W piątek rano obudziłam się z ogarniającym mnie uczuciem niepokoju. Mijały godziny, a ten niepokój nie odpuszczał, wręcz się nasilał. Pojechałam do pracy, zrobiłam sobie przerwę na lunch, skończyłam przerwę, wróciłam na sklep, wyszłam z pracy, wróciłam do domu. Odklepałam dzień, starając się o niczym nie myśleć, ale niepokój nie dawał za wygraną. A to wszystko z powodu jednej rzeczy, a raczej jednej osoby.
Isabel.
Nadal nie odpisała mi na wiadomość, którą wysłałam jej poprzedniego dnia. Przecież gdyby nie mogła się spotkać, dałaby mi znać, prawda? Napisałaby, że coś jej wyskoczyło, że znowu wyjechała do jakiegoś Baltimore i odezwie się, gdy tylko znajdzie chwilę. Brak odzewu sprawiał, że zaczynałam się martwić. Może coś jej się stało? Może leży nieprzytomna we własnym mieszkaniu? Może miała tragiczny wypadek i teraz walczy o życie w szpitalu?
Myślenie o wypadku sprawiało, że byłam bliska dostania ataku paniki. Przypominałam sobie dzień, w którym dowiedziałam się o śmierci taty. Poprzedniego wieczora mama chodziła jak na szpilkach, bo tata przez kilka godzin nie odbierał telefonu. Próbowałam ją uspokoić, ale ona upierała się, że coś musiało się stać. I niestety miała rację. A ja teraz miałam deja vu.
Ale jako że nie byłam typem upierdliwca, postanowiłam jeszcze poczekać. Nie pisałam do niej, nie wydzwaniałam. Stwierdziłam, że cierpliwie poczekam na odzew. Okej, pewnie w innych okolicznościach wysłałabym jej już z pięć wiadomości, ale cały czas spokoju nie dawała mi myśl, którą zaraził mnie Ashton. Że Isabel nie jest ze mną szczera. Doszłam do wniosku, że jeśli zależy jej na naszej znajomości, to prędzej czy później się odezwie. A jeśli tego nie zrobi... Opcje były dwie. Albo faktycznie leży gdzieś nieprzytomna, albo Ashton miał rację i Isabel zwyczajnie mnie olała. Nie wiem, co bym poczuła, gdyby się okazało, że zarówno Michael jak i Isabel mnie okłamali. Pewnie straciłabym zaufanie do całego gatunku ludzkiego, wyprowadziła do puszczy amazońskiej i została pustelnikiem.
Tamtego dnia chciałam zrobić kolejne podejście do maszyny, a to wszystko po to, żeby zająć czymś myśli. Zrezygnowałam jednak, gdy tylko zrobiłam przegląd swojej szafy. Nie miałam żadnego materiału ani ubrania, które mogłabym przerobić. Koszula, którą ostatnio rozprułam, nie nadawała się już do niczego, a ja nie zamierzałam bawić się w cudotwórcę. Znalazłam wprawdzie jedną starą spódnicę, w którą się nie mieściłam, bo ostatnio trochę urósł mi tyłek, ale była uszyta z grubej skóry, na której chyba połamałabym wszystkie igły. Odpuściłam więc. W perfekcyjnym scenariuszu wertowałabym teraz internet w poszukiwaniu zajebistych materiałów na metry. Ostatnio widziałam na Instagramie super kieckę w wisienki; fajnie byłoby uszyć coś podobnego. Ale: niespodzianka! Nie było mnie na to stać. Dobrej jakości materiały w fikuśne wzorki są obrzydliwie drogie. I niby jak miałam oddawać się swoim pasjom, skoro nawet nie miałam na to pieniędzy? Coraz bardziej skłaniałam się ku sprzedaży maszyny. Po cholerę mi coś, czego nawet nie używam? Tylko zabierałam sobie miejsce w już i tak małej szafie.
Ostatecznie wieczór spędziłam pod kocem, pijąc gorącą herbatę z cytryną i miodem i relaksując się oglądając Netfliksa. Może to i dobrze, że Isabel się nie odezwała? Chyba jednak nie miałam siły na spotkania towarzyskie. Wolałam najpierw całkowicie dojść do siebie.
Jasne, Valerie, próbuj sobie wmawiać wszystko, żeby tylko nie myśleć o najgorszym. Cholerne uczucia.
Minęła ósma wieczorem. Niebo robiło się coraz ciemniejsze, a słońce już niedługo miało całkowicie zajść. Udałam się do kuchni, by zrobić sobie jeszcze jedną herbatę, a czekając na wrzątek zarzuciłam na ciebie grubą bluzę. Cholera, zaraz zaczynało się kalendarzowe lato, a w Nowym Jorku nadal było chłodno. A może to mnie było chłodno przez to parszywe przeziębienie? Tak, to bardziej prawdopodobna opcja.
CZYTASZ
Paranoid ✔
Mystery / ThrillerI CZĘŚĆ DYLOGII Valerie nigdy nie podejrzewała, że jej na pozór idealne życie tak nagle legnie w gruzach. Tragiczna śmierć ojca, nieoczekiwana choroba matki oraz wizja bankructwa zmusiły ją do przeprowadzki i zrezygnowania z wymarzonych studiów. Mie...