Rozdział 44

73 7 3
                                    

Droga powrotną zajęła im trochę czasu. Gdy byli już pod domem Kuroi powiedziała.

- wątpię byś zdążył ogarnąć się w pięć minut- powiedziałam lekko smutnym głosem.- za 30 minut zaczyna się trening a sam dojazd bez przeszkód zajmuje około dwadzieścia minut. - mruknęłam.

- hej spokojnie. Przecież będzie jeszcze nie jedna okazja bym pojechał z tobą na trening.- powiedział podnosząc lekko jej głowe by spojrzała e jego oczy.- z tego co wiem jutro też masz trening. Tak samo jak pojutrze.- powiedział.

- niby tak ale.- mruknelam jednak szybki pocałunek ze strony Mattiego przerwał moją wypowiedź.

- spokojnie. Ty jedź na trening a ja zostanę i ugotuje ci coś dobrego byś zjadła jak wrócisz.- powiedział w głowie wymyślając na co może mieć ochotę.

- No niech ci będzie. Ale jutro już się nie wywiniesz i jedziesz ze mną.- zaśmiałam się.- wezmę tylko torbe i jadę.- powiedziałam.

Kuroi weszła do domu po torbe i gdy miała wychodzić zatrzymała się przy Mattim mówiąc- to do zobaczenia za jakieś 4 godziny. Czekam na twoje popisowe danie.- kończąc wypowiedź złożyła szybki pocałunek na jego ustach.- pa- powiedziała odchodząc w stronę auta.

- udanego treningu.- Zawołał za nią na co ta mu odmachala i odjechała.

<Matty>

Moje szybkie ogarnięcie się zajęło mi mniej więcej dwadzieścia minut. Gdy już byłem odswierzony zszedłem na dół gdzie w salonie dwójke licealistów grających na konsoli.

- kurwa Kenma nie gram z tobą. Cały czas w niewyjaśnionych okolicznościach oszukujesz!- krzykną zdenerwowany Kuro po swojej kolejnej porażce.

- jeśli oszukiwaniem nazywasz swój brak umiejętności to muszę się zgodzić.- powiedział znudzony by później odwrócić się w moją stronę.- Cash może ty że mną zagrasz?- zapytał.

- jeśli mogę wybrać grę to czemu nie. Macie Fifę?- zapytałem.

- ależ oczywiście. Życzę ci powodzenia. Z nim nie da się wygrać. Widać że są walonym rodzeństwem.- powiedział unosząc ręce do góry w geście poddania by potem ustąpić mi miejsce na kanapie i wręczyć kontroler w moje ręce. Usiadłem na wolnym miejscu i już po chwili wybieraliśmy kluby.

- naprawdę?- zapytał Kenma gdy widział jaki klub wybieram.

- No co. Masz coś do mojego klubu?- zapytałem rozbawiony.

- nie no co ty. Zapomniałem że piłkarze najczęściej wybierają własny klub gdy grają.- mrukną i wybrał Manchester City.

- No to gramy.- powiedziałem gdy piłka poszła w ruch.

Na grze spędziliśmy dość sporo czasu. Zagraliśmy parę rund.

- kurwa jebany sędzia nie widzi że tu żółta powinna być? Jaka czerwona?- wkurzony zacząłem wygadywać gdy dostałem kartkę. W dodatku sobą.

- na boisku tez się tak wykłócasz?- zapytał rozbawiony Kuro.

- To już zależy od sytuacji. Ale w większości lepiej się powstrzymać by nie zostać w dodatku zawieszony na inne mecze.- mruknołem podirytowany.

Ten mecz zakończył się wynikiem 2:2. Co z tym idzie wynik musi zostać roztrzygniety poprzez karne. Dzięki temu że Kenma jednego nie strzelił udało mi się wygrać.

- I co udało mi się.- powiedziałem uradowany.

- tak brawo. Pomińmy fakt że wygrałeś jeden z pięciu.- zaśmiał się kenma- fart początkującego. To co jeszcze jeden?- zapytał.

Popatrzyłem na godzinę. Widząc iż Kuroi kończy trening za około 30 minut powiedziałem.

- aktualnie przerwa. Potem możemy jeszcze pograć. Muszę ugotować świetny obiad.- powiedziałem wstając z kanapy.

- Co gotujesz?- zapytali niemal jednocześnie.

- Mam nadzieje że lubicie makaron z kurczakiem oraz szpinakiem w sosie śmietanowym.- powiedziałem przechodząc do kuchni połączonej z salonem.

- brzmi dobrze.- stwierdzil Kuro.- pomóc Ci?- zapytał.

- nie dzięki. Poradzę sobie. Jak nie będę wiedzieć gdzie coś jest to zapytam.- powiedziałem by po chwili zacząć wyciągać wszystkie potrzebne składniki. Z mąki i jajek sprawnie wyrobił ciasto na makaron. Rozwałkowałem go i pokroiłem by wyszły długie płaskie wstążki tagliatelle.
Pomidor kurczak Śmietanka szpinak. Przyprawy. Gdy już wszytko przede mną lerzało a makaron lekko sie podsuszał wziąłem się do pracy. Pokroiłem kurczaka na kostkę doprawiłem moją ulubioną przyprawą i podsmażyłem na patelni z oliwą. Gdy kurczak był gotowy dodałem do patelni pokrojone pomidory i dusiłem przez chwilę by zmiękł. W tym czasie postawiłem wodę na makaron. Dolewałem śmietankę do sosu powoli mieszając. Gdy wszystko było jednolitego koloru dodałem szpinak a do gotującej wody sól i makaron.

- ładnie pachnie.- stwierdził Kenma z salonu.

- wiadomo. W końcu to ja gotuje.- zaśmiałem się mieszając makaron. Po paru minutach gdy był gotowy odcedzilem i dodałem do sosu chwilę gotując. - zaraz będzie.- powiedziałem- kuroi powinna zaraz być jakieś pięć minut co nie?- zapytałem widząc która godzina.

- jeśli w spokoju będzie jechać to tak.- stwierdził Kenma.- zaczekajmy na nią.- powiedział.

- wiadomo - powiedziałem z uśmiechem i przykryłem patelnie by potem zdjąć ją z gazu.

Usiadłem na fotelu w salonie i rozpoczęliśmy rozmowe gdy licealiści dalej starali się wygrać. Jednak teraz zmienili grę na jakieś wyścigi. Tak w przyjemnej atmosferze mijał nam czas. Cóż gdy już mijały kolejne minuty które składały się już w 30 minut lekko zacząłem się niepokoić.

- zdarza im się czasem przedłużyć trening?- zapytałem poddenerwowany. Cóż miałem źle przeczucie.

- zwykle nie. Zawsze mówi że będzie za trzy godziny na przykład. Gdzie w tym czasie już dolicza dojazd. - powiedział kenma. Widać było że się przeją bo aż kontroler odłożył.

- w takim razie lepiej zadzwonić.- powiedziałem wstając po telefon. Wybrałem odpowiedni numer i przyłożyłem telefon do głowy.- proszę Kuroi odbierz. Mam w chuj źle przeczucie.-mruknołem. Opierając się o blat patrząc jak nastolatkowie się na mnie patrzą. Jednak gdy po chwili usłyszałem pocztę głosową przeklnołem.- kiurwa nie odbiera.- powiedziałem.

- Może poczekajmy jeszcze trochę zamiast wysuwać pochopne wnioski- powiedział Kuro chcąc rozładować dość napiętą atmosferę.- pewnie za niedługo odzwoni lub przyjedzie.- dodał.

- Może masz rację.- mrukną Kenma sprawdzając swój telefon.

Co chwile zerkałem na zegarek przez co czas leciał mi wolno. Z każdą minuta zamartwiałem się bardziej. Mój znikły szusty zmysł podpowiadał mi że coś się stało.

- nie no pierdole to. Jadę tam.- powiedziałem ruszając z miejsca.- wiecie gdzie kuroi ma kluczyki?- zapytałem wiedząc że szybciej pojadę jej autem niż uberem.

- są na ściance w garażu.- powiedział Kenma.

Gdy już miałem iść w chyba dobrym kierunku mój telefon wydał z siebie dźwięk przychodzącego polaczeni. Gdy tylko popatrzyłem na ekran i ujrzałem napis Kuroś<33 kamień spadł mi z serca. Odrazu odebrałem i powiedziałem.

- kuroi boże dobrze że dzwonisz już myśleliśmy że coś się stało że się spóźniasz.- powiedziałem lecz gdy nie usłyszałem odpowiedzi zapytałem.- Kuroi?

W telefonie jedynie usłyszałem odgłos pociągania nosa a potem zdanie na które stanołem w miejscu a telefon wysuną mi się z dłoni.

- Kuroi.. Kuroi jest w szpitalu.- usłyszałem załamany głos Ayi.

----

1036 słów.

Love game~Matty CashOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz