Rozdział 20

153 8 4
                                    

- tak więc miłego treningu czy coś- powiedziała Kuroi a piłkarze skinęli głowami i udali się na boisko przeznaczone dla nich.

Od ostatnich wydarzeń minęło parę dni. Mundial na dobre się rozpoczą. Każdego dnia odbywały się mecze reprezentacji różnych kraji. W tym też Polski. Jednak ich pierwszy mecz na mistrzostwach świata nie był najlepszy ani najgorszy. Ich mecz z Meksykiem zakończył się bezbramkowym remisem. Aktualnie był nowy dzień pełen niewiadomych. Dzień po meczu z Meksykiem.  Kuroi wchodząc do jadalni z rana widziała niemrawe miny reprezentacji Polski.

- a wy co tacy nie w humorze?- zapytała zajmijac jedno z dwóch wolnych miejsc przy stole reprezentacji.- ja rozumiem że nie wygraliście ale też nie przegraliście. - powiedziała skanując każdego z zawodników po kolei.- powinnisie się skupić na wygraniu kolejnego meczu który macie chyba z Arabią Saudyjską.- powiedziała zaczynając jeść przyniesione przez kelnera jedzenie.

- z jednej strony racja ale wiesz jakie to uczucie gdy mieliście szanse wygrać ale to spierdoliłeś?- zapytał Robert niemrawo patrząc na talerz z ledwo zjedzonym posiłkiem.

- a przestań pierdolic nie pierwszy i nie ostatni raz coś nie pójdzie po waszej myśli. Pozatym nie wkurzaj mnie i jedz bo inaczej wepchne ci to do gardła ze słowami byś nie marnował jedzenia.- powiedziała to z taką powagą że Lewy niemal odrazy znalazł ochotę na skosztowanie podanego dania.

- tak w temacie.- powiedział Cash który dopiero co przyszedł I zają wolne miejsce koło kobiety.- przyjdziecie oglądać nasz kolejny mecz? Bo skoro ten nie mogliście a bardziej ty bo miałaś sprawy do załatwienia. To może na kolejny pójdzicie?- zapytał biorąc łyk soku z ananasa. 

- szczerze. Spodziewałam się tego więc już wcześniej zapisałam sobie to by nic mo na ten dzień i godzinę nie wypadło. Więc na dziewiedziesiąt procent powinniśmy być.- powiedziała.

- A pozostałe dziesięć procent?- zapytam zaciekawiony Wojciech który już skończył spożywać śniadanie.

- Nagły nieprzewidziany wypadek który sprawi że się nie pojawię.- mruknęła.

- ale ważne że więcej procent jest na to że będziesz więc taką opcję przyjmuje. - powiedział uśmiechnięty Matty obejmując ją ramieniem. - a pozatym gdzie zgubiłaś swoją przyjaciółkę?- zapytał lekko zdziwiony tym iż nie robi im zdjęć z niby ukrycia.

- A gdzie masz swojego przyjaciela Włocha?- zapytała doskonale zdając sobie sprawę gdzie wspomniana dwójka jest. A bardziej z kim- jeśli wiesz gdzie jest Włoch to wiesz gdzie jest Aya. Bynajmniej na ten moment. - mruknęła. - aż się boję że za dziewięć miesięcy zostanę ciotką.- powiedziała ledwo słyszalnie.

- Czyli są w jego pokoju?- zapytał- a wkoncu Nicola mówił że zostaje tam bo nie ma ochoty nigdzie wychodzić.

- No. A Aya stwierdziła że idzie go pocieszać po meczu. Bo jak to powiedziała. Nie lubię gdy ludzie są smutni a on to już szczególnie. Nie do twarzy mu z grymasem smutku.- powtórzyła słowo w słowo. - Więc poszła zarywać do twojego przyjaciela. - mruknęła by tylko Anglik słyszał.

- ciekawie. - również powiedział to tak by tylko kobieta obok słyszała. - to skoro Aya jest zajęta to co będziesz robić?- zapytał wiedząc że po śniadaniu często w dwójke chodzą na boisko pograć w siatkówke.

- pójdę na boisko tylko po prostu sama. Może serwy poćwicze.- powiedziała rozmyślając co mogłaby zrobić. Jednak będąc w pojedynkę ciężko coś wymyśleć.

- Jeśli chcesz to może bym Ci potowarzyszył w końcu sam też nie mam co robić. Nie mamy dziś nawet treningu by odpocząć po meczu.- mrukną.

- No to powinieneś odpocząć a nie chodzić i patrzeć jak serwuje.- mruknęła tak samo jak on.

- To już nie można pięknej koleżance z pokoju potowarzyszyć lub pomóc w poprawieniu swoich technik?- zapytał udając swoją urażoną mine.

- Ależ oczywiście że można. Ale mogę również zapytać o cel takiego czynu z twojej strony. Jaki masz w tym cel ukrytu.- mówiąc to oparła swoją głowe o rękę tak by patrzeć tylko w jego oczy.

- kurde. Przejrzałaś moje plany. Tak na prawdę chciałem cie porwać by nikt nie miał szans poznać cie tak jak ja.- powiedział z śmiechem.

- twój powód jest mało wiarygodny ale powiedzmy że ci wierzę że nie ma innego dla którego chcesz iść razem. - powiedziała i odsunęła się od stołu by po chwili wstać.- to co idziemy. Najpierw di pokoju a potem na boisko. - powiedziała I skierowała się w stronę drzwi wcześniej mówiąc.

- do zobaczenia potem- powiedziała na tyle głośno by całą reprezentacja przy stoliku ją usłyszała- o nie myślcie już o tym meczu bo jak znów zobaczę że się tym przejmujecie to nie ujrzycie kolejnego ranka.  - zaśmiała sie odchodząc w stronę pokoju który dalej dzieliła z Gotówka.

---

723 słowa.

Love game~Matty CashOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz