Liz weszła tuż za nim.
- Wiem Lizzie. Proszę, zostaw nas samych.
- Peyton musimy porozmawiać. - Odezwał się Keppler jeszcze zanim Liz zamknęła drzwi.
- Nic nie musimy. Czego nie zrozumiałeś ostatnim razem gdy kazałam ci stąd wypierdalać? Widzę, że muszę pokazać ochronie budynku zdjęcie twojej gęby, żebyś miał tu zakaz wstępu.
- Posłuchaj... - Mężczyzna uniósł dłoń z groźną miną i wystawił palec wskazujący w jej kierunku.
- W dupę sobie wsadź ten palec Keppler. Wchodzisz jak do siebie i myślisz, że będę cię słuchać? To jest mój gabinet i ja tutaj rządzę. Nie mam ochoty patrzeć na twoją parszywą mordę więc proszę cię, wypierdalaj stąd i nie marnuj mojego cennego czasu i powietrza, które muszę z tobą dzielić podczas oddychania.
- Dlaczego ty jesteś na mnie taka cięta? - Mężczyzna podszedł bliżej jej biurka.
- Bo jesteś chujem. - Peyton spojrzała na niego chłodno i wzruszyła ramionami.
- Peyton!
- Serio Keppler? Ty się jeszcze zastanawiasz dlaczego nie mogę przebywać z tobą w jednym pomieszczeniu i mdli mnie na twój widok? Jesteś taki ograniczony, czy twoje skurwysyństwo nie pozwala ci dojść do żadnych konstruktywnych wniosków?
- Powinnaś mieć do mnie choć odrobinę szacunku! - Keppler krzyknął siadając w fotelu.
- Czy ja ci pozwoliłam usiąść? Kazałam ci stąd wyjść, a ty się dalej panoszysz. Pierdolisz mi o szacunku, kiedy ty sam nikogo nie szanujesz! Na szacunek durny chuju trzeba sobie zasłużyć. Ja z założenia w stosunku do śmieci nie mam sentymentów i uważam, że trzeba się ich pozbywać a nie męczyć się w ich otoczeniu.
CZYTASZ
Prawo przyciągania
RomanceHayley to dziewczyna, która pomimo tego jak wiele osiągnęła nadal nie wierzy w siebie. Jej poczucie własnej wartości zostało dodatkowo zaburzone przez osobę, z którą była w toksycznym związku. Peyton uchodzi za bezwzględną adwokat, która nie ma w z...