Opuściliśmy parking i ruszyliśmy w stronę Starbucksa. Po drodze minęliśmy kilka ulicznych food trucków. Zapach meksykańskich i indyjskich przypraw oraz słodkich gofrów sprawiał, że kręciło mi się w żołądku. Choć byłam trochę głodna, nie potrafiłam wtedy myśleć o jedzeniu, bo stres skutecznie zaciskał mi gardło. Na szczęście to uczucie trochę odeszło w zapomnienie, kiedy tylko poczułam aromat świeżo mielonej kawy, który nigdy mi nie przeszkadzał i sprawiał, że każdy dzień nagle stawał się lepszy.
Michael siedział przy prostokątnym stoliku pod ścianą. Obok jego dłoni stała szklanka z mrożoną kawą, a spojrzenie wbite miał w telefon. Gdy rzuciłam mu „cześć", uniósł wzrok i od razu zamarł, widząc mojego towarzysza.
— Co...
— Cześć, Michael. — Ashton nie dał mu dokończyć. Od razu wyciągnął swoją rękę. Jak się domyśliłam, nie tylko na przywitanie. — Na samym wstępie chciałem cię przeprosić. Za tamto. Zachowywałem się opryskliwie bez żadnego powodu. Nic do ciebie nie mam, to był zwyczajnie kiepski dzień.
— Przeprosiny przyjęte. — Choć zajęło mu to dłuższą chwilę, Michael uścisnął dłoń Ashtona. Cóż, łatwo poszło. Uśmiechnęłam się do siebie. — I ja też przepraszam. Ogółem trochę źle zaczęliśmy. Nie rozumiem tylko... co tu robisz?
— Zaraz wszystko zrozumiesz. — Usiadłam naprzeciwko Michaela, a obok Ashtona. Zaczęły pocić mi się dłonie bez wyraźnego powodu, więc wytarłam je w spodnie. — Tak dla pewności, od wczoraj nie działo się nic dziwnego? Nikt do ciebie nie wydzwaniał, nie wystawał pod domem, nie...
— Nic się nie działo — przerwał mi, wyraźnie poirytowany. — Dlaczego uważasz, że ktoś miałby do mnie wydzwaniać albo za mną chodzić? Znowu masz paranoję, że ktoś cię śledzi? Znowu jeździ za tobą samochód widmo?
Ashton zachichotał. W tak uroczy sposób, w jaki się tego nie spodziewałam. Uśmiechnęłam się. Ashton miał rację, mówiąc, że będzie niezła zabawa. Postanowiłam jeszcze jej nie przerywać, by na moment zapomnieć o stresie.
— Właściwie to tak. Czarny chevrolet malibu. — Chrząknęłam, by zatuszować śmiech. — Nawet już go raz widziałeś. I jego kierowcę też.
Michael wpatrywał się raz we mnie, raz w Ashtona, a wyraz kompletnej dezorientacji na jego twarzy był tak komiczny, że aż zrobiło mi się go szkoda. Boże, nie powinno mnie to śmieszyć. Przecież on wyraźnie stresował się całą sytuacją, a ja jak nikt inny wiedziałam, jak ten stres potrafi zwalić z nóg. Stres spowodowany niewiedzą i prowadzący wręcz do strachu przed własnym cieniem.
Już miałam mu zacząć wszystko tłumaczyć, ale okazał się być bystrzejszy, niż sądziłam. Jego oczy otworzyły się szeroko, tak bardzo, że chyba szerzej się nie dało, a potem wskazał na Ashtona palcem.
— Ty. To ty za nią jeździłeś. A ten samochód... Widziałem taki wtedy w Ridge.
— Wszystko się zgadza. — Ashton powoli kiwnął głową. — I żeby nie było, nie jestem żadnym niebezpiecznym stalkerem. Jeździłem za Valerie na prośbę jej ojca, który wrócił do miasta po pięciu latach i próbował się z nią skontaktować.
— Okej... To ma sens. — Michael zapatrzył się w stół i wyglądało, jakby wytężał mózg, by połączyć wszystkie kropki. — Chyba... W takim razie nie rozumiem, dlaczego kazałaś mi się oglądać za siebie. Skoro żaden stalker nie istnieje, to o co w tym chodzi?
— Mówiłam ci, że ojciec po wypadku musiał się ukrywać. — Nachyliłam się nad stołem i zaczęłam mówić ciszej. Wprawdzie inni goście kawiarni nie interesowali się naszą rozmową, bo każdy zajęty był kawą, ciastkiem albo gadaniem przez telefon, ale i tak wolałam zachować ostrożność. — To bardzo długa historia, a ja dodatkowo nie mam zamiaru wdawać się w szczegóły, ale musisz wiedzieć tyle, że istnieje pewien szemrany gość, któremu ja i mój tata weszliśmy w drogę. Zwłaszcza ja. Powiedzmy, że... uraziłam jego dumę, a on teraz chce się mścić na moich znajomych. Dlatego kazałam ci na siebie uważać.
CZYTASZ
Paranoid ✔
Mystery / ThrillerI CZĘŚĆ DYLOGII Valerie nigdy nie podejrzewała, że jej na pozór idealne życie tak nagle legnie w gruzach. Tragiczna śmierć ojca, nieoczekiwana choroba matki oraz wizja bankructwa zmusiły ją do przeprowadzki i zrezygnowania z wymarzonych studiów. Mie...