Od razu gdy obudziłam się w sobotni poranek, wiedziałam, że coś jest nie tak. Pamiętałam, że Ashton u mnie był i co więcej, że podjęłam głupią decyzję, by pozwolić mu spać na swojej kanapie, więc nie zdziwiłam się, gdy wyczułam obecność drugiej osoby w łóżku. Liczyłam jednak, że Ashton zachowa dystans i odsunie się ode mnie na długość kija. Że będzie spał pod swoim kocem, na swoim brzegu, tak jak ja spałam na swoim, jak najdalej od niego. Tymczasem jego noga, pieprzona lewa noga, spoczywała pomiędzy moimi łydkami.
Powoli odwróciłam się, odsuwając od siebie jego kończynę. Całe szczęście, że postanowił spać w spodniach, bo bezpośredni kontakt z jego skórą byłby przekroczeniem granicy, której przekraczać nie zamierzałam. Omiotłam wzrokiem jego przykryte do połowy ciało. Spał spokojnie, jego naga klatka piersiowa unosiła się lekko pod miarowym oddechem, suche wargi były delikatnie uchylone, a włosy w nieładzie. Na prawym ramieniu znajdowała się zszyta po postrzale rana. Ashton twierdził, że dobrze się goi, ale wyglądała okropnie. Była szeroka i pokryta ciemnym strupem. Wiedziałam, że sama blizna będzie większa niż to, co zostało z tatuażu węża. Przynajmniej jego dziara na drugiej ręce nie została naruszona. Nigdy jej się nie przyglądałam, a teraz widziałam tylko skrawek. Prawdopodobnie była to róża albo jakiś inny badyl.
Potrząsnęłam głową, gdy zdałam sobie sprawę, że się gapię. Gapiłam się na śpiącego, półnagiego Ashtona leżącego w moim łóżku. To tak cholernie źle brzmiało. Przewróciłam się więc na plecy i wpatrzyłam w sufit. Chciałam poleżeć jeszcze chwilę, mimo tego że się wyspałam. Całe szczęście. Przez krótką chwilę naprawdę się bałam, że przez całą noc Ashton będzie mnie budził chrapaniem, wierceniem się i nie wiadomo czym jeszcze. Szkoda tylko, że nie obudziłam się, gdy włożył mi nogę między łydki, by do tego nie dopuścić. Najwidoczniej obydwoje twardo spaliśmy.
Po jakimś czasie bezczynnego leżenia sięgnęłam po komórkę. Dochodziło wpół do dziewiątej. Powoli robiłam się głodna, więc postanowiłam wstać i zrobić sobie śniadanie. Nie budziłam Ashtona. Nie byłam aż tak wredna i mściwa, by kazać mu stąd spadać z samego rana, choć mogłam, bo mnie wkurzył. Wiedziałam, że potrzebował odpoczynku, więc starałam się nie robić wielkiego hałasu, by dać mu się porządnie wyspać.
Skorzystałam z łazienki, a potem wstawiłam wodę na kawę i wyjęłam chleb tostowy z szafki. Szybkie kanapki z masłem orzechowym zawsze były dobrym pomysłem. Domyślałam się, że Ashton po przebudzeniu też będzie głodny, więc zrobiłam podwójną porcję. Niech zna moją dobroduszność.
— Czy mogłabyś się ubrać? — Pełen pretensji głos Ashtona, który nagle usłyszałam sprawił, że prawie podskoczyłam w miejscu.
— Dzień dobry. Widzę, że jesteś wyspany i w wyśmienitym humorze. — Uśmiechnęłam się do niego krzywo, zastanawiając się, od jak dawna nie śpi i się na mnie gapi. — Może kawy?
Ashton westchnął z irytacją, po czym powoli wydostał się z pościeli i wstał z łóżka. Przeciągnął się, prężąc swoje lekko wyrzeźbione ciało, na co tylko prychnęłam pod nosem.
— Jestem u siebie w domu i mogę tu chodzić tak ubrana, jak mi się tylko podoba — powiedziałam, po czym sięgnęłam po drugi kubek. — Za to tobie nie pozwoliłam robić striptizu. Dlatego jesteś zwykłym hipokrytą, rzucając mi takie uwagi.
— Lubie spać bez koszulki.
— A ja lubię spać w samych majtkach.
Nie rozumiałam go. Mój strój go krępował, rozpraszał, może nawet i denerwował, ale sam miał czelność łazić przy mnie z gołą klatą. Może mnie też to rozpraszało? Może zwyczajnie nie życzyłam sobie, by w moim mieszkaniu znajdował się półnagi, atrakcyjny facet? Może nie miałam ochoty z samego rana walczyć z buzującymi hormonami reagującymi na mężczyznę, na którego nie chciałam w ten sposób reagować? Cholera, byłam tylko człowiekiem.
CZYTASZ
Paranoid ✔
Mystery / ThrillerI CZĘŚĆ DYLOGII Valerie nigdy nie podejrzewała, że jej na pozór idealne życie tak nagle legnie w gruzach. Tragiczna śmierć ojca, nieoczekiwana choroba matki oraz wizja bankructwa zmusiły ją do przeprowadzki i zrezygnowania z wymarzonych studiów. Mie...