Rozdzial 52

94 5 0
                                    

<Kuroi>

-  Boże... Nareście wolnosć!- krzyknęłam szczęśliwa przechodząc przez główne drzwi szpitala w którym spędziłam cztery dni.

- Boże... Nareszcie koniec narzekania na pobyt w szpitalu!- krzykną Matty papugując moje zachowanie.

- coś nie pasuje?- zapytałam odwracając się w jego stronę.

- mi? Nie co ty mi tam wszystko pasuje.- powiedział ze swoim firmowym uśmiechem.

- już to widzę. - mruknęłam-  niech ci będzie Angliku lepiej powiedz gdzie jest auto i jedziemy najszybszą trasą do domu.

- zaraz będziemy spokojnie. Masz już wypis więc siłą cie nie wezmą z powrotem do twoich ulubionych czterech białych ścian.

- weź mi o tym nie mów oszaleć tam można. Ja po prostu chce jakiś dobry obiadek.- powiedziałam wchodząc na parking.

- czyli mówisz że moje robione obiadki ci nie smakowały. A ja się tak starałem z nimi. - mrukną.

- były wyśmienite ale jeszcze lepsze będą w domu a nie tu.- wskazała na szpital za nami.

- uważaj bo jeszcze uwierzę w twoje słowa.Z mruknął i kluczykami wyjętymi z kieszeni otworzył samochód. Korzystając z tego odrazy usiadłam z przodu jako pasażer a Matty po włożeniu mojej torby do bagażnika zają miejsce kierowcy.

- To co w drogę.- zaśmiał się odpalając auto.

- byle szybko - w aucie rozbrzmiał mój śmiech. - a właśnie- mruknęłam wyciągając z kieszeni spodni telefon. - miałam napisać do Ayi.

- dalej sie zastanawiam czemu nie przyjechała ze mną po ciebie.- powiedział i właczył sie do ruchu na drodze.

- Mam nadzieję na coś dobrego w domu. - mruknęłam.- w końcu wisi mi obiad.- powiedziawszy do wysłałam wiadomość do Ayi.

~jedziemy. Czekam na coś smacznego.<3~

~nawet nie zgadniesz co zrobiłam mam nadzieję że wam się spodoba miłego😏~

Zaśmiałam się widząc odpowiedź.

- Matik szybciej ja chce obiadek od Ayi. Ta sowa znów coś wymyśliła.- powiedziałam odkładając telefon.

- mimo że krótko ją znam wiem że można się po niej wszystkiego spodziewać.- powiedział.- choć czasem nachodzi mnie myśl że ty możesz być dwa razy gorsza- powiedział poważnie zerkając na mnie.

- No ja się chyba obrażę. Ale że ja? Ja jestem najmilszym człowiekiem jakiego ta planeta widziała. - śmiałam się szturchając go palcem w bok.

- nie szturchaj bo co jeśli z twojej winy spowoduje wypadek. I co wtedy co.- powiedział z uśmiechem na twarzy i chwycił moją dłoń. Ułożył nasze dłonie na skrzyni biegu by go zmienić a następnie położył je na moim udzie. Dalej nie zabierając swojej ręki.

- A to co zniewolenie?- zapytałam.

- początkowe. Ale jeśli coś nie pasuje zawsze drugą dłoń też mogę ci obezwładnić.- powiedział skupiając się na drodze.

- dobrze panie władzo już nic nie mówię bo widzę że każde moje słowo może być wykorzystane przeciwko mnie.

- I dobrze widzisz.- powiedział. Resztę drogi spędziliśmy w ciszy, która nie była niezręczna.

- No i jesteśmy.- powiedział Matty wjeżdżając przed mój dom.

- jedyne co chce to położyć się i oglądnąć jakiś serial.- mruknęłam. Już miałam wyciągać torbe ze szpitala z otwartego bagażnika jednak zostałam uprzedzona.

- a a a. Pamiętasz co lekarz mówił czy zapomniałaś. Masz się nie przemęczać a nie.- powiedział zabierając torbe.

- Ale to zwykła torba co nawet dużo nie waży. Ja tu dzieciem jestem czy jak. - powiedziałam- przecież nie możesz robić wszystkiego za mnie.

- A byś się nie zdziwiła.- powiedział I odłożył torbe na bok gdy staliśmy przed drzwiami.- oo moją malutka słodziutka Kuroś. Daj tu swoje urocze policzki- powiedział przesłodzonym głosem łapiąc za moje biedne policzki. - urocza z ciebie dziewczynka jeszcze tylko dwóch kucyków ci brakuje i różowej spódniczki.- zaśmiał się.

- oo Matik jakie ty masz zarośnięte te policzki może przydało by się je ogolić bo dodają ci tylko lat.- powiedziałam kopiując jego ruchy.

- pff. Taka nie miła dla mnie jesteś. A ja się tak poświęcam - mrukną urażony.

- No już nie obrazaj się bo sama oglądnę kolejny sezon kucyków. - powiedziałam wspominając jak w szpitalu gdy nudziło mi się zaczęliśmy oglądać bajki.- wchodźmy już co będziemy przed drzwiami stać.- powiedziałam. Nacisnęła klamke ale o dziwo drzwi były zamknięte.- czemu jest zamknięte?- zapytałam samą siebie. W końcu myślałam że Aya będzie w domu. A przynajmniej tak mi się wydawało. - masz klucze?- zapytałam wiedząc iż aktualnie ich nie posiadam.

- Czekaj.- mrukną i po chwili wyciągną z kieszeni klucze.- dziwne trochę w końcu jak jechałem to Aya była w środku.- powiedział I przekręcił zamek otwierając drzwi i przepuszczając mnie pierwszą.

- Aya!- krzyknęłam. Odpowiedziała mi cisza. Zrobiłam dwa kroki i zatrzymałam się gdy pod butami poczułam coś śliskiego. Spojrzałam w dół i ujrzałam płatki czerwonych róż. Patrząc na nie szepnelam.- co to jest kurwa.

- eee płatki róż?- zapytał Matty.

- To to wiem. Ale pytanie co tutaj robią. - powiedziałam. Szybko ściągnęłam buty I udałam się do środka. Patrząc cały czas pod nogi chcąc wiedzieć gdzie ta ścieżka róż mnie zaprowadzi.

- O Patrz świeczki też masz.- powiedział I wskazał na schody. Całe w płatkach i świeczkach.

Nic nie mówiąc idę dalej a Matty za mną. Widząc jak ścieżka usłana różami prowadzi do mojej sypialni mogłam już domyślać się co Aya odwaliła. Otworzyłam drzwi a tam całe pomieszczenie w ścieżkach i różach. A na dodatek na stoliku nocnym stały dwa kieliszki oraz wino czerwone.

---

817słów.

Co mogę powiedzieć wybaczcie że rozdziałów aktualnie nie ma ale cis straciłam pomysłu na rozdziały do tego nie pomaga mi średni brak czasu i no. Nie kończę tego ale myślę że rozdziały będą ale nie za często. Tak jak czas wolny mi pozwoli i pomysły tak będę się pojawiać.<33

Love game~Matty CashOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz