33. Przywieź mi ją.

70 1 0
                                    

~ Hunter ~

14.02.2022r. Poniedziałek.

Musiałem coś wymyślić, żeby Alex dobrze się bawił, bez wcześniejszego upicia go, bo nam odleci. Siedziałem z Dorianem jeszcze w biurze i kombinowaliśmy.

- wiem. Może to troche drastyczne, ale jutro mija termin zapłaty Finna. - patrzył w papiery. - to ten, co wziął od nas pożyczkę. Obudźmy Jaya. - oznajmił, a to zwiało wszystkie moje wątpliwości.

- jesteś geniuszem. - oznajmiłem. - chodźmy. - wyszliśmy z wierzowca i udaliśmy się do domu Alexandra.

Otworzył nam, miał na sobie tylko dresy, bo się jeszcze szykował.

- dobra, nie odpierdalaj się jakoś. Musimy się kogoś pozbyć. - zacząłem.

- kogo? - zapytał.

- Roberta Finna. - powiedział Dorian.

- ale termin zapłaty mija jutro. - powiedział i ruszył do salonu, a my za nim.

- nie oszukujmy się i tak nie zapłaci. - powiedziałem i usiadłem na kanapie.

- no dobra. Poczekajcie. - poszedł na górę.

Wtedy do salonu weszła jego żonka. Pierdolnięta Maddinson.

- hej. - powiedziała i usiadła na kanapie.

- cześć. - odpowiedzieliśmy jednocześnie.

- gdzie go zabieracie? - zapytała i się uśmiechnęła.

- do klubu striptizerskiego. - rzuciłem.

- hahaha, dobry żart.. - powiedziała śmiejąc się. - niestety, ma żonkę i wie, że nie może chodzić do takich miejsc.

Spojrzałem na Doriana, Dorian na mnie, co spowodowało, że prychnęliśmy śmiechem.

- oj żonko, żonko.. - wstałem i poszedłem na korytarz.

Niedługo po tym przy mnie i Dorianie znalazł się Alex.

- gotowy? - zapytałem.

- ta, chodźmy. - wyszedł pierwszy z domu.

Nawet się z nią nie pożegnał. Czyli nie tylko ja tak robię.
Udaliśmy się do rudery Roberta. Facet akurat dawał jeść swojemu psiakowi. Czemu on go trzyma na dworze? Jeszcze jest zima.

- hej, Finn. - zawołałem.

Facet przerażony na mnie spojrzał.

- dzień dobry, panom. - powiedział i lekko się ukłonił.

- jak tam spłata długu? - zapytał Alex.

Starszy mężczyzna spuścił głowę.

- nie uda mi się. Cała rodzina wystawiła mnie na lodzie. Nie będę się tłumaczyć, po prostu pożegnajmy się. Nie tutaj, ale w moim domu.

Spojrzałem na Doriana, którego wzrok wpatrzony był w psa. Był to nieduży, biały wilczek z czarnym pyszczkiem.

- mam prośbę. - powiedział w momencie kiedy ruszyliśmy w stronę jego domu. - oddajcie Championa w dobre ręce. To młody psiak. - powiedział siadając na fotelu. - jestem gotowy.

- Alex. - powiedziałem i ruszyłem na dwór.

Niestety nie mam litości. Ludzie co nie dotrzymują obietnic, tracą w moich oczach. Dokładnie wiedzą jaka jest umowa i nie ma takiego czegoś jak "ojj zrobiło mi się go szkoda, to go zostawiłem".

- ty. - powiedziałem do Doriana.

- no?

- zabieraj psiaka. Wiem kto się nim dobrze zajmie. - oznajmiłem.

Niedługo po tym Alex.. znaczy Jay wyszedł z domu.

- możemy jechać. - uznał szczęśliwy i wsiadł do mojego samochodu.

Dorian jechał z tyłu z psiakiem na kolanach, ja prowadziłem, a na miejscu pasażera siedział uśmiany Jay.

Westchnąłem i odwiozłem gościa do domu, żeby się przyszykował. Niedługo mamy być na miejscu, a musiałem udać się w jeszcze jedno miejsce.

Zapukałem do starych drzwi, gdzie farba już odpadała.

Otworzyła znana mi już starsza pani.

- dobry wieczór pani Lion. - uśmiechnąłem się.

- dobry wieczór Hunter, wejdź proszę. - otworzyła szerzej drzwi.

- chciałbym, ale jestem tutaj tylko dotrzymać obietnicy. Zawoła pani Tylera?

Kiedyś znalazłem Tylera w środku nocy na stacji metra, bo zgubił babcię, która go wychowuje i obiecałem mu, że jak pójdzie ze mną to dostanie ode mnie psa.

- oo, pan Hunter! - powiedział chłopiec.

- cześć młody. Proszę.

Tylko podałem mu smycz i ruszyłem do samochodu.
Mamy 20 minut..

W tym czasie opowiem co się działo od moich urodzin. Poleciałem do Włoch. Do mamy, razem z Claudią. Rozmawiałem z nią sam na sam i powiedziałem jej, że mam kogoś na oku, a ona prostym tekstem, po włosku do mnie: "- a będzie ze mną rozwiązywać krzyżówki?" No i co? Muszę zapytać Sky czy lubi rozwiązywać krzyżówki. Sprawa rozwodowa przeszła płynnie. Facet nie ma rąk, no i kupiłem garnitur. Pod krawat i właśnie mam go na sobie. Facet zrobił go w dwa i pół dnia, wykosztowałem się kurewsko, ale chyba było warto.

Kiedy Alex miał dostać pokaz prywatny ja musiałem wykorzystać moment.
Poszedłem do niej. Wiem, że na mnie czekała.

Zapukałem i wszedłem do środka.

- o matko. Pan stęskniony. - zaśmiała się i wstała do mnie.

- a ty nie stęskniona? - zapytałem i przytuliłem dziewczynę.

Usiedliśmy po dwóch stronach biurka.

- mooże troszkę. - oznajmiła z uśmiechem.

- mówiłem, że dopasuję garnitur do krawatu. - zaśmiałem się.

- no właśnie widzę jaki piękny. Teraz jesteśmy matching. - powiedziała.

Faktycznie, ona miała czarną koszulę crop-top z fioletowym krawatem, czarna spódniczka z fioletowymi akcentami i oczywiście zakolanówki.

Kocham jej styl ubioru.

- tak w ogóle.. Sky?

Here we go.

- tak? - zapytała podpisując jeszcze kilka papierów.

- lubisz rozwiązywać krzyżówki? - ledwo powstrzymałem śmiech.

- patrz. - z szafki pod biurkiem wyjęła nieduży stos krzyżówek.

Do: Mama.
- kocha rozwiązywać krzyżówki.

Od: Mama.
- przywieź mi ją. Już.

To, jakie Skylar ma wesołe oczy. To ile emocji można z nich wyczytać.. jak patrzę na nią, czuję ciepło, którego zawsze mi brakowało. Nie umiem przy niej być zimny, sprawia, że chcę się uśmiechać. Od kąd ją spotkałem jest moją słabością..

Welcome to HEAVEN.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz