Rozdział 29

117 7 10
                                    

Jednak Matty trochę przecenił ich możliwości. Po ogladnieciu trzeciej włączyli czwartą. Jednak leżąc razem wtuleni w siecie praktycznie na samym początku zasnęli. To co ich obudziło to dźwięk wydobywający się z telefonu Kuroi oznajmiający przychodzące połączenie.

Uchyliła powieki. Przez chwilę ie rozumiała co się dzieje wokół niej. Czasem tak miała gdy wcześniej niż budzik się budzi. Popatrzyła na teefon lerzący na szafce nocnej. Delikatnie zdejmując dłoń Mattiego podniosła telefon by zobaczyć kto od dobrych dwóch minut dobra się do jej skromnej osoby. Jej zdziwienie nie miało końca gdy ujrzała nazwę kontaktu. Bezwłocznie odebrała.

- halo- powiedziała cicho by po chwili usłyszeć głos swojego brata.

- hej Kuroi.- usłyszała monotonny głos licealisty.- co tam u ciebie. Coś ciekawego?- zapytał.

- trochę się wydarzyło ale to teraz nie jest ważne.- powiedziała poczym dodala- Kenma co się stało że dzwonisz?- zapytała dobrze wiedząc że jej brat nigdy nie dzwoni. Preferuje pisanie wiadomości. Chyba że jest poważniejsza sprawa.

- To aż tak wiadome że jak dzwonie to coś się stało?- zapytał

- tak Kenma ty nigdy nie dzwonisz.- zaśmiała sie lekko jednak w słuchawce przez chwilę była cisza.- Kenma co się dzieje.- mruknęła. Usłyszała westchnienie po czym głos jej brata.

- jakby to powiedzieć.- mrukną niezbyt pewny swoich snów- powiedzmy że matka wyrzuciła mnie z domu.- mrukną.
Kuroi słysząc te słowa dosłownie natychmiastowo oprzytomniała.

- jak to cię wyrzuciła? Gdzie teraz jesteś?-zapytała.

- Teraz jestem u Kuro.- mrukną.

- zostań u niego dopóki nie przyjadę. - powiedziała wiedząc jak przyjaciel Kenmy pewnie przerywa sytuacje martwiąc się o niego.

- dobrze. - mrukną prawie nieslyszalnie.

- Kenma to jedyne co mogę powiedzieć to do jutra - powiedziała wiedząc że jak wstanie wsiądzie w samolot i po dziesięciu godzinach zjawi się w Tokyo.

- do zobaczenia.- powiedział. Rozłączyła się.

Kuroi chwile jeszcze patrzyła w telefon przemyślając te sprawę. Oparła swoje łokcie o kolana by oprzeć na dłoniach swoją głowe.

- co się odpierdoliło- mruknęła. Nigdy by nie pomyślała że będąc w katarze gdy był Mundial zadzwoni do niej taki telefon. Wszystkiego by się spodziewała ale nie tego że nagle matka go z domu wywali. W sumie nie spodziewała się jeszcze jednej rzeczy. Poczuła jak duża dłoń ląduje na jej plecach kreśląc jednym palcem kułeczka.  Obruciła lekko glowe by zobaczyć uśmiechającego się Casha do niej.

- Co się stało.- zapytał. Przebudził się przez rozmowe Kuroi. Leżał patrząc jak rozmawia z kimś orzez telefon jednak przez używanie Japońskiego za cholere nic nie rozumiał. Widząc jej zmęczenie rozmową stwierdził że ujawni swoją obecność w taki a nie inny sposób.

Kuroi przez chwilę patrzyła na jego spokojną twarz. Odłożyła po chwili telefon na swoje poprzednie miejsce. Nie odpowiadając nic wróciła pod kołdrę jednak tym razem nawet nie myśląc o niczym podniosła rękę Mattiego by po chwili znaleźć się w jego obieciach.

- cóż tego właśnie potrzebuje - mruknęła lekko rozbawiona. - cóż brat do mnie zadzwonił- mruknęła.

- To chyba dobrze. - powiedział niepewnie. Chociaż jej reakcja po rozmowie nie powiedziała tego.

- on nigdy nie dzwoni zawsze pisze wiadomości. Preferuje ten sposób komunikacji. - mruknęła wtulając się w klate mężczyzny na co ten przekręcił się na plecy by Kuroi leżała na nim a on mógł swobodnie ją przytulać.

- Czyli miał coś ważnego do powiedzenia- powiedział a bardziej zapytał.

- tak.- przerwała wiedząc co musi powieziec- przez ten telefon wracam do japoni jak najszybciej.- mruknęła. - nie zrobimy tego dnia zaplanowanego przez ciebie.- powiedział smutno coraz mocniej przytulając.

Przez chwilę panowała cisza. Matty trawił usłyszane informacje.

- nie smuć się już. - mrukn głaszcząc ja po głowie.- zrobimy to kiedy indziej. - powiedział z uśmiechem którego Kuroi nie dane było zobaczyć.- ale w zamian. Za zmianę terminu żądam przysługi. - powiedział poważnie.

- skoro tak to ja również żądam przysługi za tą kartkę żółtą.- powiedziała z lekkim uśmiechem.

- zgoda- powiedział szybko.

- To co.-mruknęła Kuroi- idziemy spać?- zapytała.

- nie patrzysz na możliwe loty?- zapytał.

- prywatnym polecę.- stwierdziła.

- skoro tak to dobranoc.

-branoc- mruknęła.

Po pewnym czasie oboje zapadli w spokojny sen w swych ramionach.

Następnego dnia gdy promienie słońca wpadły przez nie zasłonięte okna do pokoju obudziły Kuroi. Wstała z łóżka tak by nie obudzić Mattiego. Z szafki wzięła bieliznę komplet dresowy po czym ruszyła w stronę łazienki. Wzięła szybki prysznic po czym ubrana wyszła. Zamówiła śniadanie do pokoju dla ich dwoje jak to mieli już w zwyczaju by po wykonanym telefonie udać się na balkon. Opierając swe ciało o barierkę zaciągnęła się dymem. Myśląc o rozmowie z przed paru godzin nie zauważyła pewnego Anglika opierającego się o futrynę drzwi.

- znów palisz.- powiedział nagle na co Kuroi wzdrugneła się.

- znów straszysz.- powiedziała zerkając na niego.

- znów psujesz sobie zdrowie.- mrukną podchodząc koło niej.

- cóż jeśli w moim życiu nadejdzie pewna rzecz to wtedy rzuce palenie. Bynajmniej tak sobie obiecałam gdy zaczynałam.- wyznała wiedząc że nie musi się niczego obwiac mówiąc mu.

- A czemu zaczęłaś?- zapytał o to co najbardziej go w tej chwili ciekawiło.

- cóż można powiedzieć że to przez mojego byłego- mruknęła zaciągając się poraz kolejny.

- przez byłego? A to chrabąszcz- powiedziak śmiertelnie poważnym głose. Nie pasował w ogóle do jego słów więc nie dziwne że Kuroi wybuchła śmiechem.

Gdy tylko się uspokoiła powiedziała.

- powiem tak. Jeszcze nikt nigdy nie nazwał go chrabąszczem.- otarła łzy śmiechu- gdy ze mną zerwał po około trzech latach związku nie mogła tego znieść i tak w sumie to się zaczęło. Tak od około 4 lat pale. - powiedziała.

- A co ma się wydarzyć byś przestała palić? - zapytał

- cóż rzucę to gdy w moim życiu rozpocznie się nowy rozdział zwany związkiem. Choć mam nadzieję że to nie będzie ktoś kto po kilku latach zerwie mówiąc o tym jak miłość między nami wyparowała. Żebym potem znów po tygodniu nie usłyszała że jest w związku z kimś innym.- mruknęła.

Przez chwilę panowała cisza która została przerwana przez Anglika.

- tęsknisz za nim?- zapytał.

- kiedyś tak. Teraz nie. Nie chcę go w ogóle widzieć mimo że parę razy w roku musimy się widzieć.

- czemu.

- cóż przez tą firmę hoteli. Aktualnie nasza dwójka jest jej właścicielami. Przynajmniej tylko kilka razy. Bo oboje stwierdziliśmy że lepiej będzie jak podzielimy ją na części. Ja prowadzę jedną on drugą.- wyjaśniła.

- ciekawie nie powiem. Ale to dobrze skoro nie chcesz go widzieć.

- I to jak.- mruknęła by po chwili odepchnąć się od barierki i przeciągnąć ciało. Ruszyła w stronę wejścia do pokoju.- chodz za niedługo powinni przywieźć śniadanie.- powiedziała.

---

1026 słów.

Love game~Matty CashOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz