Rozdział 35

100 8 2
                                    

<Kuroi>

Otworzyłam powoli oczy. Przez pierwsze sekundy nie wiedziałam co się dzieje. Po rozejrzeniu się po pomieszczeniu w którym byłam stwierdziłam że zasnełam przy biurku wypełniając dokumenty. Powoli wstałam przeciągając swoje obolałe ciało przez spanie w niewygodnej pozycji. Wzięłam telefon leżący na biurku i po chwili wyszłam z pokoju. Widząc na telefonie 20:18 stwierdziłam że powinnam coś zjeść. Schodząc po schodach usłyszałam dźwięki dobiegające z pokoju.

- jedliście już coś na kolację?- zapytałam zatrzymując się w progu i obserwując jak po chwili Kenma oraz Kuro odwrócili się w moją stronę.

- nie. Stwierdziliśmy że poczekamy na ciebie- powiedział szybko Kuro.

- A na co macie ochotę.- zapytałam.- mogę wam zaproponować albo tortille z kurczakiem albo coś zamówić.- powiedziałam.

- Tortilla brzmi dobrze- mrukną Kenma.

- dobrze no to idę zrobić.- zaśmiałam się w sumie nawet nie wiem czemu.

- pomóc Ci?- zapytali w tym samym czasie.

- nie trzeba. To nie zajmie długo. Tylko pokrojenie składników i podsmażenie kurczaka. Chcecie bardziej łagodne czy ostre?- zapytałam kierując się do kuchni.

- tak pomiedzy- powiedział kenma.

Skinęłam głową I udałam się do kuchni. Umyłam ręce i zaczęłam przygotowywać składniki.

Gdy kurczak już się smażył a połowa składników do tortilli zostały pokrojone mój telefon lerzący na stole wydał z siebie dźwięk oznaczający przychodzące połączenie. Nie patrząc kto to odebrałam.

- halo?- zapytałam by wiedzieć z kim rozmawiam.

- witam moja kochana oraz ulubiona siatkareczko.- usłyszałam głos pewnego irytującego Anglika.

- a witam mojego kochanego oraz ulubionego piłkarzyka- powtórzyłam zmieniając słowa- co cię sprowadza do mnie.- zapytałam.

- A to już nie mogę zadzwonić do ciebie?- zapytał smutnym głosem.

- Ja nic takiego nie powiedziałam- zaśmiałam się i włączyłam tryb głośnomówiący by wrócić do przygotowywania kolacji.

-yhym tą jasne. Uważaj bo ci uwierzę- mrukną cicho.

- a idź w cholere- powiedziałam i po chwili zapewne w katarze było słychać jak agresywnie kroje kapustę.

- boże kobieto kogo ty tam mordujesz?- zapytał.

- kapustę.- mruknęłam- a co wolisz bym to ciebie pokroiła?- zapytałam z lekkim uśmiechem.

- nie no. Mnie to nie krój. Pokrojony do niczego się nie przydam.- zaśmiał sie- w czyich ramionach byś zasypiała gdybym ja miał je odcięte i pewnie w kostkę na gulasz pokrojone.- powiedział tym razem już poważnie.

- hymm..- zrobiłam chwilową przerwę.- dobre pytanie. Ale myślę że odpowiedź jest prosta. Jeszcze go nie poznałeś.- zaśmiałam się.

- kogo takiego?- zapytał. W jego głosie można było usłyszeć śmiertelną powagę.

- otóż ma na imię Ari. Jest przepiękny. Taki milutki. Tak świetnie się z nim leży czy śpi. A jak przytula? Człowieku no po prostu niebo na ziemi- powiedziałam uradowana.

Przez chwilę była cisza. Aż zastanawiałam się czy nie przesadziłam.

- przedstawisz mi go kiedyś?- zapytał lekko przygaszonym głosem który starał się ukryć.

Love game~Matty CashOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz