Rozdział 25

106 8 2
                                    

- dobranoc- wyszeptała cicho Kuroi.

- dobranoc słodka przylepo- zaśmiał się- miłych snów- powiedział i pocałował ją w czubek głowy po czym obydwoje odpłynęli w krainę snu.

Kuroi leniwie uniosła swoje powieki przez co jej oczy zaatakowało poranne światło wpadajace do pomieszczenia przez okna. Parę razy zamrugała by po chwili poczuć jak ktoś powoli rysuje znaczki na jej udzie.

- oo obudziłaś się. Dzień dobry - usłyszała głos Anglika nad jej uchem.

- która godzina?- zapytała zaspanym głosem nieświadomie bardziej wtulając się w Mattiego który leżał na plecach gdy ona spała sobie w najlepsze na jego klacie.

- aktualnie 7:26 śniadanie jest do 8.- mrukną.

- nie chce mi się wstawać.- mruknęła.

- Ja nawet nie mam jak.- zaśmiał się a kuroi przez jego słowa podniosła głowe widząc w jakiej pozycji się znajdują chciała z niego zejść ale została powstrzymana przez jego rękę.

- A ty gdzie uciekasz co.- zapytał.- Nie mam po co wstawać wiec sobie lerz.- mrukną przymykając oczy.

- podasz mi telefon?- zapytała a on podał jej. Wybrała odpowiedni numer i zadzwoniła niemal odrazu ktoś odebrał.

- witam chciałabym zamówić do pokoju numer 435 na 5 piętrze dzisiejszy specjał śniadaniowy razy 2.- powiedziała.- dobrze dziękuję. - i rozłączyła się.

- śniadanie zamówiłaś? - zapytał biorąc od Kuroi telefon by odłożyć go.

- yhym. W końcu będę korzystać z okazji. Nie często takie się zdarzają.- powiedziała przytulając się a Matty widząc to przykrył ją dokładnie kołdrą by po chwili ją obiąc.- będzie za około 30- 40 minut.- mruknęła.

- Oki to idź spać dalej a ja cie obudzę jak będzie.- powiedział na co poczuł tylko delikatny ruch głową.

Perspektywa by Matty Cash pseudonim Anglik

Obudziłem się w ciekawej pozycji. Zostałem przygnieciony przez czarnowłosą siatkarkę. Nie będę narzekać ale to chyba ja powinienem być na górze. Cicho zaśmiałem się sam z siebie. Leżąc tak by nie obudzić jej rysowałem palcem różne wzorki na jej udzie.

- jezy ale ona ma delikatną skórę.- pomyślałem lekko się uśmiechając.

Po chwili usłyszałem ciche pomruki.
Kuroi obudziła się.  Zapytała ktora godzina by po chwili wygadywać że jej się nie chce wstawać. Jej reakcja gdy zrozumiała jak leży była przeurocza. Ale gdy chciała zejść odrazu ją powstrzymałem. Już pierwszego dnia stwierdziłem że kocham ją przytulać.
Chciała bym podał jej telefon co uczyniłem. Zamówiła nam jedzenie. Powiedziałem jej by poszła spać dalej bo mam dziwne przeczucie że za dużo to nie śpi. Opatukilem ją kołdrą by po chwili przytulić.

Cóż mamy jeszcze czas. Jakieś 30 minut. Po jakiś 10 wziąłem telefon by po chwili upewnić się że śpi by zrobić sobie zdjęcie z śpiącą Kuroi. Zdjęcie wyszło tak ładne że ustawiłem je na tapetę. Przeglądając portale społecznościowe doczekałem się dźwięku pukania w drzwi. Delikatnie, tak by nie obudzić kobiety ułożyłem ją na łóżku samemu z negocjacji schodząc idąc otworzyć drzwi.

Gdy pracownik hotelu opuścił pokój zostawiając posiłek na stole udałem się do sypialni w celu obudzenia Kuroi.

Lekko szturchając ją w ramie mówiłem jej imię. Jednak to ani trochę nie podziałało. Spróbowałem trochę głośniej jednak jedynym efektem tego działania było nagłe przyciągnięcie mnie na łóżko bym po chwili stał się żywą poduszką. Która swoją drogą nie ma drogi ucieczki.

Cóż kto by pomyślał że z niej taka przylepa jak śpi?

- hej Kuroi pora wstawać. Śniadanie czeka. - powiedziałem spokojnie gładząc ją po głowie. Jedyne co usłyszałem to mrukniecie oraz poczułem jak bardziej się wtula.- kuroi. Wstawaj. Jeśli masz taką ochotę poleżeć to zawsze możemy potem. Jak zjemy bo inaczej wystygnie.- powiedziałem i jakoś się udało bo Kuroi otworzyła oczy.

- nie mam ochoty wstawać - mruknęła.- głową mnie boli.- i zamknęła znów oczy.

- A masz jakieś tabletki?- zapytałem. - przynieść?

- Mam ale poczekaj chwile.- mruknęła zmęczona.- tak mi się wygodnie leży. Jak nigdy.- powiedziała cicho.

- niech ci już bedzie- mrukną Matty widząc jej zaspanie.

Perspektywa trzecioosobowa.

Łóżko w ich pokoju dopiero po dziesięciu minutach było puste. Ich śniadanie zdążyło już wystygnąć.

Podczas gdy jedzenie znikało z talerzy ucieli sobie szybką pogawędkę.

- Co masz zamiar dziś robić?- zapytał Matty.

- pewnie w końcu dokończę sprawy z hotelem. - mruknęła- pewnie jutro też będę się tym zajmować wiec za dużo to nie pogadamy.

- aha? Moje serce krwawi. - powiedział teatralnie chwytając się za serce.- ale na meczu  będziesz?- zapytał

- będę. Nie chcę mieć do czynienia z reprezentacją Polski która by mnie pewnie zjadła gdybym nie przyszła- powiedziała kończąc jeść.

- ej to nie prawda.- odparł obrażony.- może byś była lekko poturbowana.- powiedział z śmiechem.

- cóż możliwe. Wybacz muszę cię przeprosić ale obowiązki wzywają.- powiedziała Kurou wstając od stołu.

- Ta jasne ogarniam.- powiedział.- szybkiego skończenia tego .- uśmiechną się do Kuroi a ona również posłała mu uśmiech. 

Kuroi po ogarnięciu swojego wyglądu wyszła z pokoju zostawiając Mattiego.

---

756 słów.

Love game~Matty CashOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz