Rozdział 42

96 6 0
                                    

- Co bym stracił gdybym jej nie posłuchał?- pytanie Anglika było dziwnie ciche.

- cóż odpowiedź prosta. Życie- stwierdził Kenma.

- To co jedziemy?- zapytałam wsiadając razem z Mattym do auta.

- oczywiście że tak.- zaśmiał się I odrazu po zamknięciu drzwi zapiął pasy by potem jego dłoń wylondowała na uchwycie przy drzwiach.

- naprawdę?- zapytałam z politowaniem widząc jego reakcje.

- nie wiem o co ci chodzi.- powiedział odwracając wzrok.

- wcale i w ogóle. Ale tak przy okazji uświadomię cie że nie będę jechać jak na autostradzie. Wiesz jaka tako będę stosować się do przepisów.- wyjaśniając mu odpaliłam auto a kluczykiem otworzyłam bramę by po chwili móc poruszać się po drodze.

- nie wiem po co to mówisz ale okej.- mrukną odwracając swoją głowę do przodu.

- pierw hotel czy sklep?- zapytałam.

- a nie wiem po prostu do tego co jest bliżej.

- Czyli hotel.- powiedziałam i pojechałam w dobrze mi znanym kierunku.

- naprawdę? Hotel masz bliżej niż sklep w którym kupujesz ochraniacze?- zapytał z lekkim niedowierzaniem.

- Może inaczej. Hotel jest dalej ale dodając czas który jedziesz wychodzi na to iż szybciej jest do hotelu. Wiesz niektóre drogi czesto są zapełnione. - wytłumaczyła.

-  aa w taki sposób.- powiedział.

Przez drogę do hotelu prowadziliśmy luźną rozmowę. Na szczęście. Dla Mattiego. Kuroi starała się trzymać przepisów choć czasem jeśli sytuacja na drodze pozwalała przekraczała je o parę lub paręnaście kilometrów.

-No i jesteśmy na miejscu.- powiedziałam parkując na parkingu. Wysiedliśmy z auta i ruszyliśmy do głównego wejścia gdzie przywitała się z nami recepcjonistka.

- dzień dobry witam w naszym hotelu.- powiedziała a widząc mnie dodała.- dzień dobry szefowo.- przywitała lekko kłaniając się.- w jakiej sprawie przyjeżdżasz może pomóc w czymś.

- witam. Nie dziękuję. Jestem tu tylko by towarzyszyć temu o to Panu.- powiedziałam wskazując na Mattiego.- Więc my już pójdziemy bo tylko na chwilę przyjechaliśmy miłej pracy.- powiedziałam I udaliśmy się do windy.- które piętro i pokój?

- 4 piętro pokój 421.- powiedział szybko i gdy byliśmy w windzie klikną odpowiedni przycisk.

- załatwmy to szybko.- mruknęłam a widząc jego pytające spojrzenie dodałam.- nie lubię tu być poza pracą.- wyjaśniłam. W windzie zapanowala cisza. Ale nie była niezręczna a wręcz przyjemna. Trwała onabaz do pokoju gdzie w trakcie zamienienia kilku słów Matty spakował parę rzeczy do niewypakowanej walizki.

Wyszliśmy z pokoju a w recepcji oddaliśmy kartę do pokoju by później pożegnać się z kobietą pracującą tam. Wsiadając do auta z walizką w bagażniku powiedziałam.

- No to teraz galeria. Tylko ostrzegam nie wiem czy będą korki czy nie. Bo tutaj to nic nie przewidzisz. - ostrzegłam przypominając sobie korek w którym kiedyś musiałam stać parę godzin.

- miejmy nadzieję że nie będzie bo w końcu potem masz trening.-powiedział

- No a musimy jeszcze wrócić do domu byś się ogarną a ja po torbe.- stwierdziłam i włączyłam się do ruchu.

Chwilę tak jechaliśmy prowadząc luźną rozmowę przy muzyce. Jednak gdy byliśmy niecały kilometr od galeri w której znajdował się sklep do którego zmierzaliśmy zatrzymaliśmy się w korku.

- kurwa wiedziałam że było za spokojnie. - mruknęłam podirytowana.

- spokojnie przecież już blisko więc nie powinno zejść długo.- powiedział spokojnym głosem.

- To wiem. Tylko bardziej chodziło mi o coś innego co wolę uniknąć.- mruknęłam zrezygnowana.

- czego?- zapytał nie wiedząc.

- można powiedzieć że przez takie sytuacje czasem żałuję że jeżdżę autami przyciągającymi uwagę z spersonalizowanymi tablicami.- mruknęłam opierając głowe o fotel jadąc kawałek do przodu.- jeszcze z niedługo mistrzostwa w Japoni. Można powiedzieć że to główny temat co za tym idzie. Jeśli ktoś rozpozna to auto to nagle zostaje oblężone przez ludzi. Wiesz chcą zdjęcie czy autograf. I mimo że już nie raz pisałam w mediach społecznościowych to zawsze się ktoś znajdzie co podejdzie. Nie dość że blokuje to jeszcze bardziej ruch to jeszcze ludzie są niezadowoleni jeśli nie zrobię tego czego oczekują.- powiedziałam zrezygnowana patrząc z nudów na ludzi co chodzili po chodniku koło drogi.

- cóż w sumie rozumiem. Znając życie to gdy tylko wyjedziesz z domy czy to na trening czy do sklepu możesz zostać przez to zatrzymana. - mrukną z zamyślony.- to w sumie dość mocno nie odpowiedzialne bo na przykład na mniej ruchliwej ulicy to jeszcze jest okej ale odkąd jestem tu nie widziałem spokojnej ulicy wiec niewiele brakuje by coś się stało.- powiedział.

- A najgorsze jest to że mimo tego wszystkiego. Czy to ostrzegania przed tym czy pisaniem że i tak nie zrobię tego zdjęcia czy nie dam autografu to i tak zawsze się ktoś znajdzie co i tak podejdzie. Nie chcę nawet myśleć jak by lakier wyglądał gdyby nie ta folia ochronna.- powiedziałam w pełni poważnie na co usłyszałam śmiech.

- haha. Czekałem tylko aż to powiesz. - zaśmiał się głośno.- no cóż. Jedyne co by powstrzymało ludzi przed tym to pewnie jakiś wypadek osoby która tak wbiegła. Oczywiście nikomu tego nie życzę ale wiesz.

- taa. Wiem o co chodzi.- odparłam zerkając na godzinę. Za okoli godzinę i dwadzieścia minut mam trening. Więc chyba powinniśmy zdążyć.

W chwilę tak jechaliśmy w ciszy która przerywaliśmy co jakiś czas kilkoma słowami. Będąc już około dwieście metrów od wjazdu na parking zauważyłam lekkie poruszenie po prawej. Poruszenie którego tak bardzo chciałam ominąć.

- No kurwa a już tak mało zostało.- mruknęłam widząc jak jakąś osoba idzie w kierunku mojego auta. Niestety parę innych osób obruciło się za nią przez co przyciągnęliśmy uwagę.

- Wiesz co coraz bardziej ci współczuję.- mrukną patrząc jak ludzie oblegają nas z obu stron.

- cóż jedyne ci mogę powiedzieć to najlepiej na nich nie patrzeć bo wtedy gdy ruszysz autem na parę metrów to niektórzy mogą zrezygnować skoro ani grama uwagi nie dostali. - powiedziałam na co Matty spojrzał na mnie.- no co. Dosłownie mówię ci to z doświadczenia.- powiedziałam kierując wzrok w przód. - o jeszcze na sto procent w internecie pojawią się filmiki z dziś. W końcu pierwszy raz jadę z osobą której nie widzieli w moim otoczeniu. - mruknełam.- tak więc wybacz jeśli sprawia ci to dyskonfort. Jedynie mogę cię pocieszyć że premier league w Japonii tylko garstka ludzi ogląda więc wątpię by teraz ktoś cie rozpoznał. - powiedziałam odrazu i przyjechałem paręnaście metrów. Jednak ludzie uparcie podbiegli do auta. Bynajmniej większość.

- spokojnie. Przecież to nie twoja wina.- powiedział odrazu.- pozatym za niedługo wjedziemy na parking i szybko załatwimy te ochraniacze.- powiedział- w końcu już widać wjazd.

- yhym.- mruknęłam. Nie zamieniliśmy żadnego słowa dopóki nie zaparkowałam auta na parkingu. - to co idziemy szybko i wracamy.- powtórzyłam jego słowa.

- ajaj kapitanie- zaśmiał się wesoło z uśmiechem- wskarz drogę.

- chodź ty majtku pokładowy.- powiedziałam I poszłam do schodów ruchomych prowadzących do piętra na którym były już sklepy. - na pierwszym piętrze jest ten sklep.- mruknęłam.

----

1070 słów:))

Love game~Matty CashOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz