Stała się rzecz niesamowita, w którą aż ciężko mi było uwierzyć – całowałam się z Ashtonem. Z człowiekiem, którego jeszcze dwa miesiące temu miałam za psychopatycznego stalkera-mordercę. To zabawne, jeśli teraz tak o tym pomyśleć. Pamiętałam, jak miałam ochotę wydłubać mu oczy za sam fakt, że się do mnie odezwał, a teraz wpychaliśmy sobie języki do gardeł. Czasem wydawało mi się, że go polubiłam, że zaczynamy się dogadywać, że być może coś zaiskrzyło, ale szybko oblewałam się kubłem zimnej wody i wracałam na ziemię. Przecież się myliłam, przecież nie mogłam go lubić, to nierealne.
W rzeczywistości nie istniało nic bardziej realnego niż to, co właśnie się działo.
Ashton zaskoczył mnie, gdy przyparł mnie do drzwi. Nawet nie zdążyłam zaczerpnąć oddechu, a on już przyssał się do moich warg. Zachłannie, ostro, z żądzą, której się po nim nie spodziewałam. Jakby czekał na ten moment cholernie długo, jakby tłumił to w sobie całymi tygodniami. Jego palce wbijały się w moje biodra, przez co po moich lędźwiach przebiegały dreszcze. I po pośladkach. I po udach. Właściwie to po całym ciele. Objęłam jego kark i przylgnęłam do niego, chciałam być tak blisko, jak tylko się dało. Doprowadzał mnie do szaleństwa, gdy wgryzał się w moją dolną wargę, gdy mruczał mi prosto w usta. Mruczenie nasilało się, gdy wplatałam mu dłonie we włosy i drażniłam skórę jego głowy paznokciami. Wiedząc, że mu się to podoba, nie chciałam przerywać, ale jednocześnie byłam tak strasznie niecierpliwa. Pragnęłam, by moje dłonie były w każdym możliwym miejscu jednocześnie. Najpierw błądziły po jego szyi, potem gładziły ramiona, później wracały do karku. Ashton nieprzerwanie masował moje biodra, w pewnym momencie zjeżdżając w stronę pośladków, co tylko dodatkowo mnie nakręciło. Dotknęłam jego klatki piersiowej, sunęłam po niej w dół, aż dotarłam do brzegu koszulki. Chwilę później dotykałam już jego płaskiego brzucha. W końcu mogłam poczuć pod palcami tę ciepłą, gładką skórę. Pragnęłam się do niej przyssać, pragnęłam, by ten oddzielający nas materiał wyparował. Moje dłonie kierowały się ku górze, przez żebra, aż dotarły do sutków. Ashton wreszcie pomyślał o tym samym co ja. Uniósł ręce, by ułatwić mi zdjęcie mu ubrania, ale nie zdążyłam tego zrobić.
Ashton odskoczył ode mnie, a ja początkowo nie zdawałam sobie sprawy, co się dzieje. Dopiero gdy otworzyłam oczy, zorientowałam się, że w mieszkaniu zapadła całkowita ciemność. Początkowo pomyślałam, że pewnie omyłkowo dotknęłam włącznika światła, ale to niemożliwe. Włącznik znajdował się daleko ode mnie. Wyciągnęłam rękę w jego kierunku i kliknęłam kilka razy. Nic się nie stało.
— Korki? — zapytał Ashton, wygładzając na sobie zmiętą koszulkę.
Tak, to mogły być korki. Odgarnęłam włosy z twarzy i przeczesałam je palcami, bo czułam, że były w kompletnym nieładzie. Następnie otworzyłam drzwi i wyjrzałam na korytarz, gdzie znajdowały się bezpieczniki. Niestety na korytarzu też panowała kompletna ciemność, a to oznaczało, że sprawa była poważniejsza.
Drzwi mieszkania naprzeciwko otworzyły się i stanął w nich mój zdezorientowany sąsiad. Zauważyłam, że u niego też nie paliło się światło.
— U pani też ciemnica? — rzucił zachrypniętym głosem, który kojarzyłam tylko z okazjonalnych „dzień dobry". Nawet nie wiedziałam, jak koleś się nazywa.
— Jak widać — odparłam. — Chyba w całym budynku nie ma prądu.
— Sprawdzę główne korki w piwnicy.
Sąsiad udał się na dół, a ja wróciłam do mieszkania i zamknęłam za sobą drzwi. Oparłam się o drewno i westchnęłam głęboko. Ashton stał z dwa metry przede mną. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, obydwoje parsknęliśmy śmiechem.
CZYTASZ
Paranoid ✔
Mystery / ThrillerI CZĘŚĆ DYLOGII Valerie nigdy nie podejrzewała, że jej na pozór idealne życie tak nagle legnie w gruzach. Tragiczna śmierć ojca, nieoczekiwana choroba matki oraz wizja bankructwa zmusiły ją do przeprowadzki i zrezygnowania z wymarzonych studiów. Mie...