#56

73 11 1
                                    

W powietrzu zabrzmiał cichy wymach miecza, jakby ostrze przecięło powietrze.
Spokojny rytmiczny oddech wypełnił panującą ciszę, a nastający huk opadającego na ziemię miecza, odbił się o murowane ściany.

Nauczyciel – Coraz lepiej ci idzie. – Jego głos pojawił się, za plecami chłopaka.

Leon odwrócił się, posyłając nauczycielowi delikatny uśmiech, nie ukrywając tego, że towarzyszy mu zmęczenie.

Był to jego trzeci raz, kiedy używał miecza. Trzymając to narzędzie w ręce, czuł się pewniej i swobodniej.
Choć nigdy wcześniej nie miał w ręku miecza, zrobił naprawdę wielkie wrażenie w oczach nauczyciela.

Jego wymachy charakteryzowały się szybkością i gracją, pokazując, że chłopak nad każdym z nich się skupiał i dokładnie zastanawiał.

Nauczyciel – Na dzisiaj już Ci wystarczy. – Podszedł do chłopaka, zabierając mu z dłoni miecz.

Leon – Mam jeszcze siły, aby dalej trenować!

Nauczyciel – Ktoś tu chce zostać rycerzem?

Leon – Kiedyś chciałem. Teraz bardziej skupiam się na umiejętnościach.

Nauczyciel – Rycerze posiadają wiele umiejętności.

Leon – Wiem, jednak mi bardziej chodzi o bezpieczeństwo księcia.

Nauczyciel – Książę Sandy również wiele potrafi jeśli chodzi o posługiwanie się mieczem.

Leon – Wiem! Widziałem przecież chyba każdą z jego lekcji. Jest wspaniały i za każdym razem umie więcej i więcej!

Nauczyciel – No właśnie, więc dlaczego się tak o niego martwisz?

Leon – Tak po prostu już mam... – Opuścił wzrok w dół.

Mężczyzna pokiwał delikatnie głową.
Przez chwilę pozostawali w ciszy. Nie mieli zbytnio pojęcia o czym mogliby rozmawiać. Mogli po prostu stać w ciszy i przemyśleć kilka spraw, które nawzajem ich nie dotyczyły.

Tą niezrecznosc w pewnym momencie przerwał ktoś, kto w tym momencie pojawił się na podwórku.

Słysząc spokojne rozmowy, odwrócili głowy. Zauważyli tam Księcia Sandy'ego, a tuż obok Księżniczkę Mandy i rycerza w zbroi z herbem jej królestwa.

Leon delikatnie zmrużył powieki, przyglądając się tej scenie. Księżniczka, która wcześniej przez Sandy'ego była nazywana za chłodną, denerwującą dziewczynę, teraz rozmawiała z nim z delikatnym uśmiechem na twarzy.

Chłopak postanowił, że podejdzie do tej trójki, chcąc zwyczajnie się przywitać.
Tak jak zaplanował, tak zrobił. Zbliżył się do nich z spokojnym uśmiechem wymalowanym na twarzy.

Gdy tylko chciał się przywitać, mężczyzna w ciemnej zbroi zagrodził mu przejście.

Sandy – Spokojnie, to mój przyjaciel! – Zwrócił się do niego.

Mężczyzna skinął głową i wycofał swój ruch.

Leon – Cześć Sandy! Wasza wysokość – ukłonił się przed królewną.

Mandy – Nazywam się Mandy – mruknęła oschle w jego kierunku.

Leon delikatnie się skrzywił, choć nie było tego po nim widać. Cofnął wszystkie myśli, kiedy na moment pomyślał, że może być całkiem spoko.

Leon – Najwidoczniej księżniczki nie ciągną do mnie jakiegoś sentymentu.

Sandy – Leon!

Leon – Przepraszam, jednak nie chciałbym skończyć po raz drugi z nożem w ramieniu.

Właściwą Drogą... [BRAWL STARS - Dobrozło]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz