- Kochanie wróciłam! - Hayley usłyszała okrzyk w korytarzu poprzedzony głośnym trzaśnięciem drzwiami.
Dziewczyna wściekła wstała z łóżka i zerknęła na zegarek. Była druga w nocy. - Chyba ją popierdoliło.
Przeklinając pod nosem Hayley wyszła z sypialni i ruszyła w kierunku, z którego dobiegał hałas. - Jak wracasz o tak późnej porze, mogłabyś chociaż zachowywać się tak, żeby mnie nie budzić.
Tamara spojrzała na nią obojętnie. Odkładając klucze na szafkę odpowiedziała spokojnym tonem. - Nie było mnie cały weekend, wracam do ciebie a ty już na wejściu psujesz mój dobry nastrój.
- No właśnie! Nie było cię od piątku, nie odezwałaś się słowem, nie raczyłaś mnie poinformować gdzie będziesz przez ten czas i budząc mnie o drugiej w nocy liczysz na to, że wyrwana ze snu rzucę ci się w ramiona? Ja rano wstaję do pracy, bo w przeciwieństwie do ciebie nie liczę na to, że pieniądze spadną mi z nieba.
- Znowu będziemy to przerabiać?
- Nie mam zamiaru już niczego z tobą przerabiać. - Odburknęła Hayley. Czuła, że reszta nocy będzie dla niej ciężka i wizja spędzenia całego dnia w firmie gdy będzie niewyspana i zdenerwowana nie napawała jej optymizmem.
- Wiem, że tęskniłaś. - Tamara podeszła do niej uśmiechając się. To był wymuszony uśmiech, bo jej oczy nie współgrały z resztą twarzy. - Ja też się za tobą stęskniłam. - Kobieta próbowała ją pocałować.
- Przestań. - Hayley krobiła krok w tył. Poczuła nagły przypływ mdłości. Ciężko było jej patrzeć na nią a co dopiero pozwolić się dotknąć w jakikolwiek sposób.
- Tak witasz swoją żonę? - Tamara uniosła brew. - Ledwo wróciłam a ty już źle mnie traktujesz.
- Daruj sobie takie teksty. - Brunetka prychnęła czując jak wściekłość narasta w niej coraz bardziej. Od chwili, w której zdecydowała się na rozwód jej podejście do Tamary w jakiś sposób się zmieniło. Tak jakby jedna z niewidzialnych nici, którymi była do niej przywiązana zerwała się bezpowrotnie.
- Nie spodziewałam się, że po powrocie przywitasz mnie tak chłodno i będziesz ranić moje uczucia.
- Ty masz coś takiego jak uczucia? Wydaje mi się, że poza uczuciem głodu i pragnienia nie znasz nic innego.
- Musisz być dla mnie taką podłą suką? - Tamara zacisnęła szczękę i ruszyła w jej stronę.
- Ja jestem podłą suką? Zrób sobie rachunek sumienia o ile posiadasz coś takiego choć w małym stopniu i zobaczymy kto tu ma sucze zapędy.
- Nie prowokuj mnie. Rozumiem, że jesteś zła, bo cię obudziłam więc będę tym razem wyrozumiała i podaruję ci to jak się zachowujesz wobec mnie. Przeproś mnie i zapomnę o tym jak mnie przywitałaś.
Hayley spojrzała na nią z niedowierzaniem. - Ty sobie chyba kpisz.
- Słucham?
- Nie mam cię za co przepraszać. - Brunetka odwróciła się i ruszyła w stronę sypialni.
- Co ty powiedziałaś? - Tamara chwyciła ją mocno za ramię. Zdecydowanie zbyt mocno.
- Puść mnie. - Hayley odtrąciła jej rękę.
- Nie możesz traktować mnie w taki sposób. - Tamara chwyciła ją mocniej i szarpnęła.
- Powiedziałam ci kurwa, że masz mnie puścić!
- Ty masz coś nie tak z głową. Zawsze był z tobą jakiś problem ale przymykałam na to oko. Zachowujesz się jak wariatka i powinnaś być mi wdzięczna, że mam do ciebie takie pokłady cierpliwości. - Kobieta zatorowała jej drogę. - Gdyby nie ja, byłabyś sama. Nikt by cię nie chciał i nikt by z tobą długo nie wytrzymał. Ciesz się, że trafiłaś na mnie i znoszę to jaka jesteś. - Jej wzrok był przepełniony wściekłością i między wypowiadanymi zdaniami zaciskała szczękę. - A uwierz mi, nie jest łatwo z tobą wytrzymać. Życie z wariatką nie jest proste.
- Uważasz mnie za wariatkę? To po co tu się ze mną męczysz? Pakuj się i wypierdalaj. A nie! - Hayley krzyknęła i uniosła ręce w górę. - Przecież ty nie masz gdzie iść. Rodziny nie masz, a przyjaciół, którzy wskoczą za tobą w ogień jeśli będzie trzeba też nie. To ty potrzebujesz mnie a nie ja ciebie. Jak ci źle, wiesz gdzie są walizki. Możesz już zacząć zbierać swoje szmaty. Może któraś z kochanek cię przygarnie.
- Kochanie... - Tamara natychmiast zmieniła ton i po raz kolejny sztucznie się uśmiechnęła. - Nie kłóćmy się. Zareagowałam zbyt gwałtownie ale mnie do tego sprowokowałaś. - Mówiąc kobieta próbowała ją objąć.
- Nie brnij to w dalej, dobrze ci radzę. - Brunetka delikatnie pchnęła ją na ścianę aby wrócić wreszcie do sypialni.
- Kochanie, nie jestem już na ciebie zła.
- Gówno mnie obchodzi czy jesteś zła! - Hayley czuła jak serce szybko jej bije przez wściekłość jaka ją wypełniała. Z jednej strony chciała wykrzyczeć Tamarze wiele rzeczy, z drugiej nie chciała jej słuchać i na nią patrzeć. Uznała, że lepiej będzie jak wróci do łóżka i utnie bezsensowną wymianę zdań, która nigdzie nie prowadzi.
- Powinnaś się uspokoić. - Odparła Tamara. - Przecież ja robię dla ciebie wszystko. Nie doceniasz moich starań i sprawiasz mi przykrość, ale i tak cię kocham. Pomimo tego co mi robisz.
Hayley ze wszystkich sił starała się zignorować jej słowa. Miała ochotę rzucić w nią czymkolwiek albo uderzyć ją tak, żeby już nigdy więcej się już do niej nie odezwała. Brunetkę naszła myśl, że pierwszy raz wściekłość, która w niej narosła doprowadziła do tego, że musiała pohamować agresję. Nie miała takich momentów wcześniej. Choć nie było to przyjemne uczucie, Hayley doszła do wniosku, że w jej sytuacji to chyba dobrze, bo dzięki temu będzie bardziej zawzięta podczas procesu uwolnienia się od .
Wchodząc do sypialni zabrała z łóżka poduszkę i kołdrę należącą do Tamary. - Informuję cię, że nie śpisz w sypialni. Nie chcę cię tam widzieć.
- Ty sobie kurwa jaja ze mnie robisz? - Tamara chwyciła pościel, którą Hayley cisnęła w jej stronę.
- Wyglądam jakbym żartowała? To mój dom, więc jeśli mówię, że nie masz wstępu do sypialni to go nie masz, proste.
- Będę tam spała! - Krzyknęła kobieta.
- Nie, nie będziesz. Wyraziłam się jasno.
- Tam jest moje miejsce!
- Coraz częściej myślę, że twoje miejsce jest w piekle. - Powiedziała Hayley na tyle cicho, że Tamara nie była w stanie tego usłyszeć. Po tych słowach wróciła do sypialni i zamknęła drzwi na klucz. Słyszała krzyki na korytarzu, jednak zupełnie zignorowała ich treść. Była zła ale jednocześnie dumna z siebie, że udało jej się być stanowczą i w żaden sposób nie ugięła się pod wpływem swojej żony. - Zakłamana manipulantka... - Mruknęła do siebie i nakryła się kołdrą mając nadzieję, że pomimo emocji jakie nią szargały uda jej się zasnąć.
CZYTASZ
Prawo przyciągania
RomanceHayley to dziewczyna, która pomimo tego jak wiele osiągnęła nadal nie wierzy w siebie. Jej poczucie własnej wartości zostało dodatkowo zaburzone przez osobę, z którą była w toksycznym związku. Peyton uchodzi za bezwzględną adwokat, która nie ma w z...