Aż trudno było w to uwierzyć, ale wszystko wskazywało na to, że wreszcie w moim życiu nastał względny spokój. Minął ponad miesiąc, odkąd zorientowałam się, że chyba mam stalkera, kilka tygodni, od kiedy dowiedziałam się o machlojkach mojego martwego ojca oraz ponad tydzień, gdy okazało się, że ten ojciec wcale nie jest taki martwy. Były to najbardziej stresujące i popieprzone tygodnie w całym moim zasranym życiu. Oglądanie się za siebie i zachodzenie w głowę, co takiego nabroił ojciec, że teraz przez niego mam kłopoty. Spotkania z Lukiem Hemmingsem i zimna lufa pistoletu przystawiana do mojego czoła. Widok mojego trzęsącego się ojca jadącego na prochach, fałszywe przyjaciółki z zapasem leków usypiających w szafie, a na deser półnagi Ashton w moim mieszkaniu. Nie żeby ta sytuacja zszargała moje nerwy tak jak poprzednie, ale na pewno była niespodziewana i wręcz szalona, patrząc na moją nudną egzystencję.
Teraz to wszystko dobiegło końca. Nie było już żadnych stalkerów, żadnego Luke'a Hemmingsa podejrzewającego mojego ojca o zabójstwo, żadnej fałszywej przyjaciółki grającej swoją oscarową rolę. I gdyby nie to, że tata, Ashton i Calum nadal byli obecni w moim życiu, mogłabym rzec, że to życie wkroczyło w swój dawny, w miarę jednostajny rytm.
— Luke odpuścił — poinformował mnie Ashton, gdy zadzwonił do mnie w poniedziałkowe popołudnie. I właśnie te dwa krótkie słowa były jak zwieńczenie całej tej sytuacji, jak postawienie ostatniej kropki w powieści. No okej, przedostatniej. — Rozmawialiśmy z nim dziś rano. Poinformowałem go, czego się dowiedziałem o Cruzie i Saluccim i uznał, że to dla niego wystarczające.
— Ale w jakim sensie odpuścił? Już nie ma zamiaru mścić się za śmierć ojca?
— Tak bym tego nie ujął. Powiedział, że teraz sam się tym zajmie. Chyba chce znaleźć zleceniodawcę zabójstwa, o ile ten zleceniodawca w ogóle istnieje. Ale najważniejsze, że da nam już spokój.
I właśnie o to mi chodziło mówiąc o przedostatniej kropce powieści. Choć cieszyłam się, że Hemmings nie będzie już nas nachodził, to jednocześnie nadal byłam zaintrygowana tą sprawą. Gdzieś w głębi ducha liczyłam, że jeśli Hemmings znajdzie winnego, to jakoś się o tym dowiem, żeby móc dokończyć opowieść. Nie ma nic bardziej frustrującego niż przerwanie dobrego filmu w momencie kulminacyjnym.
— Wierzysz mu? — zapytałam z powątpiewaniem.
— O dziwo tak. Chyba zdał sobie sprawę, że bardziej nie będziemy w stanie mu pomóc.
Usłyszałam jakieś głosy w słuchawce. Po krótkim momencie zamieszania, za które Ashton przeprosił, poinformował mnie, że przełącza nas na tryb głośnomówiący. Podobno tata też chciał ze mną pogadać.
— Cześć, aniołku — powiedział swoim radosnym głosem. Skrzywiłam się lekko na to określenie. Nadal się nie przyzwyczaiłam, że znowu ktoś tak do mnie mówi. — Co u ciebie słychać? Wszystko w porządku? Dobrze się czujesz?
— Tak, wszystko jest okej.
— To dobrze. Słuchaj, tak sobie pomyślałem... Może byśmy się spotkali jutro? Masz jakieś plany na popołudnie?
— Nie mam, ale... Stało się coś?
— Nie, nie, po prostu chcę porozmawiać ze swoją córką. A przez telefon to nie to samo.
No tak. Byliśmy rodziną, a rodzina przecież nie potrzebuje pretekstu ani ważnego powodu, by się spotkać i porozmawiać. Jakoś wypadło mi to z głowy. Żyjąc jako sierota przez ponad półtora roku kompletnie zapomniałam, że normalni ludzie utrzymują kontakt ze swoimi krewnymi. To takie... dziwne. Mieć kogoś, do kogo zawsze możesz zadzwonić.
Umówiliśmy się, że chłopaki przyjadą po mnie do butiku następnego dnia i razem wyskoczymy na jakąś pizzę. Ewidentnie nie tylko ojciec chciał się wyrwać z domu, Ashtona i Caluma też męczyło już to bezczynne siedzenie na tyłkach. A skoro zamierzali przyjechać do miasta, to mogłam się z nimi spotkać. I tak nie miałam nic innego do roboty.
CZYTASZ
Paranoid ✔
Mystery / ThrillerI CZĘŚĆ DYLOGII Valerie nigdy nie podejrzewała, że jej na pozór idealne życie tak nagle legnie w gruzach. Tragiczna śmierć ojca, nieoczekiwana choroba matki oraz wizja bankructwa zmusiły ją do przeprowadzki i zrezygnowania z wymarzonych studiów. Mie...