32.

1K 110 4
                                    

- Tamara do mnie napisała. - Hayley odstawiła lampkę wina na stół i podała telefon przyjaciółce. - Zobacz.

- Co się stało tej durnej babie? Próbuje sobie za wszelką cenę miejsce w niebie zaklepać, czy co?

- Zupełnie tego nie rozumiem. Wcześniej groziła mi, że mnie zniszczy i zabierze mi wszystko, co mam. Teraz pisze, że jutro dostarczy mi pismo, w którym oddaje mi udziały w firmie. Oddaje! Wcześniej zastanawiałam się ile będę musiała jej zapłacić, żeby ustąpiła i dla czystej złośliwości tego nie trzymała, a jutro po prostu mi je przekaże?

- To wszystko jest tak dziwne... - Cora jeszcze raz przeczytała wiadomość. - Gdybym nie znała tej lambadziary, mogłabym uznać, że to całkiem spoko babka, skoro tak współpracuje i niczego nie utrudnia. Jednak ją znam i to, co widzę sprawia, że mam wrażenie jakby ktoś inny to pisał. Ja nie wierzę w jej dobre intencje.

- Też trudno mi w to uwierzyć. Cieszę się, że wszystko tak się potoczyło, ale nie mogę pozbyć się myśli, że jej zachowanie jest podyktowane czymś, co ją do tego po prostu zmusiło. Znam ją jednak trochę i altruistycznych zapędów to ona nigdy nie miała. Niemożliwe, żeby robiła to dla mojego dobra.

- Pij. - Cora chwyciła butelkę i czekała, aż Hayley opróżni zawartość lampki. - Tak sobie teraz myślę... Powiedziałaś, że Peyton wiedziała, że będziecie w sądzie tylko ten jeden raz i, że to nie było optymistyczne założenie, tylko była pewna, że tak się to skończy.

- Tak odebrałam jej zachowanie. Ona miała pewność takiego obrotu spraw i przekonywała mnie, że tak to będzie wyglądało. Myślałam, że to jej przechwałki i coś, co miało mnie po prostu jakoś uspokoić. Wiesz... Jak Tamara wstała i zaczęła mówić, trochę mnie zamurowało i miałam kisiel z mózgu, ale w żadnym, naprawdę żadnym momencie nie widziałam, żeby Peyton była zaskoczona. Ona jakby wiedziała co się tam wydarzy. I tylko na to czekała.

- Tylko skąd ona mogła wiedzieć, że Tamara postanowi dać ci spokój?

Hayley wzruszyła ramionami i napiła się wina. - Właśnie tego nie potrafię rozgryźć. Nie wiem, czy moja wyobraźnia coś dopisywała do obrazu całej sytuacji, ale Tamara była bardzo zdenerwowana i nie miała tej cwaniackiej miny w żadnym momencie. Patrzyła za to na Peyton raz za razem i to było dziwne spojrzenie.

- Co to znaczy dziwne?

- Patrzyła na nią z wyraźnym strachem, ale też takim respektem. Trudno mi to opisać, jednak sam fakt, że więcej przyglądała się mojej adwokat niż mi był dość dziwny. Mnie to raczej unikała, ale w nią to była wpatrzona jak w mroczny obraz, z którego coś zaraz miałoby wyjść i cię wciągnąć za ramę.

- Może jej się Peyton spodobała? Wiesz... Atrakcyjna kobieta, na poziomie i z mocnym charakterem. No dobra partia. - Cora zaśmiała się.

- Weź przestań. - Oburzyła się Hayley. - Nie mów mi takich rzeczy.

- Zazdrosna? - Cora poruszyła wymownie brwiami i szeroko się uśmiechnęła. - Teraz już możesz się śmiało do tego przyznać, oficjalnie jesteś wolna, więc to nie będzie nic, co mogłoby naruszyć twoją nieskazitelną sferę moralności.

- Co ty mi sugerujesz?

- Nic takiego... - Cora zrobiła niewinną minę. - Poza tym, że pani adwokat ci się podoba. Bardzo ci się podoba.

- Dziewczyno, ty już bredzisz. - Brunetka przyłożyła dłoń do jej czoła. - Gorączki nie masz. To na pewno wina alkoholu.

- Hayley, przecież ja cię dobrze znam. Możesz się wypierać, ale sama doskonale wiesz, że ja mam rację. Ciągnie cię do niej i jak cokolwiek o niej mówisz, masz inny wyraz twarzy.

- Może to po prostu mina wyrażająca mój podziw? Jest pewną siebie kobietą, która odważnie sięga po to, czego chce.

- To jest to, cię w niej najbardziej kręci?

- Cora! - Hayley klepnęła ją w ramię. - Dlaczego ty mi wmawiasz, że coś mnie w niej kręci?

- Ja ci nic nie wmawiam. Ja tylko stwierdzam fakty i próbuję się dowiedzieć z czego one wynikają.

Hayley przygryzła wargę, zastanawiając się jak ma na to odpowiedzieć. Rzeczywiście Peyton w jakiś niezrozumiały dla niej samej sposób przyciągała ją do siebie, nie starając się zbyt szczególnie, żeby tak właśnie było. Wystarczało tylko to, jaka była. A dla Hayley była niezwykle fascynującym człowiekiem, który kryje w sobie tak wiele, że odkrywanie tego, musi być długą i ciekawą podróżą. Paradoksalnie w chwilach, w których Peyton próbowała trzymać się bardziej na dystans, brunetka czuła nasiloną potrzebę poznania jej bliżej. Być może wynikało to z tego, że nie rozumiała jej zachowania. Próbowała samej sobie to wytłumaczyć, jednak do tej pory nie udało jej się jeszcze znaleźć solidnego wyjaśnienia tego zjawiska.

- Zdaniem Liz, Peyton musiała cię polubić w jakiś szczególny sposób. Gdyby tak nie było, za żadne skarby nie dopuściłaby do tego, żebyście mogły spędzić chociaż chwilę tylko we dwie, w sprawach nie związanych z jej pracą.

- Cora... - Hayley przewróciła oczami. - Nie wkręcaj mi nic do głowy. Peyton dała mi do zrozumienia, że unikanie mnie po wsze czasy nie ma sensu, bo wy jesteście razem i nasze drogi będą się w jakiś sposób przecinać.

- Niby masz rację, ale...

Hayley przerwała przyjaciółce. - Cora, wystarczy. Nie dopisuj na siłę czegoś, czego nie ma.

- Czyli ci się podoba. W innym wypadku byś tak nie zareagowała.

- Myślisz, że powinnam dać znać Peyton, że Tamara skontaktowała się ze mną w sprawie tych udziałów? - Brunetka postanowiła zmienić temat.

- Zadzwoń do niej. Co ci szkodzi. - Cora po raz kolejny poruszyła wymownie brwiami. - To zawsze jakiś pretekst, żeby nawiązać rozmowę.

- Kopnę cię zaraz w dupę.

- Dobra, nie strasz mnie i dzwoń. Łyknij sobie najpierw na odwagę i jedziesz z tym koksem, maleńka!

Hayley napiła się wina i sięgnęła po telefon. Wybrała numer Peyton i ku jej zaskoczeniu natychmiast usłyszała automatyczną sekretarkę. - Od razu odzywa się poczta głosowa. - Powiedziała zawiedziona.

- Czekaj, napiszę do Liz. Może wie, czy Peyton będzie jeszcze dziś dostępna. - Cora wstała, żeby sięgnąć do swojej torebki.

Po kilku minutach telefon Cory zawibrował. - Liz napisała, że Peyton wzięła wolne do końca tygodnia. Próbowała też do niej zadzwonić i wychodzi na to, że Peyton ma wyłączony telefon.

Brunetka poczuła dziwny niepokój. Choć nie znała Peyton zbyt dobrze, miała wrażenie, że jej odcięcie się od wszystkiego i wszystkich nie leży w jej naturze i jest podyktowane czymś, co  w tej chwili wyraźnie ją przerasta...

Prawo przyciąganiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz