Była niedziela, prawie czwarta po południu. Już niedługo miał przyjechać po mnie Ashton. Nie wiedziałam, czego spodziewać się po tym spotkaniu. Nie byłam typem przylepy, która uwiesza się na facecie, który jej się podoba, żadna też ze mnie romantyczka, więc nie oczekiwałam różowych misiów czy kwiatków. Moje randkowanie z Michaelem obyło się bez większych fajerwerków. Lubiliśmy się, czasem wyskoczyliśmy na pizzę, potem doszło do tego tragicznego pocałunku, po którym wszystko się posypało. Wkurwiłam się, ale szybko mi przeszło. Życie było za krótkie, żeby płakać nad nieudanym związkiem.
Z Ashtonem jednak było inaczej.
Nie wiem, kiedy to się stało, ale naprawdę go polubiłam. Fajnie spędzało mi się z nim czas. Uwielbiałam jego poczucie humoru, uwielbiałam się z nim droczyć. Świetnie czułam się w jego objęciach, a kiedy się pocałowaliśmy, moim ciałem zawładnęły dreszcze, których już dawno nie doświadczyłam. Dawno albo nawet i nigdy.
Istniał tylko jeden problem – niepokoiło mnie jego czajenie się.
Michael też się czaił, co niezmiernie mnie irytowało. Ostatecznie jednak przyznał się, jaki był jego problem i wszystko sobie wyjaśniliśmy. A Ashton? Wciąż nie mogłam go rozszyfrować. Raz zachowywał się, jakby mnie lubił i mu zależało, raz wręcz przeciwnie. Parę razy mnie skomplementował i rzucił szczerym wyznaniem, ale musiałam go do tego przycisnąć. Sam zazwyczaj był mega zdystansowany i bał się powiedzieć mi prosto w oczy, co myśli. Dać mi do zrozumienia, na czym stoję. A ja chciałam, ba, musiałam wiedzieć, na czym stoję.
Nie mogłam stracić kolejnej osoby. Nie mogłam po raz kolejny zawieść się na kimś, na kim mi zależało. Zawsze powtarzałam, że ludzie są i odchodzą, ale prawda była taka, że samotność czasami dawała mi w kość. Chciałabym po prostu mieć przy sobie kogoś, dla kogo jestem ważna i kto nie planuje kopnąć mnie boleśnie w tyłek. Miałam nadzieję, że moje dzisiejsze spotkanie z Ashtonem pomoże odpowiedzieć mi na pytanie, czy dobrze robię. Już nie chodziło o sam fakt zaangażowania się, bo na to było już za późno. Zwyczajnie musiałam wiedzieć, czy to wszystko ma sens i czy mam przygotować się na ewentualny upadek z wysokości.
A tak poza tym... Chciałam po prostu miło spędzić czas z człowiekiem, z którym ostatnio dobrze się bawiłam. To marzenie chyba nie było zbyt wygórowane?
Parę minut przed czwartą byłam już gotowa, więc zeszłam na dół. Postanowiłam poczekać na Ashtona pod domem, licząc, że się nie spóźni. Pogoda tamtego dnia na szczęście dopisywała i nie obawiałam się deszczu, ale i tak nie chciałam sterczeć na chodniku całą wieczność.
Ashton mnie nie zawiódł i pojawił się punktualnie. Od razu udałam się w kierunku czarnego chevroleta i zajęłam miejsce pasażera. W ramach przywitania wymieniliśmy się subtelnymi uśmiechami.
— Ładnie wyglądasz — powiedział, czym szczerze mnie zaskoczył. Rzucił idealnym tekstem na rozpoczęcie randki. Hej, czy to w ogóle była randka?
Spojrzałam w dół i omiotłam wzrokiem swoje ciuchy. Miałam na sobie trampki, swoje ulubione dżinsy, cienki pasek z łańcuszkiem i siateczkową bluzkę. Nic specjalnego.
— Wyglądam jak zawsze.
— W takim razie zawsze wyglądasz ładnie.
Och. Czyżby właśnie zarumieniły mi się policzki? Cholerny czaruś.
— Już się tak nie krzyw, tylko podziękuj — powiedział z lekkim śmiechem, po czym odpalił silnik i ruszył przed siebie.
— Dzięki. I ty... też wyglądasz... — Chrząknęłam, przyglądając mu się. — Całkiem nieźle.
CZYTASZ
Paranoid ✔
Mystery / ThrillerI CZĘŚĆ DYLOGII Valerie nigdy nie podejrzewała, że jej na pozór idealne życie tak nagle legnie w gruzach. Tragiczna śmierć ojca, nieoczekiwana choroba matki oraz wizja bankructwa zmusiły ją do przeprowadzki i zrezygnowania z wymarzonych studiów. Mie...