Rozdział 32

98 8 0
                                    

Zatrzymując swoje auto przed beżowym domem jednorodzinnym przekręciła kluczyki by po chwili je wyciągnąć. Chwile patrzyła na dom w którym mieszkała jej  matka by po chwili odwrócić głowe w stronę Kenmy oraz Kuro.

- gotowy na spotkanie z nią?- zapytała Kenmy dobrze wiedząc że nie ma najmniejszej ochoty jej widzieć.

- taa- mrukną.

- spokojnie załatwimy to jak najszybciej się da i wrócimy do domu. Może w coś zagramy.- powiedziała by choć trochę go pocieszyć. Jej brat uwielbiał grać z nią w różne gdy na konsoli. Mimo że rzadko wygrywał. Dla niego było to nowe. Do tej pory zawsze z każdym wygrywał. Można powiedzieć że obrał sobie za cel życia pokonanie Kuroi.

Otworzyła po chwili zamykać drzwi stojąc na chodniku. To samo uczynili dwaj licealiści. Bez zbędnych słów ruszyli w stronę drzwi. Dźwięk dzwonka który Kuroi nacisnęła było słuchać nawet poza ścianami domu. Po chwili zamiast dzwonka usłyszeli kroki będące coraz głośniejsze.

Drzwi otworzyły się ukazując im kobietę o brązowych oczach oraz tego samego koloru krótkich włosach. Gdy tylko zobaczyła Kuroi przed drzwiami chciała je zamknąć ale nie pozwoliła jej na to noga siatkarki będąca w drzwiach.

- ale żeby próbować zamykać drzwi przed nosem swojej własnej córce.- mruknęła Kuroi otwierając drzwi. - pozatym z 20 minut i nas nie ma.

Jej matka dopiero teraz zwróciła uwagę na Kenme razem z Kuro.

Kuroi widząc że kobieta chce coś powiedzieć uprzedziła ją.

- Nawet nic nie mów. Chyba nikt nie ma ochoty cie słuchać. Przyjechaliśmy tu tylko spakować rzeczy Kenmy.- powiedziała przechodząc koło kobiety a za nią dwaj licealiści.- idźcie spakować rzeczy ja zaraz wam pomogę.- powiedziała widząc rosnące wkurwienie ukazane na jej twarzy.

Dwójka młodych siatkarzy szybko udali się do pokoju. W przed pokoju już po chwili zostały jedynie Kuroi oraz jej matka która patrzyła na nią jakby planowała krwawe morderstwo.

- Co tu sobie wyobrażasz?!- krzyknęła głośno. Jej krzyk pewnie był słyszalny na piętrze.

- Co niby ja sobie wyobrażam? Spójrz na siebie.- powiedziała spokojnie idąc do salonu by usiąść na kanapie.

- Chcesz mi zabrać moje jedyne dziecko!- cała czerwona nie przestawała krzyczeć.

- Poprawka. - powiedziała patrząc jej prosto w oczy.- wyrzuciłaś Kenme z domu.  Ponoć nie raz uderzyłaś go. A podczas powrotu do domu nie mógł zaznać odrobiny spokoju. A to wszystko zaczęło się gdy zyskał kontakt ze mną który sama zaowocowałaś dzwoniąc do mnie. Chciałaś wtedy mieć od niego spokój czy co. Jakiegoś kolejnego kochanka sprowadziłaś sobie wtedy.- powiedziała dość szybko by nie zdołała jej przerwać.

-jak śmiesz w ogóle oskarżać mnie o takie rzeczy! - krzyknęła- że niby ja miałam dość swojego ukochanego syna?! Nawet głosu na niego nigdy nie podniosłam! A co do- chciała dalej kontynuować ale Kuroi jej przerwała.

- A siniak na jego policzku przeczy mym słowom?- zapytała wiedząc że ma stuprocentową rację w szczególności po krótkiej rozmowie którą przeprowadziła z nim jeszcze w aucie podczas drogi do tego domu.

- Jaki niby siniak o czym ty mówisz?- zapytała już troche spokojniej. Pewnie przez niepokój który zagościł na jej twarzy.

- cóż. - zaczęła.- wczoraj było tylko zaczerwienienie ale dziś pojawił się fioletowy siniak na prawym policzku. - oznajmiła- co pewnie nie myślałaś że po tym uderzeniu. Mimo iż przechylił głowe by mniej to odczyć.- powiedziała

- I myślisz że to ja?- prychneła.

- A niby kto? Kenma jest zbyt spokojny. Mimo że mam z nim kontakt dopiero od nie całego roku to mogę bez problemu stwierdzić że nie jest problematycznym dzieckiem. - odparła przypominając sobie ich pierwsze spotkanie gdy przyjechał do niej na wakacje. Ani jednego małego problemu nie było.

-znasz go o wiele której niż ja. Nic o nim nie wiesz. Przy tobie może być spokojny. - powiedziała pewna swego.

- czas tu nie ma znaczenia. Ważne są fakty. Odkąd mamy kontakt. Nie dajesz mu w spokoju żyć. - mówiąc to złapała się za czoło- a w dodatku już doszło do rękoczynów.- zdjęła rękę i popatrzyła na kobietę poważnym wzrokiem nie znoszącym sprzeciwu.- Kenma będzie od teraz mieszkać u mnie. W dodatku. - kobieta jej przerwała.

- czy ty naprawdę myślisz że się na to zgodzę?.

- nie. Ty w tej sprawie nie masz prawa głosu po tym wszystkim. Pozatym.- słysząc kroki na zakończenie dodała- W najbliższym czasie wystąpię o odebranie ci praw rodzicielskich.- powiedziała I wykorzystując szok który sparaliżował ich matkę podeszła szybkim krokiem do chłopaków.

- ile tego macie.- zapytała.

- cztery kartony.- odpowiedział Kuro z jednym na rękach. - zostały jeszcze dwa.

- Dobra. Wezmę je już. - mruknęła idąc po jeden karton.

Pakując go do bagażnika powiedziała odrazu gdy zobaczyła że Kuro chce iść po ostatni.

- Ja po ostatni pójdę. Nie wiadomo co ta kobieta nagle zrobi- mruknęła a on tylko skinął głową.

Idąc po schodach widziala jak kobieta powoli wstaje z kanapy. Zapewne już w jakiejś części to przetrawiła. Szybko zabrała karton i ruszyła w stronę drzwi.

- myślisz że masz jakąś szanse by mi te prawa odebrać? Haha- zaśmiała sie Kuroi prostocw twarz- nie rozmieszaj mnie.

- czy mam szansę? Myślę że dość duże. - powiedziała ale widząc jej mine odrazu dodała.- choć jeśli będzie potrzeba to wystąpię jeszcze o zakaz zbliżania.- powiedziała by po chwili być już za drzwiami domu- to narazie!- krzyknęła by na sto procent ją usłyszała i wyszła.- to co wracamy - powiedziała wsiadając oraz odpalając auto w którym już byli dwaj licealiści

- tak wracamy - powiedział z lekkim uśmiechem Kenma.

---

856 słów

Love game~Matty CashOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz