Rozdział 21

123 7 0
                                    

- do zobaczenia potem- powiedziała na tyle głośno by całą reprezentacja przy stoliku ją usłyszała- o nie myślcie już o tym meczu bo jak znów zobaczę że się tym przejmujecie to nie ujrzycie kolejnego ranka.  - zaśmiała sie odchodząc w stronę pokoju który dalej dzieliła z Gotówka.

- Dobra to tylko się przebiorę i możemy iść.- powiedziała Kuroi biorąc swój strój z szafki.

- dalej mnie zastanawia czemu wolisz przebierać się w pokoju zamiast w szatni.- zastanawiał się dalej Matty

- Zawsze będziesz się pytać o to gdy tylko będę się przebierać w pokoju?- zapytała patrząc na jego twarz na której znajdował się usmiech. Miała wrażenie że nigdy nie znikał w jej towarzystwie.

- Po prostu nie lubie się przebierać w szatniech. Mniej komfortowo się czuje- powiedziała- to w sumie tyle.

- Ej.- powiedział wkurzony.- teraz to o co będę cię zawsze pytać. Znów muszę znaleźć kolejne pytanie.- jego zachowanie dość mocno bawiło kobietę. To udawane zirytowanie.

- No cóż takie życie. Czekam na kolejne pytanie które z przyjemnością obalę byś musiał się napracować i wymyślić kolejne.- powiedziała idąc do łazienki przy okazji zerkając na Mattiego z uśmiechem.

Kuroi zniknęła za drzwiami. Matty w tym czasie zają się przeglądaniem instagrama. Nie znalazł tam nic ciekawego i miał już go wyłączyć gdy kolejny post który zobaczył przedstawiał Kuroi wraz z Ayą dodany wczorajszego dnia. Z uśmiechem polubił jej zdjęcie przy okazji pisząc komentarz.

A czy to nie nasze siatkarki? 😏@nico_zale

Czytając to drugi raz zaśmiał się i wyłączył telefon akurat w momencie gdy drzwi łazienki otworzyły się ukazując Kuroi. Stała w spodenkach oraz w za dużej koszulce co jak zdołał zauważyć uwielbiała.

- To co idziemy?- zapytał wstając.

- jasne tylko wodę weź z stolika.- mruknęła wskazując dłonią na plastikowy przedmiot wypełniony zimną cieczą.

Wyszli z pokoju i skierowali się w stronę boiska do siatkówki. Będąc na miejscu oraz po szybkim odwiedzeniu szatni przez Mattiego zrobili krótka rozgrzewkę.

- To co dziś masz zamiar robić?- zapytał Matty rozciągając swoje mięśnie na plecach.

- w planie miałam serwy ale chyba coś innego zrobię skoro jesteś bo byś zajęcia nie miał. A ty bez zajęcia to.- urwała by po chwili kontynuować.- coś czego nie chce znów widzieć- mruknęła.

- ej to było niemiłe.- powiedział udając smutek.

- tak tak wiem. Miało być niemiłe. - powiedziała z śmiechem.- może ty masz jakiś pomysł co możemy robić?- zapytała wiedząc że on mimo iż nie wygląda potrafi coś sensownego wymysłec.

Przez chwilę obserwowała jak z zamyśleniem na twarzy myśli. Po około dwóch minutach zobaczyła ten błysk. Oznaczał on wpadniecie na jakiś pomysł.

- Wiem!-powiedział trochę głośno.- nie jest to tajemnica że nie potrafię odbierać twojego serwu więc to sensu nie ma. Próba wykonania przez mą wspaniałą osobę znając życie zakończyła by się bliskim spotkaniem z siatką- tutaj gdyby była koło nich osoba trzecia usłyszała by ich śmiech który razem brzmiał świetnie. - wystawianie tobie piłki pewnie też dobrze by się nie skończyło. To co ty na to. Nauczysz mnie serwować- powiedział a na jego twarzy widniał piękny dzieciecy uśmiech.

-w sumie... nie głupi pomysł. Serwowałeś kiedyś?- zapytała podchodząc do lini końcowej a mężczyzna ruszył w jej ślady.

-cóż... Tak jak mówiłem moje jedyne doświadczenia z siatkówką były w podstawówce na wychowaniu fizycznym. Choć z dziewiedziesiąt procent zajęć graliśmy w piłkę nożną.- powiedział- oczywiście nie było samej nożnej.  W tych dziesięciu procent poza siatkówką mieści się jeszcze koszykówka ręczna czy wszystko inne ci sobie wymyślił ten stary pryk. - powiedział przy okazji krzywiąc się na wspomnienie o nauczycieli. Na jego ramionach można było dostrzec gęsią skórkę.

- czyli twoje spotkania z nią są takie same jak moje z nożną. - mruknęła. - a jak wtedy serwowałeś? Sposobem dolnym czy górnym. Słysząc to co mówisz nawet nie mam zamiaru wymieniać serwu z wyskokiem.- powiedziała lekko załamana tym co ją czeka.

- Co ty. Na pocieszenie powiem że zawsze wychodzi mi serw dolnym.- powiedział starając się podnieść Kuroi na duchu.

- Dobra zaczynamy bo już z tego nikt cie nie uratuję.- powiedziała I odwróciła się do niego plecami.- A bardziej mojego późniejszego załamania nerwowego.- mruknęła do siebie nie wróżąc nic dobrego.

---

661 słów.

Love game~Matty CashOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz